Wg mnie ten odcinek był najlepszym w tym sezonie. Największy minus polega na zbyt małej ilości czasu poświęconego tytułowej postaci. Godspeed nie zabłysnął szybkością, ale sam jego wygląd oraz wykorzystanie postaci chociaż na moment było dla mnie w porządku.
Naprawdę odczułem klimat pierwszych dwóch sezonów Flasha, stroje złoczyńców w Flash Museum, cudowna gra aktorska Cavanagha, szkolenie Nory przez Reverse Flasha, powtarzające się kwestie, przypomnienie prawie każdego złego speedstera i Velocity-9.
Bardzo dużo zaskoczeń, może potencjał Godspeeda nie wykorzystany, ale pomijam tę kwestię - odnośnie ciągłości fabuły epizod wyszedł bardzo dobrze, wyjaśnił wiele kwestii w ciekawy sposób, jednocześnie dając małe smaczki w postaci Godspeeda, które epizod urozmaicały.
Ale największym plusem jest wg mnie końcowa scena - wyczekiwane chyba przez większość oglądających spotkanie Flasha i Reverse'a. Gustin także wykazał się dobrym aktorstwem, praca z Tomem pozwala mu rozwinąć skrzydła. Chemia między tymi postaciami (zła chemia) była wręcz widoczna, ten wzgardliwy uśmieszek, spokojny ton Thawne'a kiedy Barry się wściekał mmmmm... miodzio.
Nagranie Barry'ego sprawiło, że faktycznie lekko się wzruszyłem. W tle było słychać głos bardzo podobny do Olivera. Znalazło się także miejsce na taki mały smaczek odnośnie Kryzysu