...ten się w cyrku nie śmieje. Macanie pieczywa, chowanie towarów z lodówek między paczki chrupek bo się klient rozmyślił i nie chce odnieść na miejsce, 3 plasterki szynki, 1 cukierek na wagę, pretensje o to, że masło zbyt maślane i że ekspedientka nie jest uśmiechnięta jak być powinna… Kto pracuje w handlu, zna te sytuacje na co dzień. Serial nie jest może odkryciem, i kto oglądał „Superstore” widzi jak bardzo „Gąska” się nim inspirowała, ale nie jest to tragiczny wytwór. Muszę się przyczepić na pewno do głównej bohaterki której nie da się lubić. Jest wredna, wyniosła i strasznie konfliktowa. Ale sytuacje które widzimy w sklepie, są jak najbardziej zaczerpnięte z życia codziennego. Serial na wieczór, dla „odchamienia się”.
Miałem trochę inne odczucia, bo dorabiałem na studiach i w wakacje w sklepie. Mam wrażenie, że ten serial został stworzony przez osobę, która nigdy w sklepie nie pracowała i ma jedynie wyobrażenie, jak taka praca wygląda.
Ale zacznę od tego, co mi się podobało:
- Scena z pieczywem – możliwe, że to najlepsza scena w całym serialu, bo zawsze chciało się przyłapać kogoś takiego i wywlec za sklep :P
- Klient/menel – stały bywalec – zna wszystko i wszystkich, zawsze kupuje to samo. Takie postaci faktycznie się zdarzają.
Mimo wszystko, mam wrażenie, że zmarnowano potencjał. Mogli na przykład na początku każdego odcinka wrzucać jakąś zabawną scenę związaną z problemami lub konwersacjami z klientami na kasie, a tego praktycznie nie było.
Brakowało też żartów z typowych sytuacji sklepowych, jak choćby irytująca muzyka lecąca w pętli – pracownicy po kilku dniach znają ją na pamięć. Albo przygód związanych z układaniem towarów, odbiorem dostaw, czy żartów z palet tarasujących przejścia, jak w Biedronce. Mało było takich typowych, codziennych smaczków.
A główna bohaterka... no cóż, to najgorsza pracownica, jaką sklep widział. W pierwszym dniu dostaje zadanie, żeby wyłożyć fajerwerki – i co robi? Opiernicza się. Później tłucze szkło – zostawia. Myli się na kasie.
Jeszcze jedna rzecz mnie zdziwiła – przedstawili wykładanie mrożonek jako najgorszą robotę na świecie. A ja sobie myślę: „COOOO?” Mrożonki są duże, łatwe do układania, a do tego mają długą datę ważności, więc nie trzeba co chwilę sprawdzać terminu. Wystarczy się cieplej ubrać. Najgorsza praca to jarzyniak albo nabiał – tam trzeba ciągle sprawdzać, czy produkty są jeszcze zdatne do sprzedaży.