Ile razy można oglądać to samo? Schemat: mamy katastrofę na mniejszą czy większą skalę. Zostaje grupka ocalonych. Walczą o przetrwanie zmagając się z różnymi przeciwnościami. Albo mamy happy end albo dramat. To już zależy od twórców. Nowe produkcje to odgrzewane po raz setny czy któryś tam nieświeże kotlety. Przeczytałem opis tego serialu i zebrało mi się na wymioty, jakbym połknął nieświeżego mielonego. Już opis zniechęca do obejrzenia tego "dzieła". Filmy tego typu zaczęto kręcić w tym samym czasie kiedy powstał komiks adaptowany do produkcji serialu El Eternauta, czyli początek lat 50. Pierwszą taką produkcję był film When Worlds Collide. z 1951. Ziemii zagraża wielkie niebezpieczeństwo w postaci dwóch planet: Zyrii oraz Bellusa. Ludzkość w obliczu zbliżającej się zagłady próbuje ratować się ucieczką z macierzystej planety. W USA powstaje statek, który zabierze 40 osób na Zyrę. Jest to jeden z pierwszych filmów s-f zrealizowany po 2 WS. Dobrze zrealizowany i trzyma w napięciu. Od pierwszych minut filmu czujemy zagrożenie, które zbliża się do Ziemii. Atutem są ciekawe efekty specjalne: destrukcja Ziemi oraz namalowany ręcznie krajobraz Zyrii. W nowych warunkach grupa uciekinierów z Ziemi zmaga się z różnymi przeciwnościami. Film dostał Oscara za efekty specjalne. Opis brzmi znajomo do serialu El Eternauta. Kolejne produkcje tego typu ukazywały się w następnych latach, a największą popularnością cieszyły się filmy z lat 70. Walka o przetrwanie po katastrofie czy ataku przybyszów z kosmosu lub uderzeniem meteorytu... (cokolwiek innego) to oklepany motyw i niestrawny. Co ciekawe, kolejne pokolenia młodych widzów daje się na to nabrać jak ryba na kiepskiej jakości przynętę na końcu haczyka. A producenci cieszą się, że kolejny raz im się udało nabrać nowych naiwnych.
Fakt, że serial jako całość jest bardzo wtórny, ale wyjaśnienie wizji głównego bohatera jest dosyć intrygujące i daje nadzieję na lepszą kontynuację.