PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=494916}

Glee

2009 - 2015
7,3 47 tys. ocen
7,3 10 1 46527
6,3 9 krytyków
Glee
powrót do forum serialu Glee

Wkurzylam sie...

ocenił(a) serial na 8

Lubie Glee, naprawde, jestem fanka od pierwszego dnia. Ale zaczynam sie wkurzac na tworcow
za muzyke.
Kiedys Glee wyspiewalo musicale, barbara streisand, troche arethy franklin, stare, dobre kawalki.
A teraz? Zaczeli sie bawic popkultura, a noz mi sie w kieszeni otworzyl jak zobaczylam piosenke
porno Miley cyrus czy porno piosenke tych dwoch gogusiow, co meczyli cale lato.
Co sie stalo z poziomem muzycznym? Kogos zwolnili? Bo poziom zaczyna byc zenujacy.
jesli chodzi o Marley, dlaczego nie zaspiewala czegos z repertuaru Arethy franklin? tyle jest
piosenek o zlamanych sercach, musiala zaspiewac akurat ta najgorsza??!!

modrena

Spadek poziomu muzycznego można było zauważyć już jakoś od czwartego sezonu, jeśli nie wcześniej. Na początku piosenki były dopasowane do fabuły i co więcej, były naprawdę świetne. Zamiast wszystkim znanych i oklepanych w radiach współczesnych hiciorów, chór śpiewał zawsze jakieś mniej znane piosenki, równie świetne, a nawet i lepsze, dzięki czemu czasem po raz pierwszy słyszałam jakiś utwór i się w nim zakochiwałam.

Ostatnio dobór piosenek zaczął mnie irytować na tyle, że przewijam najnudniejsze czy najgłupsze części odcinka, czego wcześniej nigdy nie robiłam. I o ile jako tako przeżyłam odcinek, gdzie śpiewali piosenki Miley (chociaż jak widziałam, jak zawzięcie Will bronił twerkingu, jakby to było jakieś dobro narodowe, to myślałam, że padnę), to po najnowszym odcinku, gdzie na koniec ni z gruchy ni z pietruchy zaśpiewali "What does the fox say" całkowicie straciłam jakąkolwiek wiarę w gust scenarzystów i ich pomysły na dalsze odcinki.

ocenił(a) serial na 10
modrena

rzeczywiście z glee dzieje się coś niedobrego. kiedyś nie mogłem się doczekać kolejnego odcinka, obecnie nawet specjalnie nie mam ochoty obejrzeć najnowszego. wcześniej na okrągło słuchałem piosenek wykorzystanych w serialu, teraz, jeśli choćby jedna spodoba mi się, jest dobrze.
zastanawiam się, czy aby nie jest tak, że oglądalność spada, więc starają się ją podnieść włączając do repertuaru najnowsze hity; a oglądalność jest niska, bo właśnie zwrócili się ku najnowszym przebojom. takie błędne koło.
niestety pod względem treści także nie jest najlepiej. will głoszący hasła o swobodzie dla twerkingu jako sposobu na wyrażanie siebie był dla mnie żałosny. i jeszcze śpiewał blurred lines, które, być może nie są piosenką o gwałcie na randce jak stwierdziła sue, ale w rzeczy samej jej tekst jest bardzo szowinistyczny, w instrumentalny sposób traktuje kobiety. dlatego w ustach nauczyciela brzmi co najmniej nieodpowiednio. w ogóle ten odcinek był ostatnią kroplą, jeśli chodzi o utratę mojego szacunku dla postaci willa. on jako nauczyciel, to dla mnie porażka. te truizmy, które wypływają z jego ust w niemal każdym odcinku przyprawiają mnie o mdłości.
obawiam się, że, jeżeli tak dalej pójdzie, będę modlił się o koniec serialu i rezygnację z szóstego sezonu, aby nie stracić resztek sympatii dla tej produkcji. a przecież był czas, kiedy to był mój ulubiony serial i wolałem sobie nie wyobrażać dnia, kiedy będę musiał się z nim pożegnać.

użytkownik usunięty
raven46

a NY?

Na Limę też nie mogę patrzeć, ale wątki nowojorskie są ciekawe, świeże. Mnóstwo możliwości na rozbudowę tej części Glee - tematy związane z nowym zespołem, z życiem studenckim, z pierwszymi pracami, z nowymi znajomymi, z wspólnym mieszkaniem, z Funny Girl. Do tego w NY wg mnie wprowadzają naprawdę ciekawe nowe postacie - czy to Isabelle, czy to Adam, czy Cassandra (osobiście jej nie lubiłam, ale była "jakaś"), albo teraz Dani czy Elliott - fajni, z super głosami, charyzmatyczni.

ocenił(a) serial na 10

na szczęście jest jeszcze Nowy Jork. rzeczywiście ten wątek jest zdecydowanie ciekawszy od liceum. wątki z Limy najczęściej są odgrzewane albo zwyczajnie irytujące poprzez swoją niedorzeczność, niekonsekwencję i infantylizm.
chociaż zastanawiam się, czy przeprowadzenie kolejnych licealistów do Nowego Jorku (blaine, sam, artie. a co z tiną?) nie sprawi, że także ta część serialu przestanie być interesująca. jednak nagromadzenie bohaterów może doprowadzić do traktowania wszystkiego bardzo powierzchownie.

użytkownik usunięty
raven46

W chórze zawsze było jeszcze więcej osób niż teraz w NY (+kilkoro absolwentów) i jakoś to było fajnie prowadzone przez pierwsze sezony, więc myślę, że nie byłoby źle z tym nagromadzeniem :) Chyba i tak byłoby ich mniej niż w chórze - Kurt, Rachel, Santana, Blaine, Sam, Artie, może liczyć też Dani i Elliotta. Nie aż tak dużo :)

Osobiście bardzo lubię Blaine'a i lubię Sama, więc się cieszę, że kiedyś do NY trafią. Jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o rozwinięcie ich wątków.
Co do Artiego to jest mi obojętną postacią, ale jakoś nie widzę go w gronie przyjaciół z Rachel, Kurtem i całą resztą. Mam wrażenie, że nie mieli nawet chyba specjalnie wspólnych wątków nigdy. Nawet teraz z Samem czy Blainem to tyle, że Artie jest w jednym chórze. Ciekawa jestem jak nim pokierują - czy dostanie własne wątki, czy będą trzymać wszystkich razem wątkowo, mieszkaniowo itd.
Jeśli chodzi o Tinę to wspomnieli w bodajże 4x21, że jest na jakiejś liście rezerwowej (czy jakoś tak) na weterynarię w Columbus. O innych planach nic nie wspominali, więc mam nadzieję, że tego się będą trzymać :)

ocenił(a) serial na 7
modrena

Muzyka pogorszyła się zdecydowanie w czwartym sezonie i od tego czasu z każdym kolejnym odcinkiem jest coraz gorzej. Do wielu piosenek z sezonów 1-3 wciąż wracam, z późniejszych już tylko do pojedynczych jak np. We will rock you czy Some night. W całości muzycznie z sezonów 4-5 podobał mi się jedynie odcinek poświęcony Finnowi - wszystkie piosenki świetne, może dlatego, że wrócili "starzy" bohaterowie.

I nawet nie chodzi o wybór piosenek, chociaż za dużo jest aktualnych hitów z list przebojów - wiele wątpliwej jakości. Także pisoenki np. The Beatles w wykonaniu Glee nie zrobiły na mnie większego wrażenia, nie mam ochoty ich więcej słuchać.

ocenił(a) serial na 10
pocachontasss

jeżeli chodzi o The Beatles to też uważam, że nie popisali się.

na razie z piątego sezonu tak naprawdę podobało mi się tylko "if i were a boy" w wykonaniu unique. tym razem piosenka została odpowiednio dopasowana do postaci, szczególnie pierwsza zwrotka niemal dosłownie może odzwierciedlać uczucia osoby transgender. poza tym nie było niczego wyróżniającego się pozytywnie. niestety nawet mój ulubiony blaine nie śpiewał niczego fajnego.

czwórka pod względem muzycznym pewnie też nie była najlepsza, jednak dała mi dwie piosenki, które uzależniły mnie na wiele miesięcy. "everybody wants to rule the world" blaine i "how to be heartbreaker" brody feat. rachel.

ocenił(a) serial na 10
modrena

To, co ogromnie przyciąga nas do serialów i filmów to chemia między aktorami. Obejrzałam niedawno kilka odcinków 3 sezonu i widać tam było zgraną ekipę, przyjaźń nie tylko zagraną, ale też prawdziwą, przeniesioną z życia. Obecnie takie relacje dalej czuję między Rachel, Kurtem i Santaną i dlatego podoba mi się wątek NY. A Limie moim zdaniem bardzo tego brakuje. Większego luzu, takiego naturalnego poczucia humoru, a nie zagranego ze scenariusza.
Poza tym olbrzymim magnesem były postaci Quinn, Brittany, Puck np. Sugar. No i Finn... kluczowa postać, która ze wszystkimi się przyjaźniła i trzymała wszystkich blisko razem.

ocenił(a) serial na 7
anitka333333

Zgadzam się i popieram w 100%. Ja osobiście bardzo polubiłam ten serial co mnie zdziwiło bo ogólnie nie przepadałam nigdy za takim rodzajem seriali a szczególnie kiedy są wplątywane w to piosenki. Jak moja siostrzenica oglądała HSM to myślałam że umrę i wyszłam bo nie miałam ochoty tego słuchać. a jak widziałam Mamma Mia to też mnie denerwowały piosenki wplątywane w fabułę. Ale z Glee było inaczej jakoś mi to nie przeszkadzało a nawet mnie to zaczęło cieszyć ze mogę sobie posłuchać znanych i fajnych piosenek w dobrym wykonaniu, oprócz tego ciekawa fabuła, dużo zabawnych tekstów i scen no i poruszanie wielu ważnych życiowych problemów. Polubiłam Glee do tego stopnia że mam wszystkie 3 sezony serialu na DVD. No ale im dalej w las tym coraz gorzej, o ile 4 sezon mi się momentami podobał o tyle na 5 jakoś nie mogę zbytnio patrzeć zacznę od tego że:

Po pierwsze piosenki kiedyś były naprawdę super dobierane do sytuacji i obrazujące uczucia postaci, oprócz tego można było posłuchać piosenek z miuzikali ( za czym w sumie nie przepadam ale dzięki Glee je polubiłam) oraz starych dobrych przebojów jak " Don't Stop Believen" " Somebody to Love" itp piosenki raczej z czasów młodości moich rodziców no ale dzięki Glee również polubiłam takie stare przeboje. No ale niestety teraz w tym sezonie Glee obniżyło loty i to bardzo- teraz piosenki są beznadziejne w większości przypadków jakaś Miley Cyrus i inne tego typu badziewia i już nie ma tak dużych nawiązań poprzez piosenki do fabuły.

Następnie Lima czyli to co mnie przyprawia o mdłości( pominę Artiego bo on jest ok) i miałabym ochotę ich tam powystrzelać. Tina i Sam to jest po prostu nie do opisania nie mam słów odnośnie tego co scenarzyści wyczyniają z tymi postaciami. Tina stała się irytującą zadufaną niby wielką "Divą" :/ A Sam przygłupim blondynem który lata od dziewczyny do dziewczyny i sam chyba nie wie co ze sobą zrobić. No nie wspomnę już o wątku nowych postaci bo do tego dojdę dalej.

Nowi w chórze- kompletna pomyłka, nudy, mało wyraziste postacie no i oczywiście powtórka z rozrywki czyli "przeżyjmy jeszcze raz to co było w poprzednich sezonach 1-3" Bree i Kitty- kopie Santany i Quinn, Marley- Rachel,. Jake- Puck, Ryder- Finn. Znowu to samo niedobre cheerleaderki chcą zniszczyć ND nie lubią ludzi z chóru knują itp a potem jednak dołączają do ND( mam na myśli Kitty) biedna zagubiona i wyśmiewana Marley kochająca się w Jake'u( stara Rachel) Trójkąt z początku Kitty- Marley- Jake( trójkąt Quinn- Rachel-Finn) , Jake który na wszystkie leci( Puck) Bree okropna spiskuje i chce zniszczyć chór - Santana... Spoiler( jeżeli sie okaże że Bree będzie w ciąży to już w ogóle będzie śmieszne bo to już 100% powtórka z Quinn będzie ta miała wpadkę z Puckiem a ta by miała z jego bratem? no istna paranoja) ja się czasami zastanawiam czy scenarzystom się pomysły już skończyły czy o co chodzi?

coraz gorsze i głupsze wątki w serialu coraz mniej humoru, Sue staje się nudna...

Brak starych postaci które były świetne no ale ich już niestety nie ma : Quinn, Brittany, Mercedes, Mike, Puck, Finn


Jeżeli chodzi o NY to też mi się już zaczyna nudzić, chodzi o to że oni chyba zaczynają tam na siłę wpychać pewne wątki i to zupełnie bez sensu ( tak jak przypuszczam to coś pomiędzy Rachel i Samem- następna paranoja) Santana stała się taka mniej wyrazista nie wiem jak to określić, nie jest już sobą, straciła swój urok( a była jedną z moich ulubionych postaci), Rachel jest jakaś taka irytująca, taka "ciepłe kluchy" nie wiem co się z nią stało( a też ją lubiłam) tej co ją gra Lovato nie lubię bo ogólnie nie znoszę tej aktorki kojarzy mi się z gwiazdkami Disneya typu Cyrus... Tylko Kurt jest jeszcze dość fajny

Ja się pytam co się stało ze starym dobrym Glee?

ocenił(a) serial na 10
alunia_kiss

Ze wszystkim się zgadzam i popieram. Marnowany jest ogromny potencjał, jaki ma ten serial. Wiesz co, mam nadzieję, że scenarzyści się opamiętają, usiądą i jakoś to w końcu ogarną. Obecnie serial ma strasznie niski poziom: płytkie postacie, słabe poczucie humoru, popowe piosenki, które nie mają głębszego sensu. Chyba już wiele osób ogląda serial po prostu z przyzwyczajenia i przywiązania do starych postaci.
Dobrze, że przynajmniej mamy nagrane 3 pierwsze sezony i zawsze możemy do nich wracać ;)

ocenił(a) serial na 9
anitka333333

Ja wręcz błagam scenarzystów, aby jak najszybciej zakończyli ten serial, bo serce mi się łamie, oglądając to, co się dzieje na ekranie. Kiedyś ten serial był dla mnie odskocznią od codziennego życia, dodawał otuchy, przekazywał znakomite wartości młodym ludziom, a muzyka była zachwycająca. A co się dzieje teraz? Nuda w fabule, piosenki denne i zupełnie bez sensu, coraz bardziej przerysowane postaci oraz mieszanie i kopiowanie wątków ze starych sezonów. Jestem przywiązana do tego serialu, dlatego jeszcze go oglądam, ale zabieram się za to z ciężkim sercem przez to, jak go zepsuli. Jedynym ciekawym wątkiem dotychczas był NY, kariera Rachel i jej docieranie się z Finnem, ale po odejściu Cory'ego ten wątek też zepsuli (ten jej cały zespół, który jest zupełnie niepotrzebny, mało scen z jej próbami do Funny Girl, które powinny być najważniejsze). I tak, jak powiedziała koleżanka powyżej - całe szczęście, że mamy jeszcze 3 pierwsze sezony, które trzymały poziom.

ocenił(a) serial na 7
Hinata_3

Dokładnie. Cieszę się że są jeszcze te stare dobre 3 sezony, gdzie wątki były prowadzone w znakomity sposób, gdzie większość rzeczy do siebie pasowała i nie było nudno. Cała masa śmiesznych tekstów, a stare postacie były cudowne, tęsknie za tymi których już nie ma. Bo ci nowi wcale się do nich nie umywają, nie dorastają im do pięt a że nawet tak powiem są tandetną podróbą starych postaci. Plus wątki powtórka z rozrywki z sezonu 1-3 (serio w szkole nie ma innych ludzi niż futboliści i cheerleaderki?! nie ma innych klubów?! tylko znowu muszą dawać podróbę Quinn i Santany plus podróby Pucka i Finna?) 4 sezon momentami nawet był ciekawy ale mam dziwne przeczucia że w tym 5 znowu coś namieszają takiego że połowie ludzi odechce się już w ogóle oglądać( "zauroczenie" czy co tam Sama i Rachel?! Błagam! widzisz i nie grzmisz?! przecież to jest w moim odczuciu wpychanie na chama postaci do jakiegoś wątku bo nie mają już na nich pomysłów, może niech jeszcze Santane z Artiem połączą? hah) , ogólnie jeżeli chodzi o fabułę to ten sezon jest jakiś nijaki powolny, nie ciekawy, nic się nie dzieje ( kiedyś dużo się działo i było wiele fajnych wątków poruszanych) Scenarzyści pozmieniali większość starych postaci na gorsze jak dla mnie ( Tina, Sam, Rachel, Santana) czasami mam wrażenie że oni już nie mają pomysłów na ten sezon i po prostu zapychają odcinek jakimiś głupimi wątkami żeby tylko kasę zrobić bo ludzie i tak oglądają. Scenarzyści chyba sami już nie wiedzą co czynią,

ocenił(a) serial na 10
alunia_kiss

Mi w czwartym sezonie najbardziej podobał się czwarty odcinek, ten w którym nastąpiły rozstania i śpiewali "The Scientist". Było emocjonalnie, a i piosenki świetnie dopasowane, odzwierciedlały dokładnie uczucia bohaterów. Tak jak piszesz, były lepsze momenty, pojedyncze sceny , była jeszcze Brittany, która wokalnie może wiele nie wnosiła, ale była bardzo pozytywną, optymistyczną postacią.

W tym tygodniu Chord Overstreet był w talkshow u Ellen i powiedział o Cory'm właśnie to, że był takim spoiwem, klejem, który trzymał wszystkim razem i to, że po jego śmierci ten sezon jest dla obsady bardzo trudny.

Co do wątku Rachel i Sam... też na początku byłam przeciwna, ale teraz sobie myślę tak: wiadomo, że Rachel nie będzie cały czas sama, chociaż Finn był dla niej idealną parą to nie ma co pastwić się nad jej postacią, trzeba żyć dalej nawet po czymś takim; i może fajnie by było gdyby zakochała się w kimś ze starych postaci, taka miłość która narodziła się z przyjaźni, jakoś do nowych postaci typu Brody w ogóle nie jestem przekonana... A między Samem i Rachel zawsze jako taka nić przyjaźni była, np. w wykonaniu "Stereo harts", przypomnijcie sobie :)

ocenił(a) serial na 9
alunia_kiss

@Trójkąt z początku Kitty- Marley- Jake( trójkąt Quinn- Rachel-Finn)

pomyliłaś się ( trójkąt Quinn-Rachel-Puck) co wgl. nie miało zdarzenia, jednak nie wszystko to samo :)