Najbardziej irytująca postacią w serialu jest właśnie Madison,aż czasami bym jej przywaliła.
A ja uważam że jest jedną z ciekawszych. Bierze co chce, kiedy chce i ile chce i potrafi zrobić to tak, że ludzie jej jeszcze dziękują. Przynajmniej jest skuteczna w swoim postępowaniu.
Gowno prawda za przeproszeniem. Nie mysli co jej czyny moga spowodowac, musi wladze przejmowac i rzadzic . Jej myslenie nie jest wgl logiczne i majac pod soba ludzi poswieci wszystko dla swojej zachcianki. A najwiekszy idiotyzm to jest to ze zrobili z niej "bohatera" . Ta postac Powinna umrzec a nie Travis . Fenomen fear the walking dead = zabijamy ciekawe postacie dla tych denerwujacych i nudnych.
Przejmując władzę i rządząc uchroniła od upadku dwie enklawy ludzi. Najpierw doprowadziła do ładu Rosarito Beach Hotel, zmieniając budynek pełen zombie w miejsce w którym można żyć i funkcjonować, a później ochroniła ranczo Ottów przed atakiem grupy Walkera i zrównaniem tego miejsca z ziemią. Jej myślenie było jak najbardziej logiczne i przede wszystkim skuteczne. Była zdolna poświęcić jednostkę na rzecz dobra ogółu. Działała na chłodno, odstawiając emocje na bok. Zauważ, że jak tylko oddawała władzę w ręce kogo innego (Rosarito w ręce Eleny, ranczo w ręce Alici i jake'a), wszystko co zbudowała upadało w mgnieniu oka bo nie potrafili utrzymać nad niczym kontroli. Madison w swoim postępowaniu była na tyle efektowna, że własnoręcznie zbudowała od podstaw społeczność na stadionie Dell Diamond, które przetrwało praktycznie rok bez większym problemów. Madison jako postać nie wbiła się z obrazek kryształowoczystego bohaterka do jakiego przyzwyczaiło nas TWD. To kobieta z bardzo tragiczną przeszłością i bagażem naprawdę ciężkich przeżyć, która jak sama przyznała, nie może sobie pozwolić na luksus emocji. No przynajmniej taka była do czasu 4 sezonu, gdzie scenarzyści całkowicie zidiocieli i zrobili z niej zupełnie kogoś innego, przekreślając 3 lata konkretnego rozwoju charakterologicznego.
Faktycznie, to postać mętna i irytująca. Herszt blond baba nie najlepiej wyszła scenarzystom, choć to zrozumiałe w kontekście spin off'u typującego liderów poszczególnych grup: Rick w TWD, Madison w FTWD.
Zabieg narracyjny dzielący fabułę na NOW and BEFORE, wielowątkowość bohaterów były interesujące, ale z każdym odcinkiem coraz bardziej męczące i sprawiające wrażenie jakby ktoś wrzucił gówno w wentylator. Czegoś było w nadmiarze lub odwrotnie - czegoś zabrakło. A być może osiem odcinków, to po prostu zbyt długi czas na tego typu styl opowieści.
Finał połowy sezonu, to już klasyczna klapa. Bierność ekipy w samochodzie i Madison z flarą w ręku jak chodzący tort ze świeczką mówiący: - Hey zombies comon, eat up!