Początek mnie zraził, przede wszystkim praca kamery i poziom realizacyjny przypominający trochę seriale TVN. Sztuczne, plastikowe, jaskrawe. Sceny akcji kręcone kamerą w ręku, więc praktycznie wszystkie detale umykały. Mało szerokich planów.
Fabularnie lepiej, choć pewne infantylizmy też zauważalne. Jednostka specjalna mająca mega pecha i działająca jakby amatorsko. Zabity terrorysta bawi się z nią w kotka i myszkę. Bunt rzekomo profesjonalnych agentów, samowola i dużo chaosu.
Rzeczywistość, historia dostarcza tyle fascynujących materiałów na scenariusze filmowe, że nie trzeba iść w stronę debilizmów.
Ale po tym pierwszym trudnym momencie przyswajania stylistyki tego serialu zacząłem się wciągać. Poziom dramaturgiczny jest taki, że bez wątpienia ta produkcja trzyma w napięciu. Na razie niemal cały czas, z krótkimi okresami przestojów. Jestem na odcinku 7 pierwszego sezonu i muszę powiedzieć, że również tempo i harmonia utrzymane są na przyzwoitym poziomie.
Aktorstwo takie sobie, są scenki rodem z telenoweli brazylijskiej, ale ogólnie postaci narysowane są w sposób interesujący, choć niekiedy nadmiernie teatralny i nie zawsze nazbyt wiarygodnie.
Zobaczymy co będzie dalej...
Historia jest dość spójnie opowiedziana, więc po pierwszym sezonie i 3 odcinkach drugiego daję bardzo wysoką ocenę 7/10 (dobry). Mimo, że dostrzegalne są ułomności realizacyjne, techniczne tej produkcji.
Aktorzy, nie tylko statyści, patrzą czasem przez ułamek sekundy w kamerę. Praca kamery wciąż mnie razi. Pojawiają się infantylizmy i takie swoiste melodramatyzmy rodem z oper mydlanych. Ale generalnie dramaturgicznie jest to naprawdę dobrze skomponowane. Trzyma w napięciu, niczym thriller, mimo tych wszystkich "uczuciowych", ckliwych wątków i kilku absurdów, typu oficer izraelski zakochuje się w żonie największego terrorysty arabskiego, a inny agent zakochuje się we francuskiej Arabce, która wychodzi za mąż za innego terrorystę. Plusem jest to, że izraelska agentka jest słabsza fizycznie od swoich kolegów, mniej sprawna w walce wręcz, czyli nie ma tych idiotyzmów z kina amerykańskiego, że drobnej budowy śliczne dziewczę pokonuje pluton komandosów jednym kopnięciem z wyskoku i z półobrotu. Elementów komiksowych więc tu nie ma, przynajmniej na razie. Ale realizm chyba też nie jest jakiś przesadny. Nie sądzę by niesubordynacje Dorona mogły być w profesjonalnym wywiadzie izraelskim tak długo tolerowane.
Polecam, jako ciekawostkę, wczytać się w życiorys Liora Raza, odtwórcy roli Dorona. Co do niesubordynacji agentów... To nie jest jednostka na przykład Szin Bet, to o wiele mniej formalna i działająca na granicy prawa Mista'arvim. Zupełnie inny typ działań, i pewnie w serialu przejaskrawiony, ale nadal możliwy w rzeczywistości.
No tak, ma doświadczenie w armii, był też ochroniarzem znanego Niemca austriackiego, od wielu lat obywatela USA.
Ale z tą niesubordynacją, to nadal nie kupuję. W żaden sposób nie pachnie to profesjonalizmem. Mogli wygładzić te wątki, nie tracąc nic na spójności fabularnej. Trochę niesforny agent, ale nie zachowujący się jak rozkapryszony przedszkolak.
Ostatecznie trzy sezony oceniam pozytywnie, nawet ten trzeci, który był na początku męczący, bo powielał schematy fabularne poprzednich dwóch. Ostateczna konkluzja związana z trzecim sezonem jest jednak aktem oskarżenia wobec Izraela i jego służb, które same generują swoich największych wrogów. Jest to w tym sezonie powiedziane niemal dosłownie. Widać ogólny liberalny wydźwięk tego serialu, w którym postaci nie są czarno-białe, w którym nie ma jednoznacznego podziału na Dobro i Zło, w którym występują różne grupy etniczne zamieszkujące Izrael (Beduini, Druzowie), może za wyjątkiem Rosjan i Felaszów. Dramaturgicznie serial zrobiony jest bardzo dobrze, technicznie średnio, scenariusz jednak wraz z rozpisanymi rolami to dzieło bardzo inteligentne, nieślepe na rozmaite niuanse społeczne, polityczne i psychologiczne.