Nie wiem co jest grane, ale nagle z sezonu na sezon Family Guy stracił całą swoją śmieszność, wszystko co mógł zaoferować. Nie ma już przeciąganych pierdnięć, stękań po uderzeniu w kolano czy pojedynków z kogutem ze strony Petera. Stewie nie próbuje nawet zabić matki, Lois nie ma okazji by naśmiewać się z dzieci. Czemu? Bo brzydota Meg przestała być jakoś zauważana... :/
Generalnie po sześciu odcinkach dziewiątego, w moim odczuciu jeden (!) był godny obejrzenia - trzeci odcinek z Carterem w roli głównej. Ale też bez rewelacji - po prostu był w porządku. Nie wiem co się dzieje w ekipie tworzącej ten serial, ale jak się nie opamiętają, to stracą fanów.
Jeden jest na skraju załamania i ma zamiar zostawić całą serie, żeby umarła w zapomnieniu...
Przesada, a może po prostu rzecz gustu:) Mnie sezon 9 póki co podoba się bardziej niż np. typowe odcinki 8 sezonu. Z 6 nowych odcinków dopiero 6 mnie zanudził, reszta była co najmniej w porządku - odcinki o Roshu Limbaught, Carterze czy Lois w wersji Rockiego są w porządku. ALe mogę być spokojnie stronniczy - każdy odcinek zacząłem regularnie oglądać odmniej więcij początku sezonu 7 i pamiętnego "Bird is a word":P. I nie nowe sezony nie przestały mi się podobać, pomimo obejrzenia (często wielokrotnie:)) wszystkich sezonów od początku istnienia serialu.
Tak to już chyba jest - ludzie narzekają często na spadki formy np. Family Guy'a czy South Park, a jednak przychodzą nowi widzowie którzy są już przyzwyczajeni do nowej formuły:).
Dlatego proszę starzy wyjadacze i "weterani" serialu - nie bijcie:)
S09E05
-To było niesamowite Jessica
- Mnie też było dobrze
-AAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
-hehehehahahahahehhahaha
Przewijałem sobie z 10 razy i brzuch mnie bolał ze śmiechu...
Seth zamiast robić jeden dobry serial zaczął robić trzy mierne. Trochę szkoda, ale zdarzają mu się powroty do najlepszych lat jak np. kartka urodzinowa od Clevelanda ;)
O tu się zgodzę - jeden z lepszych momentów w dziewiątym sezonie. Może tylko francuskie radiowozy były lepsze... :D
ja obejrzałem 5 odc. i mam dość, słabizna i szkoda oczu.
Czekam już tylko na parodię Star Wars.
czekam tylko na jakiś odcinek w którym Stewie i Brian będą znowu gdzieś podróżować , chyba tylko oni ten serial jeszcze napędzają :)
Niestety ten świąteczny special z serii "Road to..." był chyba najgorszym w tym już i tak nieudanym sezonie, a także najsłabszym z całej serii wspólnych podróż Stewiego i Briana. Odcinek nudny, zero humoru, jedynie niesmaczne i brutalne żarty jak ten ze Stewiem odcinającym rękę elfowi. Ogólnie dno i metr mułu. Oj brakuje temu odcinkowi do "Road to Europe" i to bardzo bardzo wiele.
A mnie akurat przypadł do gustu! :D Nawet ten moment z odcinaniem ręki. ;) Fakt, szczytowa forma to jeszcze nie jest, były dłużyzny, były momenty "żenadne", ale nie obraziłbym się jakby z każdym następnym odcinkiem serial szedł w tę stronę.
Powiem tak: Piosenka Mikołaja (i w ogóle cala ta otoczka, zmutowane elfy, renifery krwiożercze itd) - rewelka, klimat boski i przypominało mi to piosenkę skazy z Króla Lwa, aż kopara mi opadała i myślałam sobie, żeby Seth nagrał film o takim klimacie, z ludźmi w taki sposób pokazując jak komercjalizm zabił święta - no pokłon po pięty. Ale właśnie, jeszcze to ze Brianowi i Stewiemu nie wychodziło zastępowanie Mikołaja to spoko, ale katowanie tych rodziców - seeej łaaaa? I te bekanie i pierdzenie jego ojca :/ To takie troche było w stylu: "robię coś z mocnym przesłaniem, ale wstawię żarty o pierdzeniu bo nikt w Stanach inaczej nie obejrzy"
Strasznie nierówny odcinek.
Przestałem oglądać po połowie 8 sezonu. Kiedyś to był mój zdecydowany faworyt wsród bajek dla dorosłych, szkoda że się przeistoczył w takie nieśmieszne nudy.
Niestety ale mam podobne wrażenie. Mój ulubiony serial animowany, który swą genialnością przyćmił takich Simpsonów, Southparki i inne gady wyraźnie traci tempo. Sezony 1-3 wspaniałe, 4-5 też dawały radę, ale potem to już równia pochyła. Ostatnio zakończyłem oglądać 8 sezon i był po prostu taki sobie - dało się obejrzeć i czasem pośmiać, ale szału już nie ma (np, specjalny odcinek 40 minutowy - co to w ogóle za dziadostwo było?!). Teraz aż się boję zacząć oglądać 9. sezon... Za to odnośnie całej trzy częściowej parodii Star Warsa to uważam ją za naprawdę udaną.
mi też podobała się ich Trylogia.
obejrzałem najnowszy odcinek, o tym jak Peter zrąbał sobie nerki i muszę powiedzieć... że to smutny odcinek :| do połowy może jeszcze trzymał wątpliwy poziom 9tego sezonu, ale potem do końca to już w ogóle nie family guy, tylko jakiś dramat... dziwnie się czułem, jak to oglądałem
Zacząłem znów po długiej przerwie oglądać 8 sezon. Epizod z Montaną zajebi.sty (szczególnie końcówka z nawiązaniem do King Konga), ten z Ritą też spoko. Ogólnie po tych odcinkach odzyskałem wiare w FG, będe oglądał dalej, może być ciekawie.
coś w tym jest, właściwie w każdym odcinku są po 2-3 momenty w których przebłyskuje dawny FG, a to troche mało... przedostatni aktualnie odcinek (o nerkach) był wręcz straszny. mam wrażenie że scenka wprowadzająca do trzeciej parodii Star Wars dobrze oddaje to co widze w calym obecnym sezonie
uważam podobnie, 9 sezon jest kiepściutki, niestety, pomimo że uwielbiam ten serial.
Nie ssie, nie ssie, przynajmniej w oryginalnej wersji, bez dennego tłumaczenia, żenującego dubbingu ,bądź tragicznych lektorów. Najsłabszy do tej pory- wszak nie jesteśmy nawet jeszcze w połowie serii- "New kidney in town".
Ale są też dwa odcinki, które już teraz mogę zaliczyć do moich ulubionych: "And I`m Joyce Kinney" oraz "Baby, you knock me out" z nieśmiertelnym tekstem
HER FISTS ARE SO DANGEROUS, SHE`S NOT ALLOWED TO BE A LESBIAN
Kto widział, zna kontekst i wie o co chodzi. Tym co nie widzieli nie będę psuł niespodzianki spojlerem.
Przeciągłe pierdnięcia, beknięcia czy też rzygnięcia to nie jest esencja family guya.
Giggity!
Od zawsze oglądam Family Guya w oryginalnej wersji bez napisów. Nie śmieszą mnie zbytnio pierdnięcia i rzygnięcia za to brakuje akcji pokroju wspominanej już kartki urodzinowej od Clevelanda, czy (z wymienionego przez Ciebie jako najsłabszego odcinka) akcji z dojeniem krowy i płonącym Chrisem. ;)
Niemniej wątek założyłem po szóstym odcinku, bo poziom i ilość gagów spadł IMO drastycznie... :(
Zgadzam się, słaby start (właściwie to już połowa) 9 sezonu, ale trzeba żyć nadzieją:) Powinni sobie zrobić dłuższą przerwę i popracować porządnie nad gagami/pomysłami na 10 sezon bo jak tak dalej pójdzie to serial się sam zgasi
Też zauważyłem lekką tandetę 9 sezonu. Dopiero chyba 11 odcinek "namówił" mnie do zobaczenia kolejnych. Takie odcinki, gdzie występuje (właśnie) praktycznie Brian i Peter vs "cały świat" są zawsze śmieszne. :D
Na FOX'ie był skok od trzeciego sezonu wprost do siódmego i to był dla mnie mocny cios... Już chyba nawet The Cleveland Show jest lepsze.
Dla mnie za dużo briana, nie ukrywam, że nie lubie przemądrzałego psa :D A meg jako peotka i występ obamy to totalne dno, przecież meg jest porażką w tej rodzinie i najbardziej śmieszą mnie momenty jak np. Peter powiedział do złej małpy "Shut up meg" :D Odcinek o klubie AA i poprzedni - totalne dno. Robi się serial edukacyjny albo dobranocka a nie sitcom z czarnym humorem i szyderą :/
A jakieś komentarze odnośnie najnowszego odcinka sprzed paru dni? Przyznaję że chociaż jestem obrońcą sezonu nr. 9 to byłem zażenowany głupotą i niesmakiem ostatniego odcinka. Oby to był tylko wypadek przy pracy.
Zgadzam się w 100%, ale mnie brakuje najbardziej szalonych retrospekcji Petera i reszty (Stewie: To najgłupsza rzecz jaka mu wyrosła od czasu końskiej nogi:)).
mi też brakuje tych retrospecji i eksponowania poziomu inteligencji Petera. Esencją FG były według mnie te absurdalne anegdoty i wszystko to, co nie dotyczyło tak naprawdę głównego wątku odcinka. Szkoda, że to się zatraca. Z tego co patrzyłem, obecne odcinki piszą także ci scenarzyści, którzy są z serialem od początków.
PS. W najnowszym odcinku (o Meg i Joe), który na tle wcześniejszych nie jest taki zły, zdecydowano się w końcu nawiązać do klasyki serialu i Brian wypomina Stewiemu, że robi się zbyt miękki. Przynajmniej twórcy zdają sobie z tego sprawę ;)
Co nie zmienia faktu, że przedłużane sceny walki mogą śmieszyć czasami (jak ta między Peterem a Kurczakiem), a nie w każdym odcinku (German Guy, czy Evil Stevie...).
Oglądam FG bardziej z przyzwyczajenia niż z wyczekiwania na kolejne odcinki... :(
Czy od razu beznadziejny - po prostu parę elementów było trochę lepszych, a bardziej zapadły w pamięć rozczarowania z odcinkiem. Ot taki - średnio dobry dla mnie. To raczej standard że w środku sezonu twórcy puszczają te nieco słabsze odcinki, by najlepsze puścić na początku i końcu sezonu - po to właśnie z nich zapada pamięć po sezonie. Z oceną całści wstrzymywałbym się raczej do końca sezonu.
Ale przypominam - jako fan FG zaliczam się akurat do "pokolenia" które zaczynało od "Do you heard about a Bird?":).
Zgadzam się z tym, że 9 to miska pełna sucharów, choć są i dobre odcinki jak ten kiedy ojciec Lois zdradza jej matke, ale ogólnie jest najgorzej, nieśmiesznie, momentami pretensjonalnie i z fabułą próbującą zahaczyć o dramat. Do tej pory myślałem, że 2 sezon ma najwięcej sucharów z odcinkiem "nieprawdziwego" ojca Petera na czele, ale 9 go przebiła. Coś się zaczęło psuć koło 6 sezonu., albo ludzi zmienili nie wiem.
ja przestalam ogladac po paru odcinkach 8 sezonu, bo juz 7 srednio mi sie podobal. stalo sie to samo co z American Dad, z tym ze tam po 4 sezonie a tutaj po 6. no coz, nie mozna miec nieskonczonych pokladow pomyslow. z tym, ze fajnie byloby gdyby raz kasa nie przewazala i przyznac sie uczciwie do tego, ze serial nalezy skonczyc.