Twórcy filmu mieli chyba przykaz żeby w jak najlepszym świetle przedstawić Z.Freuda... wszędzie dookoła na świecie zgnilizna, zabójstwa, oszustwa i knowania... tylko jeden Freud jak rycerz na białym koniu nieskazitelny, wręcz naiwny w swojej dobroci ... oprócz łykania kokainy wręcz ideał niepasujący do swoich czasów.... widać, że o właściwe przedstawienie swojego pradziadka postarał się właściciel Netlfixa (Marc Rondolph).... jak to mówią kto płaci ten pisze historię..