Moim zdaniem tym, co burzy ich miłość, jest wszystko na jej drodze - Eduard jak taran wpada do kolejnych wszechświatów, za każdym razem zostawiając za sobą potężne zniszczenia.
Rozumiem, że mógłby taki błąd popełnić raz czy dwa, nie wiedząc jeszcze za bardzo jak działają te międzywymiarowe podróże, ale on to robi za każdym razem. Za każdym razem albo zostawia za sobą trupy, albo co najmniej funduje paru osobom traumę.
Jego miłość jest niszczycielska i skrajnie egoistyczna.

Sam serial jest przydługi, mimo ciekawego tematu paradoksalnie dosyć nudnawy, a prawdziwej tożsamości doktor Everest widz może się domyślić bardzo wcześnie.

Zgadzam się z każdym napisanym przez Ciebie zdaniem.Serial zapadł mi głęboko w serce.Dla mnie nie był nudny ani przydługi,wręcz przeciwnie,chłonęłam każdą jego minutę nie skupiając się na błędach czy logistyce,tylko na tej pięknej miłości,która burzy mury jak to ująłeś.Cudowny język kataloński,w którym się zakochałam i te dwa utwory towarzyszące mi teraz codziennie,które cały czas nucę.Piękny i głęboki serial z przekazem,dla ludzi z dużą wrażliwością i otwartym umysłem.