Jestem w szoku. Autentycznie w szoku. Minęło kilka tygodni, druga połowa sezonu się rozpoczęła, a tematu do żadnego z odcinków nie ma. Za czasów 1 i 2 sezonu, kiedy forum pękało w szwach od teorii i newsów, rzecz nie do pomyślenia. A jednak...
Ale żeby być szczerym, działo się dużo przez te 5 odcinków. Tylko trzeba dokonać podziału na odcinki beznadziejne (10 i 11) i całkiem dobre (12 – 14). Zaczynajmy.
- Black Hole, Mirror World, Mirror Master – jak na główny wątek w tej połówce sezonu na razie nic ciekawego się nie dzieje. A wręcz przeciwnie: najwięcej idiotyzmów i absurdów jest związanych właśnie z tymi wątkami.
Po pierwsze: „śledztwo” Iris – po prostu mistrzostwo świata. Dostaje informacje od informatora o firmie zamieszanej w działalność z tą organizacją. I co robi mądra głowa? Na spotkaniu z prezesem McCulloch otwarcie go konfrontuje, zdradza informatora i że wie o całej sprawie.
Przepraszam bardzo: czy zanim poszła do Carvera i kozaczyła do niego, pomyślała przez SEKUNDĘ o swoim mężu, rodzinie i przyjaciołach? Nie, bo jest na tyle egoistyczna i samolubna, że liczy się dla niej tylko artykuł. Co z tego, że prowokuje wyjątkowo groźną organizację terrorystyczną i naraża wszystkich swoich bliskich na ataki? Kto normalny by się tym przejmował? I oczywiście tak się dzieje.
Po drugie: dlaczego Carver nie pozbył się tego informatora zaraz po zwolnieniu go z firmy, a za taką Iris wysłał morderczynię, dwie sekundy po ich rozmowie? No tak, plot device. Inaczej skąd Iris dowiedziałaby się o Black Hole?
Po trzecie: dlaczego z Barry’ego znowu robią idiotę? Tym bardziej, że nie są spójni sami ze sobą. W pierwszej połówce sezonu wreszcie nauczył się sam myśleć. Stworzył Gideon. Przeciwników pokonywał SAM! A teraz tylko on najwidoczniej nie podejrzewa, że Iris to nie jest Iris. Wszyscy to dostrzegają: Joe, Wally, Kamilla, Nash, a jej własny mąż nie widzi niczego podejrzanego w jej zachowaniu. Z kolei Iris nie miała problemu z ogarnięciem, że Bloodwork go zainfekował. Najlepsze, że jego zaćmienie umysłowe ogranicza się do odcinków 10 i 11, bo później znowu normalnie myśli. Wymyśla sposób na uwolnienie siebie i Grodda, pokonanie Solovara, czy drugiej wersji Turtle’a.
Po czwarte: Iris to samo. Dlaczego łyka wszystko, co mówi jej Eva McCulloch? Tym bardziej, że jej opowiastka i tłumaczenia się nie kleją. Tłumaczy, że „Mirror Iris” powstała automatycznie po wchłonięciu prawdziwej, ale Iris jakoś nie ogarnia, że po Central City nie spaceruje „Mirror Eva”. Wniosek: robi z niej idiotkę, a Iris nie potrafi dodać dwa do dwóch.
Co do tej Evy, mnie specjalnie nie interesuje. OK, rozumiem, że udaje przed Iris chorą i straumatyzowaną kobietę, ale skoro ona jest jednak big badem tej połowy sezonu, wypadałoby zacząć coś z tym faktem robić.
Ale z drugiej strony bardzo sympatyczny był występ Davida Ramseya. Naprawdę Diggle zawsze dobrze wypada, niezależnie od serialu, a jego wątek był fajnym i dość wzruszającym hołdem dla Olivera.
Natomiast, co do odcinka 6x11, muszę przeprosić Was za bluzg, ale, jak żyję, nie widziałem dotąd takiego g*wna w jakimkolwiek serialu. Naprawdę. Nie wiem, po jaką cholerę oni wracali do tej żałosnej Amunet, a przede wszystkim robili odcinek skoncentrowany na Walentynkach. Po prostu ilość kiczu i słodyczy w odcinku aż mnie przyprawiała o wymioty. A na Katie Sackhoff w roli Amunet po prostu nie da się patrzeć. Sposób, w jaki ta kobieta się krzywi, wysławia i w ogóle udaje grę aktorską jest NIE DO STRAWIENIA!!! Po prostu koszmar. Kilka lat temu ktoś na forum „Arrow” twierdził, że Ricardo Diaz jest najgorszym villainem w Arrowverse. Cóż, ten ktoś najwidoczniej nie oglądał Amunet Black na ekranie, bo przy niej Diaz jest badassem z krwi i kości.
Co do samego odcinka: przyznam Wam szczerze. Ja go wyparłem z pamięci zaraz po obejrzeniu. Jedyne, co warto w nim zobaczyć to końcowa scena, która też była swoją drogą, bardzo przewidywalna po zakończeniu 6x10. Co do reszty: zaoszczędźcie sobie 45 minut życia.
Ale na szczęście milion razy lepiej robi się od 6x12.
Po pierwsze: nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie Sue Dearbon jest prawdopodobnie najlepszym serialowym nabytkiem od czasów Patty Spivot. Jest po prostu DOSKONAŁA!!! Zadziorna, charakterna, z poczuciem humoru, bezbłędnymi ripostami. Po prostu WOW! A końcowy twist z nią (jak najbardziej sensowny z punktu widzenia scenariusza) zapowiada bardzo ciekawy wątek dla postaci. Czekam na jakiś kolejny odcinek z jej punktu widzenia, jakieś retrospekcje, po prostu cokolwiek, żeby zatrzymać postać. Wprawdzie kilka osób może razić (i raziło, z tego, co wiem), że Sue jest bardzo podobna do Catwoman. Ale mnie to absolutnie nie przeszkadza.
Po drugie: wątek Ralpha bardzo udany. Zresztą, odkąd przestał być tylko doklejonym do tła sidekickiem dla Team Flash, postać zyskała bardzo dużo. Nie jest już przerysowanym pajacem, tylko pełnokrwistą postacią. A jego drama związana z Sue jest bardzo zrozumiała. Szukał tej dziewczyny od początku, więc poznanie prawdy musiało być dla niego bolesne. Chociaż serio przyczepiłbym się do naiwności i zwykłej głupoty sceny w banku. Strasznie to było kiczowate. A tak odcinek bardzo fajny.
6x13 z kolei to pierwszy naprawdę udany odcinek z Groddem w roli głównej. Bardzo dobre efekty CGI, fajna walka goryli (coś, czego nie było w odcinku z atakiem na Central City) i bardzo fajny wątek główny. Widać, że, ktokolwiek pisał scenariusz naprawdę czuję tą komiksowość. Wykorzystanie komiksowych motywów (Grodd mający dostęp do Speed Force to odniesienie do nowych komiksów z Flashem), ukłon w stronę Firestorma, powrót Pied Pipera. Jak najbardziej na plus. Jedynie Chester i Kamilla mi nie pasowali w tym wszystkim. Dobrze rozumiem, że starali się, jak najlepiej Barry’emu pomóc, ale jednak, nikt nie zastąpi Caitlin i Cisco. Brakowało mi takiego emocjonalnego wydźwięku, więc Chester i Kamilla po prostu się do tego nie nadawali. Zbyt słabo znają Barry’ego.
Za to 6x14 to, obok odcinków z „kuszeniem” Barry’ego najlepszy odcinek w tym sezonie. Ponownie, bardzo dobre wykorzystanie motywów komiksowych (Barry tworzący własne Speed Force, Eobard opętujący Nasha – fajne odniesienie do komiksowego Rivala i serialowego Savitara btw.), powrót Wally’ego. Pamiętam, jak tą postać krytykowałem, ale od 3 sezonu Legend Wally radzi sobie całkiem nieźle, a w tym odcinku dużo fajnego pokazał. Może poza fochem na Barry’ego, jakoby ten nikomu nie powiedział o problemach ze Speed Force (zwłaszcza, że sam Wally tak naprawdę nie był pewny co się dzieje, więc o co tyle hałasu?) Całkiem sensowne tłumaczenie „śmierci” Speed Force (zaskakujące – to nie Barry coś nawywijał, tylko Spectre i cała sprawa z Kryzysem). Ale, przeciwnik odcinka bardzo sztampowy. Szkoda, że z tego Turtle’a po raz kolejny robią villaina na jeden odcinek, podczas gdy to jest postać, która na upartego mogłaby być nawet przeciwnikiem sezonu (polecam poczytanie o postaci).
Jeszcze słówko o Eobardzie. To już się robi nudne, moim zdaniem. Ja rozumiem – Reverse Flash to nemesis Barry’ego, ale Eobard już od ładnych paru sezonów robi za wytrych scenariuszowy. Naprawdę, pomyślcie ile razy on już umierał, a potem w niewyjaśnionych okolicznościach powracał cudownie ozdrowiony (za każdym razem z zupełnie innymi cechami osobowości, zwróćcie uwagę). Drodzy scenarzyści, co za dużo, to niezdrowo. Więc może ktoś pomyśli o definitywnym uśmierceniu Thawne’a. Są inni przeciwnicy speedsterzy. Gdzie jest Godspeed? Cobalt Blue? Black Racer? Red Death? Meena Dhawan? Już przestańmy na siłę wałkować Thawne’a, kiedy postać została tak wyeksploatowana, że już nic nowego i świeżego raczej nie pokaże. Zwłaszcza, że on już się robi takim stereotypowym czarnym charakterem. Ciągle tylko grozi, że zabije Flasha i jego przyjaciół, a mimo to, tego nie robi. Gdzie ten Thawne z 1 sezonu Flasha, czy 2 sezonu Legend, gdzie jego obecność i motywacje, jak najbardziej miały sens?
Moja ocena poszczególnych odcinków.
6x10 – 5/10
6x11 – 0/10
6x12 – 7/10
6x13 – 8/10
6x14 – 8/10
Nie chce mi się nawet komentować odcinków ale skoro już tutaj zajrzałem z powodu Covid-19 :p to równie dobrze mogę się odnieść co do ciekawszych części wypowiedzi :)
Paradoksalnie, odcinek 6x11 o 'Walentynkach' uważam za jeden z tych lepszych. Właśnie ta ilość kiczu była tak absurdalnie głupia, że aż śmieszna (normalnie ryczałem ze śmiechu na 'finałowej' konfrontacji Flasha z Amunet i Gold.. coś tam :D). W sumie odcinek bardzo podobał mi się stylistycznie bo przypominał odcinki Legend i może to dlatego. Nie mniej.. pośmiałem się trochę więc odcinek zawsze na propsie i nie ma znaczenia, że był 'głupi' lub że ilość kiczu wylewała się z ekranu hektolitrami.. łez :D
btw. nie ma sensu przyrównywać Diaza do Amunet - pierwszy był 'villainem' sezonu a druga pojawia się raz na jakiś czas gościnnie. To jak porównywać Merca (wstawić dowolną wypasioną furę) do "Malucha" i powiedzieć, że to i to też auto.
Występ gościnny Ramsey'a w rzeczy samej na plus ale aktor ma taki już swój urok, że nie sposób go nie lubić. Odcinek raczej 'domknięcia' wątku Olivera przy użyciu odcinka i wątku Barry'ego we Flashu. Nie wiem w sumie czy to było potrzebne ale niech im będzie.
Co do Sue: też mi się podobała :3 Nie mniej tyle mogę o niej napisać, jeden odcinek to za mało aby mnie kupić.
Co do Eobarda: wstrzymałbym się z tym eksploatowaniem postaci na tym etapie. To jego pierwszy występ po 'kryzysie' więc jestem ciekaw co w jego sprawie się zmieniło (jeśli oczywiście to poruszą - jeśli nie, to fakt, potrzebny tu na cholere).
Osobiście oglądam z przyzwyczajenia i wtedy, kiedy mam na to ochotę. Serial jak dla mnie mógłby się już skończyć ponieważ po 'kryzysie' widziałem małe światełko w tunelu ale zgasło, za nim mogło rozświetlić całą resztę.
A, faktycznie. Nie zapominajmy o Covid-19. Nawiasem mówiąc, życzę zdrowia i wytrwałości z tym związanej.
Rozumiem koncepcję odcinka walentynkowego, ale na litość boską, nawet według tego standardu, ten odcinek był strasznie kiczowaty, ale według mnie, więc szanuję i rozumiem, że mogło Ci się podobać. Ale, dziwne, w Arrowverse było już kilka tego typu odcinków, a każdy jakoś mi się podobał. Czy to odcinki 2x13 i 5x13 Supergirl, 3x14 Flasha (ten z atakiem goryli), czy zeszłoroczny Legend z tym hinduskim bogiem pożądania (chyba 4x11). Nie wiem, być może to też kwestia Amunet, której zwyczajnie nie cierpię od jej pierwszego pojawienia się w serialu.
I, rzeczywiście, zapędziłem się z tym porównaniem. Prędzej mógłbym porównać Amunet do któregokolwiek z powracających przeciwników, a nie main villainów. Ale i na tym polu, Amunet wypada żenująco
Występ Ramseya i ten wątek pamięci o Oliverze, z mojego punktu widzenia jest jak najbardziej zasadny dla Flasha. Przecież Oliver był mentorem i najlepszym przyjacielem Barry'ego i to on go przekonał do wykorzystywania mocy dla dobra ogółu. Zaś, co do aktora, masz 100% racji. Davida Ramseya (i postać Diggle'a tym samym) nie da się nie lubić (pomijając ten nieszczęsny wątek "focha" na Olivera w Arrow S6).
Sue wróci w 6x16, więc jeszcze trochę jej dostaniemy. Poza tym, zważywszy, że w komiksie jest żoną Ralpha, to chyba twórców do czegoś zobowiązuje.
Odnośnie Eobarda, jeszcze nie widziałem 6x15, ale ponoć ten odcinek nie wnosi kompletnie nic do "wojny" RF z Flashem. Tak wynika ze spoilerów. I normalnie bym się zgodził, że wersja postaci "post - crisis" byłaby odświeżeniem, ale w przypadku Eobarda, sprawa jest inna. To jest ciągle ta sama postać, bo, jak sam powiedział w S5, przez swoje połączenie z Negative Speed Force jest odporny na zmiany linii czasu. Dlatego pamięta swój czas, jako Wellsa, ma wspomnienia time remnanta z Legend i nauczyciela Nory. Słowem, facet jest w osobliwy sposób "nieśmiertelny", ale ta "nieśmiertelność" zaczyna się robić trochę nużąca.
Właściwie całe Arrowverse takie jest. Jak już nie ma czego oglądać, w chwili wieczornego odstresowania można obejrzeć, ale chyba nikt nie myśli, że to są jakieś ambitne produkcje. Takie guity pleasure. Sam tak do tego podchodzę.
Cóż, pozdrowienia dla Ciebie w związku z całą sytuacją z wirusem.
Ten odcinek Legend z zeszłego roku o hinduskim bosku pożądania jest nie do podrobienia i chyba ciężko będzie go pobić (na samą myśl śmieje o scenach z Rayem i Norą :D). Nie mniej chciałem po prostu zaznaczyć, że taki odcinek jeszcze mnie bawi ale ogólnie odcinki Flasha nie mają nic ciekawego do zaoferowania (tak, tak, zaraz ktoś mi odpisze, że po co oglądam itp.itd. i może ma rację ale każdy ma swoje gulity pleasure jak napisałeś (ja mam ich nawet parę haha)). Tak samo ze wspomnianymi przez Ciebie s1 i s2 - to było apogeum perfekcji tego serialu (nie, że było idealnie ale świetnie się oglądało, historia się nawet kleiła i nie odstawiała głupot a potem.. potem była już ciemność). Nic dziwnego, że ludziom się CHCIAŁO komentować, imo :)
Nie przeczę, Amunet jest żenująca, chciałem tylko zwrócić uwagę, że przyrównanie było nie na miejscu :p
Niech Ci będzie :) W sensie: mi to lotto ogólnie bo od razu nasuwają mi się myśli, że ostatni sezon Arrow był niedopracowany a samo zakończenie wątku Olivera w zasadzie poprzez odcinki 'kryzysu' był.. no nie wiem, ale jeśli przeciętny Kowalski oglądał tylko ten jeden jedyny serial z Arroverse to strasznie kiepsko 'koniec' Olivera wypada (bo nie da się tego nie obejrzeć nie obejrzawszy całego crossovera). Ale fakt, dla samego Barry'ego można było to zrobić, czemu nie. Ja po trochu liczyłem, że Dig wpadł z pierścieniem mocy ale zagalopowałem się :P
btw. masz rację, 'foch' to jeden z tych momentów, kiedy rzeczywiście Johna dało się nie lubić (jeden też z tych, kiedy scenarzyści chcieli aby 'obraził' się na Olivera za wszelką cenę, nawet za cenę zrobienia z Johna debila..)
Dzięki za info! Nie wiedziałem heh :)
No i tak oglądam Flasha - zapomniałem albo nawet nie zwróciłem uwagi podczas s5, że Thawne coś takiego powiedział.. Również nie widziałem najnowszego odcinka, jeszcze nic nie skomentuje, może po obejrzeniu.
Również pozdrawiam (co tak oficjalnie, apokalipsa jaka czy co? :P)
Jak dla mnie nie ma żadnej apokalipsy :D Chociaż, jak patrzę na zachowania ludzi (w moim otoczeniu i nie tylko) faktycznie, można pomyśleć, że świat się za chwilę skończy.
Największym paradoksem guilty pleasures jest to, że wiesz doskonale, że to są produkcje niedopracowane, ale jednak, jeśli chcesz odpocząć, czy odstresować się po ciężkim dniu, nie ma nic lepszego. A to co piszesz o S1 i S2 Flasha - nie ma chyba osoby, która nie myślałaby podobnie do Ciebie. Powiem Ci, że ja byłem wręcz zdumiony tym, jaki S1 był złożony, biorąc pod uwagę standardy The CW. A Eobard jako main villain był jednym z ciekawszych w serialach telewizyjnych. S2 też był przedni, choć pod sam koniec zaczął lekko obniżać loty. A od S3 - równia pochyła. Obecny S6 jest, w mojej opinii i tak lepszy od trzech poprzednich, choć obecny wątek jest dużo gorszy od Bloodworka. Także rozumiem ludzi, którzy stracili "serce" do tego serialu.
Fajnie, że wspominasz o Arrow S8, bo rzeczywiście, to bardzo specyficzny ruch, żeby historię Olivera zamykać z myślą o Kryzysie. Tym bardziej, że (jak trafnie to dostrzegłeś) do zrozumienia tego sezonu konieczne jest zapoznanie z całym uniwersum. A na oglądanie sześciu seriali równolegle ze sobą mało kto ma czas. I śmierć Olivera, dla osoby, która (hipotetycznie) ogląda tylko Arrow, jest antyklimatycna i zwyczajnie niezrozumiała.
A przy okazji, muszę powiedzieć coś odnośnie Kryzysu. Nie wiem, jak dla Ciebie, ale nahajpowali to wydarzenie do granic możliwości, a rezultat końcowy jest w dużym uproszczeniu rozczarowujący. Owszem, czegoś takiego jeszcze nie było, ale cały ten Kryzys jest jednym wielkim fanserwisem z chaotycznym i niepoukładanym scenariuszem. Ale tak: dajmy Tytanów, Lucyfera, Doom Patrol, Smalville, Kingdom Come, Kevina Conroya, a kto by się tym przejmował ? Już nie wspominając o iście idiotycznej końcówce : Anty Monitor przeżywa, bo tak. Nie ma żadnego tłumaczenia. A to w jaki sposób go pokonali, to po prostu na płacz się zbiera. Zmniejszyć go do poziomu subatomowego (w każdym razie tak zapamiętałem z odcinka) i tyle. Najpotężniejsza istota w Arrowverse pokonana.
A teraz pytanie: po cholerę w takim razie były te wszystkie górnolotne plany i strategie Mara Novu, wybitnego naukowca, niemalże boskiej istoty z nieograniczoną potęgą i inteligencją. Taki geniusz, a nie wpadł na pomysł zmniejszającego granatu.
Ogólnie 2019 rok nie był łaskawy dla wszechpotężnych villainów wielkich uniwersów.
- Night King zginął pokonany, jak trzeciorzędny leszcz (do dzisiaj mam traumę, jak sobie to przypomnę),
- Anty Monitor pokonany w kiepski sposób,
- Co do Thanosa - sam nie wiem, jakby go ocenić. W Infinity War skradł każdą scenę, w Endgame niestety było już gorzej (ale rozumiem zabieg, bo to była wersja podróżująca w czasie).
Ale, wracając do tematu Kryzysu, rozczarował mnie. A już w porównaniu do takiego "Crisis on Earth-X" wypada wyjątkowo blado. Tam przez cztery godziny nie mogłem się oderwać od ekranu z tych emocji i - uwaga, powiem bluźnierstwo - śmierć Martina i późniejsze jej konsekwencje wywarły (przynajmniej na mnie) sto razy więcej emocji niż śmierć Olivera, "założyciela" i głównego bohatera Arrowverse w Kryzysie! Cóż, może jestem dziwny, ale tak właśnie uważam.
Co do "faktu" o Eobardzie - nie martw się. S5 był tak kretyński, że najpewniej w natłoku jego ogólnej głupoty po prostu nie zwróciłeś uwagi na ten szczegół.
BTW. Oglądałeś może już pierwszy odcinek "Westworld" ? Bo zastanawiam się, czy zrozumiem fabułę S3, skoro minęły dwa lata od finału dwójki, czy raczej zrobić sobie powtórkę całości.
Mam trochę odwrotnie: s1 z Eobardem był świetny ale to s2 z Zoomem i nowym Wellsem aka Harrym był prześwietny. Sam pomysł, że psychopatyczny morderca dostaje moce speedstera jest chory :D (w pozytywnym sensie) Odcinek bodaj nr6 to nadal jeden z najwspanialszych jakie widziałem w tego typu serialach: 'złamanie' bohatera po prostu robi wrażenie a jeszcze dowalili takim cliffhangerem! :D
Możemy jeszcze odbić piłeczkę i z drugiej strony znaleźć plusa: jeśli popatrzymy przez pryzmat całego uniwersum to śmierć Olivera jest wręcz.. 'boska'. Szkoda tylko właśnie, że odbyła się ona kosztem samego oryginalnego serialu.
Napiszę Ci, że ja już gdzieś na którymś forum (pewnie Arrow albo Legend) rozpisałem się nad kryzysem więc drugi raz pisać mi się nie chce nad tym badziewiem :P Ogólnie zgadzam się :)
Proszę Cię, nie wspominaj o Nocnym Królu.. już mi się krew gotuje xd
Tak, oglądałem. Również 2 lata przerwy więc napiszę tylko tyle, że.. nie warto robić powtórki, to całkiem 'nowy start', wystarczy pamiętać z grubsza o co się rozchodziło w s2 (no i jest przypominajka na początku więc naprawdę nie ma co powtarzać). Jak podchodziłem do pilota s3 to również miałem rozkminę czy to ma sens haha, ale naprawdę nie trzeba robić powtórek. Bez spoilerów, "nowy start" jest naprawdę świeży i o ile wiadomo, co się wydarzyło na koniec s2 to tutaj dostajemy masę nowych informacji i parę nowych bohaterów, z którymi styczności i tak nie mieliśmy do tej pory.
Harry Wells - bezdyskusyjnie najlepsza wersja Wellsa w całym serialu. Każdy inny nie dorasta mu do małego palca u nogi :D Zaś co do Zooma : zgadza się, pomysł na postać był bardzo oryginalny i przez większość S2 bardzo konsekwentnie realizowany, ale przynajmniej dla mnie siadł kompletnie w ostatnich odcinkach, kiedy to scenarzyści wymyślali mu coraz bardziej absurdalne motywacje.
75% sezonu - zdobyć lekarstwo na Velocity-9
2x19 - sprawić, żeby Caitlin go pokochała,
2x20-2x22 - podbić Earth-1 (wprawdzie nie wiem, od kiedy podbicie jednego miasta jest równoznaczne z podbiciem całej planety, ale niech im będzie),
2x23 - rozwalić całe multiwersum (bo tak).
OK, to był psychol, a tacy rzeczywiści psychopaci mniej więcej myślą w podobnie chaotyczny i niepoukładany sposób, ale jednak znacznie bardziej pasują mi villaini z jedną, konkretną motywacją, niepolegającą na "kill them all". Dlatego Eobard zawsze pozostanie moim ulubieńcem. Nie dość, że niebanalna motywacja, to bardzo złożony i plastyczny charakter (przynajmniej w S1). Ale S2 też uwielbiam, a odcinek 2x6, to chyba najlepszy odcinek całego serialu.
Wiesz co, odnośnie śmierci Olivera - ten wątek można różnie rozpatrywać. Ale fakt - zważywszy, że on "otworzył" całe to uniwersum, zainspirował innych ludzi do bycia bohaterami, zawsze był (może nie w centrum, ale w znaczący sposób) powiązany z tymi wszystkimi koncepcjami, jego śmierć była pięknym ukoronowaniem jego podróży. A zaczynał, jako street-level hero.
OK, lekki sarkazm. Nie ma sensu wspominać Nocnego Króla, bo w całym S8 były dużo gorzej spartolone wątki : moje "ulubione" to Daenerys-wariatka (bez żadnego powodu, bez podbudowania pod to, po prostu jej odbiło i już), zmasakrowany u swojego kresu Jaime Lannister, który po całym character development, stwierdził, że on jednak kochał, kocha i będzie kochał toksyczną, chorą psychicznie masową morderczynię, która zniszczyła mu życie i chciała go zabić, Branuś na tronie, mimo, że przez cały serial nie zrobił absolutnie nic, skretyniały Tyrion (i Varys, przy okazji). I mógłbym tak cisnąć bez końca, ale dla własnego (i Twojego) spokoju się już powstrzymam.
Na szczęście obejrzałem już pierwsze odcinki Westworld S3 i seans tego serialu to było najlepsze telewizyjne doświadczenie od czasu trzeciego sezonu Daredevila i drugiego sezonu Dark. Wszystko na swoim miejscu. Charyzmatyczne postacie, niebanalne rozważania filozoficzne (patrzcie i uczcie się, jak się powinno pisać tego typu dialogi, bądź monologi), całkowicie nowe otwarcie, większa "spójność" narracyjna (w S2 przedobrzyli ze skomplikowaniem fabuły, mimo, że lubię rozkminiać, było tego po prostu za dużo) i to cameo w 3x2 (podsumowanie GoT - mistrzowskie - spoiler alert : to był pomysł George'a R.R. Martina, twórcy to przyznali). Dwie godziny upłynęły mi jak z bicza strzelił i czekam na kolejne odcinki.
Wybacz, że odpowiadam dopiero teraz. Pozdrowionka :)
Widzę, że nie tylko ja nadrabiałem Flasha w czasie "aresztu domowego" ;) Nie zamierzałem już wracać do tego serialu, ale w końcu nuda wygrała, wiesz jak jest. Jak wrażenia? Cóż... pokryzysowy Flash, podobnie jak ten przedkryzysowy, nie ziemi mnie ani nie grzeje. Pomysły scenarzystom skończyły się kilka sezonów temu i teraz ciągną to z musu. Co widać nad wyraz wyraźnie.
Jasne, ludzie nie śledzą perypetii superbohaterów dla kompleksowej i wielowymiarowej fabuły, ale na litość... jak połowa Twoich wątków istnieje dzięki założeniu, że Team Flash to ameby nie potrafiące dodać dwa do dwóch to coś poszło bardzo nie tak. Zresztą, przez pierwsze 2-3 sezony umieli prowadzić historię tak by miała ręce i nogi.
I w tym momencie moglibyśmy się rozejść, ale skoro już się zebraliśmy i podjęliśmy pierwszą od miesięcy dyskusję w tym dziale to podzielę się swoimi wrażeniami. I tak nie mamy nic lepszego lepszego do roboty ;)
1) Najbardziej bawi mnie przenikliwość umysłu Iris, w końcu jest dziennikarzem śledczym. Eva trzy raz zmieniła wersję, ale nie budziło to jej podejrzeń. Tak samo nie spytała czyje ręce ją wciągnęły czy gdzie podziała się Mirror Eva. No i akcja z poparzonymi rękoma. Pierwsze co pomyślałem to "niech Iris spróbuje, siedzi tam raptem kilka dni, może na nią Wymiar Lustrzany jeszcze tak nie wpłynął", ale nie... poddajmy się i nigdy nie wracajmy do tematu.
2) Idąc dalej, Eva to naprawdę villain tego półsezonu? Ja wiem, że zgrywa przed Iris niewiniątko, ale widz potrzebuje zobaczyć w niej złoczyńcę a tymczasem ona jest zagubionym odludkiem nawet gdy Pani Redaktor nie ma w pobliżu. A i jak to możliwe, że przez te 6 lat nikt nie zajrzał do jej biura?
3) Co do Mirror Iris to ja utrzymuję, że Barry zauważył podmiankę, ale siedzi cicho, bo nowy model jest lepszy od starej XD Swoją drogą rozbawiło mnie, że Lustrzanka najwiarygodniej oddała swój pierwowzór kiedy intencjonalnie doradzała Flashowi najgorzej jak potrafiła.
4) Nie wiem co jest zabawniejsze? To, że Cisco utrzymuje, że została jedna Ziemia? Czy to, że tylko on się tym przejął? A może to, że tylko Nash odczuł skutki i został opętany przez Wellsa, który nawet nie był Wellsem?
5) I skoro o Reversie mowa to mam mieszane uczucia. Z jednej strony odcinek z egzorcyzmami był bardzo solidny. Z drugiej... ileż można? Ja wiem, że Eobard to nie jest kolejny złoczyńca, tylko nemezis Flasha, ale ja to już straciłem rachubę ile razy "zabili go, ale uciekł". Normalnie jak Kenny z South Parku.
6) Duży plus za Sue Dibny. Dobrze zapisana, dobrze zagrana i było czuć chemię między nim i Ralphem. Lubię jego postać, więc cieszy mnie, że dostał własny, pełnoprawny odcinek.
7) Plusik też za Nasha. Może nie jest moim ulubionym Wellsem, ale miło, że rozwijają jego postać. Mogli poprzestać na "wypuścił Anty-Monitora... przypau", ale dali mu wątek z Alegrą. Ciekawe dokąd to wszystko zmierza?
8) Za to olbrzymi minus za Panią Wiaderko. Nie cierpię nic co jest związane z tą postacią. Słaby koncept, durne moce, kiepskie wątki, beznadziejna gra aktorska, mimika jak w kabarecie i niezrozumiały akcent. A oni dali jej cały odcinek... i to walentynkowy. Nie, dziękuję.
Jestem w stanie przyjąć, że ludzie nie śledzą perypetii Flasha, bo, bądźmy szczerzy S4 i S5 już powodowały gorzki płacz nawet u najbardziej hardcore'owych fanów tego serialu. Ale, jak piszesz, skoro i tak człowiek się nudzi, to i z braku laku obejrzy.
1) Co do Evy pisałem to w tym i jeszcze innym wątku: przedstawiła Iris swoją koncepcję wymiaru lustrzanego. Ale jakoś Iris nie zwróciła uwagi na oczywistą sprzeczność jej historii z prawdą: ot, "Mirror Iris" powstała po wchłonięciu oryginału sama z siebie, ale jakoś "Mirror Eva" nie spaceruje sobie w świecie realnym i to zupełnie nie budzi podejrzeń DZIENNIKARKI ŚLEDCZEJ!!! Przy okazji, jak zauważyłeś, zgrabnie pominęła fakt, że do lustra porwały ją czyjeś ręce. Ja dodam jeszcze coś z odcinka z egzorcyzmem : rozmowa z "Mirror Iris" i "Mirror Kamillą" .
"Nie mam wiele czasu. Iris nie ma w pobliżu, więc zlecę wam zadanie" - to gdzie w takim razie polazła Iris, skoro w poprzednich odcinkach siedziały w jednym miejscu ? A poza tym, nawet zakładając, że Mirror World jest większy niż tylko gabinet Evy, to czy w takim razie Iris nie powinno zainteresować tajemnicze znikanie swojej "współlokatorki" ? Pewnie to taki sam przypadek jak w sezonie 2 z Zoomem/Garrickiem, gdzie Garrick sobie tajemniczo znikał na parę odcinków i nikt nie zadawał pytań. Dziwnym trafem, w tym samym czasie aktywnie działał Zoom.
2) Pisałem w swoich przemyśleniach odnośnie odcinka z egzorcyzmem, że ja już w sumie nie wiem, kto tu jest głównym villainem i o co w ogóle chodzi w tym głównym wątku. Przykład: Eva mówi lustrzanym sobowtórom, że sprzedała ten pryzmat do Mercury Labs przed swoją śmiercią (6 lat wcześniej). Black Hole (frakcja Carvera) istnieje przez ten sam okres czasu, bo od wybuchu akceleratora, a jakoś dopiero teraz Carver zaczął się tym urządzeniem interesować, podczas gdy mógł je wykraść spokojnie te kilka lat wcześniej. Czy ktoś jest mi w stanie racjonalnie wytłumaczyć, gdzie jest logika i metoda w tym szaleństwie ?
I fakt, skoro Eva McCulloch ma być tym rzeczywistym villainem, to niech scenarzyści wreszcie zrobią cokolwiek, żeby to pokazać. To oczywiste, że obecnie ona urabia Iris, udając zagubioną i nieporadną, ale ile to jeszcze będzie trwać ? Skończy się na tym, że Eva, jako villain, będzie mieć tyle czasu antenowego, co Savitar w S3.
3) Wiesz co, nie myślałem o tym w ten sposób. Ale coś jest ewidentnie nie tak, skoro każdy (poza Barrym najwidoczniej) dostrzega te zmiany. Moje ulubione momenty odcinka 6x15, to jak Joe patrzy na "Mirror Iris" wyłapując oczywiste różnice charakteru. A Barry'ego jakoś to nie rusza.
4) Z tą "jedną Ziemią" to oni sami się zdecydować nie umieją.
Koniec Kryzysu: istnieje Earth-Prime, Earth-2, Earth-9, Earth-12, Earth-19, Earth-21, Earth-96 i ponoć Earth-167 (Smallville)
Parę odcinków później : Wieloświat już nie istnieje. Earth-Prime jest jedna jedyna.
I lepiej:
Supergirl: wszyscy uchodźcy (sobowtóry) z Wieloświata przenieśli się na Earth-Prime.
Dwa odcinki później w Batwoman:
Na jednej Ziemi nie mogą istnieć równolegle dwa sobowtóry (LOL) .
Tylko szkoda, że jakoś Hunter Zolomon z Earth-2 żył sobie na Earth-1, nie przejmując się egzystencją swojego sobowtóra z Earth-1. A taka Dr Light z Earth-2 (Linda Park) to też bodajże od czasów ucieczki przed Zoomem też spbie żyła na Earth-1, gdzie miała sobowtóra (wiem, że mówię o czasach przed Kryzysem, ale czym się różni jedno od drugiego?)
5) Obecność Reverse'a już od trzech sezonów nie ma jakiegokolwiek sensu z punktu widzenia fabuły. Mam tak samo, jak Ty. Jego już chyba zabili ze trzy razy i zawsze jakimś cudem powracał. I to w jakim stylu. Nie wiadomo dlaczego, ciągle ma twarz Wellsa, a co jeszcze dziwniejsze, jego osobowość jest co sezon drastycznie inna. Teraz pała, jak to określiła Cecile "morderczą nienawiścią", tylko DLACZEGO? Dlaczego nagle chce zabić Flasha, podczas gdy w poprzednich sezonach nie zależało mu na jego śmierci? Gdzie się podziały jego ciepłe uczucia względem Cisco i Caitlin? Nie wiadomo. I po raz kolejny on nie został zniszczony, tylko wypędzony. Już widzę, że w S7 znowu poświęcą dwa odcinki na jego postać. Po prostu mielą go już do porzygu, za każdym razem coraz gorzej.
Co do punktów 6 i 7, zgadzam się w całej rozciągłości. Co do Pani Wiaderko, jak ją pięknie nazwałeś, również.
Natomiast, utrzymuję to, co już napisałem. S6 mimo oczywistych wad i tak jest dużo lepszy niż gnioty jakimi były S3, S4 i S5. Tamtych nie mogłem oglądać. Natomiast tutaj nie mam jakichś wielkich problemów, ale i tak odcinki z Bloodworkiem przewyższają obecny wątek pod praktycznie każdym względem.
2) Czytając Twoją odpowiedź wychwyciłem kolejną nieścisłość. Dlaczego Carver chciał ukraść ten dynks? Nie mógł go odkupić? Mercury Labs i tak do niczego go nie używało, tylko gnił w sejfie nie wiadomo jak długo. No i z jakiej paki CCPD dysponuje cudzą własnością bez wyroku sądu? Black Hole chciało porwać wihajster? Dobra, to wysyłamy do Argus a właściciela nawet nie pytamy o zdanie. I jaki plan ma teraz Eva? Niech fotografka ukradnie z konwoju. Powodzenia... Nie prościej byłoby jakby Mirror Iris podmieniła na kopię, którą dostała od Evy?
3) Tu akurat ironizował ;) Niemniej wątek jest o tyle kuriozalny, że przez bite pięć sezonów tłukli jak wielka miłość łączy Barrego i Iris. Są nawzajem swoimi drogowskazami, bez siebie żyć nie mogą i wystarczy, że spojrzą i już wiedzą. Tak było raptem parę odcinków temu jak Bloodwork opętał Flasha. Wystarczyły dwa zdania by zauważyła, że to nie jest jej mąż. Ba... przypomnij sobie od czego zaczął się S04. Thinker porwał Iris by wyciągnąć Flasha ze Speed Force. Siedząc w innym wymiarze wyczuł, że coś zagraża jego żonie. A teraz co? Ma pod nosem oczywistą podmiankę i zero podejrzeń... a minęły już całe tygodnie.
4) Szczerze powiedziawszy to nie wiem co Supergirl i Batwoman mają do powiedzenia. Nie śledzę tych seriali, są zbyt lewicowe jak na mój gust. Flasha da się jeszcze strawić. Chociaż od czasu do czasu miewają dziwne akcje (#feminism).
5) Technicznie rzecz biorąc samobójstwo Eddiego wymazało istnienie Reversa i nie powinien już nigdy więcej pojawić a oni go przywracają co sezon oferując wyjaśnienia wątpliwej jakości czy w ogóle ich brak. Jest to o tyle zabawne, że w komiksach obawa przed byciem wymazanym definiowała jego postać. Bardzo by chciał zabić Flasha, ale nie zrobi tego bo trafiłby do piachu razem z nim. A tutaj? Umiera, ale przeżywa... bo tak.
9) Jeszcze jedno pytanie, czemu energia Spectra zabijała Speed Force? Pomijam, że ten byt nie działa w ten sposób, ale... tylko mi to śmierdziało retconem dodanym scenariusza za pięć dwunasta by Barry nie wyglądał tak źle w oczach widzów.
10) W sumie to mogę się zgodzić. S6 jest dużo lepszy od S3-5. Podzielenie na pół dobrze mu zrobiło. Dzięki temu mogą opowiedzieć dwie samodzielne historie dziejące się w normalnym tempie bez dziwny przestojów i innych tanich zagrywek jak u Cykady, który błyskał niczym Zespół R ;)
2) - faktycznie, z jakiej paki policja trzyma cudzą własność bez wyroku sądu ? Tu pewnie działa taka sama "logika", jak w Arrow S6 - Olivera również zamykają w więzieniu federalnym bez procesu, tłumacząc się ugodą. Jeszcze przytoczyłbym przy okazji Arrow S3, gdzie Lance bez jakichkolwiek racjonalnych dowodów, motywowany wyłącznie osobistą nienawiścią do Olivera organizuje na niego obławę, bo Ra's al Ghul mu powiedział, że jest Arrowem. Tak działa wymiar sprawiedliwości w Arrowverse. Czasem się zastanawiam, po co w ogóle w tym uniwersum są jakiekolwiek tego typu instytucje.
Co do Carvera, pełna zgoda. Skoro mu na tym zależało, mógł to urządzenie zdobyć legalnie, nie ściągając na siebie niepotrzebnej uwagi. A co do sposobu zdobycia urządzenia przez klony, nie było tutaj błędu. Było tak, jak piszesz. Mirror Iris mówiła Evie, że podczas gdy CCPD było zajęte walką z Sunshine, włamały się do magazynu i podmieniły urządzenia. Więc do Argus pojechała lustrzana kopia. W finałowej scenie było to wspomniane.
3) - i przy tej okazji widać, że "scenariusz" usprawiedliwa każdy absurd postaci.
Powiem z własnego doświadczenia. Mam kilku przyjaciół, którzy NATYCHMIAST wyczuwają zmianę w moim zachowaniu, jeśli coś jest nie tak, bo po prostu znamy się, jak rodzina.
I teoretycznie Iris realizowała ten warunek, kiedy po sekundzie zgadła, że Bloodwork zamienił Barry'ego w Negative Flasha. I, tak, jak mówisz, to samo na początku S4 z Barrym. A teraz, jakby dostał zaćmienia. I przy okazji, w ogóle ma gdzieś to, że "Iris" bardziej troszczy się o kwestię Carvera, niż o zdrowie i życie własnego męża. To też nie budzi podejrzeń.
Co do punktu 4, w takim razie nie wchodzę w temat, ale zapewniam Cię, że takie właśnie tłumaczenia serwowali scenarzyści (jedne przeczące drugim).
5) Tak przy okazji, dzięki za przypomnienie, że kwestia Eobarda już od znacznie dłużej nie ma sensu. Skupiłem się tylko na tym, co mówił w S5 o Negative Speed Force, a jakby się tak zastanowić...
a) skoro Negative Speed Force chroni go (rzekomo) przed zmianami w czasie, to tym samym samobójstwo Eddiego w ogóle nie powinno go dotknąć (a dotknęło, bo paradoks go wymazał). Można to (jakoś) wytłumaczyć tym, że w S1 nie miał normalnego połączenia ze źródłem, korzystał tylko z tachionów i to jego pole ochronne nie działało w tamtej chwili, więc mógł zostać wymazany
Ale to jest strasznie naciągane tłumaczenie, chociaż zgadzające się z komiksem i wydarzeniami S1- Thawne cofa się w czasie, zabija matkę Barry'ego, bo chcę straumatyzować go na tyle, żeby nie został Flashem. I, jak sam przyznał, to mu się udaje, bo w tej samej chwili traci połączenie z Negative Speed Force.
b) ponownie, skoro nie podlega prawidłom "normalnego" Speed Force to dlaczego w Legendach ścigał go Black Flash ? Wymazując go, przy okazji.
Zresztą, szkoda się nad tym zastanawiać, bo podróże w czasie działają tutaj tak, jak chce piszący scenariusz. Jakbym miał jeszcze dorzucić trzy grosze, to sam koniec S5 się kłania. Przez Eobarda, Nora zostaje usunięta z rzeczywistości. Znaczy to, że nigdy nie spotka Thawne'a, nigdy nie cofnie się do czasów DeVoe, nigdy nie powstanie Cykada (w sensie Dwyer, bo jakiś tam David Hersch by powstał) i w ogóle S5 w ogóle nie powinien mieć miejsca, bo nic z tego się nie wydarzyło :)
9) Nie pamiętam już, jak to było ze Spectrem, ale chyba (nie jestem pewny) coś tam było wspomniane, że Spectre jest czymś na wzór esencji Wieloświata. Czymś, przez co powstają rzeczywistości i wymiary, dużo potężniejszym od Speed Force. Ale głowy nie dam, bo odcinki Kryzysu były tak chaotyczne, że zapewne coś mi umknęło.
10) W istocie, tu trzeba twórców pochwalić za tego typu koncepcję, bo już miałem dosyć sezonów z jednym wątkiem na 23 odcinki. Ale, szczerze, to też zależy od wątku, bo ten "półsezon" to istny groch z kapustą, nie wiadomo o co w nim chodzi. Poprzedni z Bloodworkiem był bardziej spójny, a i sama postać była dużo ciekawsza niż Mirror Masterka i Black Hole. Nie wiem, może się coś wyklaruje przez te pozostałe 7 odcinków, ale w S7 zaakceptowałbym koncepcję : nie-sprinter na połówkę sezonu, w drugiej połowie sprinter na villaina. Ale ogólnie, to co jest, nie jest tragiczne i widać, że ktokolwiek odpowiada za serial obecnie, stara się wyciągać wnioski z krytyki i starych błędów. Nie zawsze się to udaje, ale na pewno nie ma też takiego bałaganu, jak w poprzednich sezonach.
2) I tak nic nie przebije Pipelinu w STAR Labs ;) Jesteś metą, więc zawieszamy Twoje konstytucyjne prawo do uczciwego procesu i będziemy przetrzymywać w celi dwa na dwa aż do odwołania. We're the good guys XD
Podmiankę światło-dynksu musiałem przegapić.
5) Powroty Reversa to czerpanie z najgorszych komiksowych wzorców. Mamy pomysł na nową historię z nieżyjącą postacią? Szybko, wskrzeszajmy ją zanim do nas dotrze jakie to głupie! Co do Nory to wymazało ją bo nie podłączyła się do Negative Speed Force w porę. Czy to samo nie powinno się stać z Thawnem? Chyba tak, ale jak widać tutaj wymazywanie działa dokładnie tak jak tego potrzebuje fabuła. Swoją drogą coś czuję w kościach, że tworzenie nowej SF skończy się powrotem Nory a'la Wally w New 52.
9) Daj spokój, Kryzys był najgorszym crossoverem w historii najgorszych crossoverów. Strasznie chaotycznie, mnóstwo fillerów, mało konkretów, punkty kulminacyjne wybitnie rozczarowujące. Jedyne co im wyszło to fanserwis, chociaż nie zawsze (co oni zrobili z moim Conroyem).
10) Ano, ciężko rozciągnąć komiksową fabułę na 23 odcinki. Miejmy nadzieję, że twórcy w końcu to zrozumieli. Co do tego półsezonu to zawiódł przede wszystkim casting. Skoro zmienili Evana na Evę to mogli upewnić się, że odtwórczyni umie zagrać villaina...
2) Tak, z tym Pipelinem to były i są niesamowite jaja. Swoją drogą, to przez sezony 1-2 to trzymali tam bodajże wszystkie mety, jakie się przewinęły przez serial. W sumie, jakby tylko chcieli, to cały Team Flash mogliby pozwać osobiście o bezprawne pozbawienie wolności, bo przecież niektórzy kiblowali tam nieraz przez cały sezon. Dopiero w S3 wpadli na pomysł skrzydła dla meta-ludzi, choć poziom wykonania tego konceptu, wołał w S4 o pomstę do nieba.
5) Jakby się nad tym wątkiem w S5 zastanowić, to, rzeczywiście - Norę zaczęło wymazywać, niedługo po uwolnieniu Thawne'a, bo nowy timeline się utrwalał. Eobarda powinno spotkać to samo, bo przecież Flash przez długą chwilę trzymał go unieruchomionego.
A tak, już przechodząc nie tyle do Eobarda, co ogólnie "wskrzeszania" martwych złoczyńców - Boże, jak ja nienawidzę czegoś takiego. Obojętnie, czy chodzi o filmy, seriale, czy książki. Pół biedy, jeżeli to "wskrzeszenie" ma faktyczne znaczenie dla historii i jest dobrze przemyślane - wtedy mogę przeboleć. Ale w Arrowverse wygląda to mniej więcej tak:
Arrow - Malcolm Merlyn ginie w walce z Oliverem w S1. Co widzimy na ekranie. W S2 cudownie ozdrowiony pojawia się, manipulując procesem Moiry. Przez cały serial nie doczekałem się wytłumaczenia, jakim cudem przeżył - jedynie pusty frazes, że "są miejsca, w których śmierć nie istnieje".
Flash - 50 śmierci Eobarda :)
Kryzys na Nieskończonych Ziemiach - Spectre/Oliver pokonuje Anty - Monitora. W odcinku Legend Anty - Monitor sobie, ot tak, powraca, jakby nigdy nie było żadnej walki u zarania dziejów.
W sumie jedyny powracający villain, który naprawdę im wyszedł to Damien Dahrk w Legendach. Jego obecność rzeczywiście była względnie sensowna, a i zadbali też o to, żeby miał co robić w każdym momencie.
9) Fanserwis to jedyne co wyszło w tym Kryzysie. A co do Conroya, nie ma chyba osoby, której by jego występ nie rozczarował. Chyba najbardziej charakterystyczny aktor w roli Batmana, w swoim pierwszym ekranowym "debiucie" i zrobili z nim takie coś. A co do reszty, jeden wielki chaos. Ale, umówmy się: twórcy tego uniwersum nigdy nie umieli udźwignąć większych, komiksowych historii. Kryzys, przypomnij sobie jeszcze nieszczęsny Flashpoint, w Arrow też zdarzały się koncertowo spartolone wątki :
Liga Zabójców w S3,
Ninth Circle w S7 (jak się zna komiksy o Green Arrow i akurat czytało się te o Ninth Circle, to szlag może trafić, jak się widziało adaptację serialową),
Richard Dragon i Longbow Hunters S6 - S7.
10) Twórcy Arrowverse, że tak powiem, strasznie wolno myślą, bo jakoś twórcy Agents of Shield przekonali się o tym już przy okazji 3 sezonu serialu i konsekwentnie od S4 rozbijają fabułę na kilka powiązanych mini-wątków w sezonie (na czym wyszli bardzo dobrze).
Tylko im życzyć, żeby z tego nie zrezygnowali, bo mimo oczywistych głupot, Arrowverse ogląda się i tak lepiej niż przez parę ostatnich lat (nie licząc Supergirl, która jest męką do oglądania, co sezon to gorszą).
A co do tej Evy, w ogóle nie widzę sensu zmiany płci postaci. Tym bardziej, że w poprzednich sezonach Harry Wells często wspominał o EVANIE McCullochu z Earth-2. Wystarczyło tą postać ukazać w wersji na Earth-Prime, ale zrobili, co zrobili. Może ostatecznie tego nie zrujnują, czego Im i Nam wszystkim życzę.
2) W MCU kontrowersje budziło nawet to czy superbohaterowie powinni być anonimowi. W Arrowverse superbohaterowie mają prywatny loch pełen nielegalnie przetrzymywanych osób i nikt nie zadaje pytań...
5) Tak, powroty Darkha w Legendach były spójne i sensowne. Co jest swoistym paradoksem. LoT zaczynało jako śmietnik twórczy do którego wrzucano wszelkie odpadki z innych serii a skończył jako najlepszy serial Arrowverse :P
9) Osobiście odnoszę wrażenie, że scenarzyści Arrowverse, a przynajmniej duża ich część, niekoniecznie czują materiał źródłowy. CW to stacja specjalizująca się w dramach dla nastolatek, więc nie dziwota, że mają takie kadry a nie inne.
Co do Kryzysu to nie umiem go przeboleć. Mieli samograj a zrobili groch z kapustą. Na Kreskówkowego Luthora zabijającego Supermanów zmarnowali cały odcinek a kluczowego dla fabuły Spectre wprowadzili w dwóch żołnierskich słowach. No i ta ostateczna bitwa w kamieniołomie, a przepraszam... zaraniu czasów XD
10) Czemu Supergirl jest męką? Nie oglądam i chętnie poznam opinię. Co do Evy to zmienili płeć by "serial był bardziej reprezentatywny". Na tej samej zasadzie Westowie stali się czarni. Bo amerykańskie stacje są na takim etapie, że dla nich ważniejsze jest to kim jest postać niż to co sobą reprezentuje.
2) W MCU każdy wątek i story arc jest planowany z dużym wyprzedzeniem (już w 2013 roku były znane tytuły filmów w 3 fazie i ogólne założenia). W Arrowverse tego nigdy nie było, nie ma i nie będzie, bo oni te wątki wymyślają na bieżąco. Przykład: śmierć Laurel w S4 Arrow. To nie jest coś, co planowali na początku sezonu. Jak sezon ruszał, wprost mówili, że nie wiedzą, kto skończy w grobie.
A skoro, nawiązałem do Flashpointu: kiedyś przeczytałem starą rozmowę z jednym z producentów Flasha i przyznał on, że pierwotnie Flashpoint serialowy miał być wątkiem na kilka odcinków, ale coś im się odwidziało i uznali, że lepsza (nie wiem dla kogo) będzie koncepcja jednoodcinkowa. Żeby nie być gołosłownym, daję link do artykułu :
https://screenrant.com/flash-speedy-flashpoint-story-resolution/
5) Pomyślałbyś w czasie pierwszego sezonu Legend, że w kilka sezonów później będzie to najlepszy serial Arrowverse ? Powiem Ci, że ja osobiście, chciałem skończyć swoją "przygodę" z tym serialem zaraz po S1, taki był beznadziejny. A tu proszę :)
9) Co do Kryzysu, można pisać elaboraty na temat co nie wyszło. A przy tym, takie spostrzeżenie. Czy tylko mnie część piąta Kryzysu (odcinek Legend) wydawała się zupełnie zbędna ? Wprowadziła tylko kompletne idiotyzmy z Anty - Monitorem i sama w sobie nie służyła niczemu, skoro konsekwencje są rozpatrywane w innych serialach. A ten monolog Olivera z końcówki i montaż światów które pozostały, można było bez trudności przenieść na ostatnią scenę części czwartej. Co do bitwy w "kamieniołomie", ja już nie mam nic do dodania, powiedziałeś wszystko, o czym sam myślałem XD
10) Czemu Supergirl jest męką ? Wiesz co, długo by wymieniać. Po pierwsze to, o czym pisałeś sam: jest tak lewicowa i upolityczniona (mówię zupełnie serio), że ciężko się na to patrzy. Szczególnie w S4 z wątkiem anty-kosmitów. Poziom nagromadzenia ideologicznego, nachalna krytyka obecnych władz USA podana w sosie młodzieżowym - nie polecam. Chwilami można odnieść wrażenie, że się ogląda political fiction, a nie serial o superbohaterach.
Po drugie : aktorstwo. Jeszcze w pierwszych dwóch sezonach można było jakoś sympatyzować z postaciami. Od S3 jest tam dno i sto kilometrów mułu. Aktorzy w ogóle nie umieją oddać wiarygodnych emocji na ekranie, a relacje pomiędzy postaciami to jest już w ogóle czarna komedia. Przykład z obecnego sezonu : Lena Luthor (dawna najlepsza przyjaciółka Kary) ma od 15 odcinków focha, że ta nie powiedziała jej, że jest Supergirl. I przez wzgląd na tego focha, planuje zrobić ludzkości pranie mózgu i podporządkować wszystkich swojej woli, żeby "nikt nigdy nikogo nie okłamał". Możesz się śmiać, ale ja serio tego nie wymyśliłem. Tak jest w serialu.
Po trzecie: brak interesujących historii. Chyba najbardziej zbliżyli się do tego w S2 w odcinkach z Projektem Cadmus. Wtedy mnie ten serial, o dziwo, interesował. Reszta - beznadzieja. Villaini są charyzmatyczni, niczym pięcioletnie dzieci w piaskownicy, którym ktoś zabrał zabawkę i obrażają się na cały świat. Jeśli mnie spytasz, czy ktoś jest tam w miarę OK, po prostu powiem, że nie. W S2 chwilowo dawała radę Lillian Luthor, w S4 Lex. I to wszystko. Obecny sezon nie wiadomo tak naprawdę do czego zmierza. Ciągle są jakieś morały o szkodliwości uzależniania życia od technologii, od czasu do czasu ktoś tam przebąknie o jakiejś supergroźnej organizacji terrorystycznej zwanej "Lewiatan", ale dlaczego są tacy groźni, to już tylko scenarzyści wiedzą (albo i nie), bo nie pokazali dotąd nic, co by czyniło z tej organizacji jakichś arcywrogów.
Po czwarte: beznadziejne efekty specjalne i coraz mniej ma to wszystko wspólnego z serialem superbohaterskim, ale to akurat bolączka większości seriali od CW.
Mam nadzieję, że zaspokoiłem ciekawość :)