Jak myślicie, jak potoczyłaby się historia, gdyby Robert Baratheon nie zginął po tym feralnym polowaniu? :D
A może wku*wiony Robert wyrzuciłby wszystkich Lannisterów z dworu i zapewnił dostęp do tronu tylko swojemu rodowi..
Owszem o ile wtedy wygrał by 10 kumulacji na loterii by uniezależnić się z długów jakie narobił włościom królewskim :).
Uwięzienie lub zabicie Cersei i jej dzieci, a później wojna z Tywinem. Krainy Burzy, Dorzecze i Północ kontra Zachód i być może Reach. Neutralnie Martellowie. Żelazne Wyspy i tak pewnie zaatakowałyby Północ.
Ciężko powiedzieć.
Dokładnie ciężko powiedzieć. To tak jakby zapytać co by się stało dyby nie wybuchła 1 wojna światowa. Hitler nie doszedłby do władzy i nie byłoby 2wś, ale z kolei Polska nie odzyskałaby niepodległości. Inny przykład co by było, gdyby 65 mln lat temu, meteoryt nie walnął w ziemie i nie spowodował zagłady dinozaurów. Pewnie krylibyśmy się teraz w norach i srali ze strachu przed T. REXEM ;)
Ale zanim Balon zaatakowałby Winterfell minęły by lata.. Północ w owym czasie była dużo silniejsza od Żelaznych Wysp.
Na pewno zginąłby przez, któregoś z Lannisterów. Gdyby nie Lancel, dzik i wino, pewnie byłby to Jaime. Cersei ewidentnie chciała się go pozbyć. Robert mówił Nedowi, że czuje się osaczony przez Lannisterów. Jednak co mógł im zrobić? Uwięzić swoją, żonę z dziećmi, wkurzyć Tywina. Tym samym wywołać wojnę na cały kontynent.
Mógłby wtedy pozyskać Martellów. Zachęciłby Oberyna zemstą za Elię czyli wystąpieniu przeciwko Tywinowi (a tym samym możliwości dorwania Góry). Miałby z sobą Stannisa i lordów Burzy. Cersei i dzieci byłyby zakładnikami, nie dlatego by Robert był łaskawy ale ze względów politycznych.Do tego dochodzi nowy ślub. Być może Tyrellowie wystawiliby swoją różyczkę dla starego ochleja. A ona urodziła by mu jakieś jeleniątka ;)
Pozyskać Martellów? Dornijczycy nienawidzili Roberta Baratheona na równi z Lannisterami.
Wiesz Robert jednak mógłby mieć wytłumaczenie. Nie wydał rozkazu zabicia Elii ani dzieci (oficjalnie) a Rhaegara czyli sprawcę nieszczęścia siostry Dorana i Oberyna własnoręcznie zabił. W gruncie rzeczy Doran mógłby na to pójść.
Buntownikiem w tej wojnie byłby Tywin. Robert po prostu zażądałby od Martellów wystawienia wojsk do walki z buntownikiem...który jest odpowiedzialny za śmierć Elii i jej dzieci. Myślisz że nie chwycili by haczyka ?
" Nie wydał rozkazu zabicia Elii ani dzieci (oficjalnie)"
Zapewne jego powiedziany publicznie błyskotliwy dowcip o "smoczych trupach" jak i ogólne doprowadzenie przez niego do sytuacji w której musiały one zginąć bardzo by pomogło w zjednaniu sobie Martellów :).
Cersei jakoś inaczej by Roberta dopadła zanim by wrócił do miasta. Musiałaby, aby chronić siebie i dzieci.
Jaime już wtedy był gdzie indziej, raczej by nie zdążył
"Jakoś inaczej by Roberta dopadła zanim by wrócił do miasta"
To podczas polowania towarzyszył jakiś Szpieg z Krainy Dreszczowców :)?
A na serio nie miała jak tego zrobić i zresztą nic nie zrobiła. W końcu Robert wrócił żywy do stolicy i tylko nieskończona głupota Eddarda doprowadziła do tego że mając na tacy Cersei nie wyjawił rewelacji o jej potomstwie. Kiedy wychodziła z pokoju męża była niemal złamana faktem że ten to wyjawi lada moment więc nici już były z potencjalnej akcji.
Wiesz, nie sądzę po prostu że liczenie że podpitemu nieco Robertowi omsknie się włócznia i dzik zrani Go wyjątkowo ciężko to było jedyne co miała. Przecież giermek Roberta był Jej kochankiem.
Eddard niezupełnie miał Cersei na tacy. Umierający król to niezupełnie król. Czyli sytuacja jest ta sama co późniejsza rozgrywka. Stark ma swoich ludzi, Cersei swoich, a wszystko zależy od ludzi Littlefingera...
Wszyscy by się bili a za jakiś czas Danka przypłynęła by do Westeros... Tylko najpierw zwiedzi każde zadupie w Essos a potem zrobi to ponownie, następnie Wyspy Letnie i jak już będzie miała 90 lat to wbije do Westeros z chęcią zdobycia tronu jej ojca ale zastanie tam jedynie zime, lód, żywe trupy i innych. Jej smoki wszystkich spalą, lód stopnieje i całe Westeros zaleje woda.
Ja to raczej zastanawiam sie co by było gdyby Balon miał jaja i zamiast łupić ubogą Północ zaatakował by Lannisport :D
Przegrałby. Lannisterowie są potężniejsi niż Greyjoyowie. Bynajmniej w owym czasie.
no nie wiem Lannisterowie musieliby walczyć wtedy na 3 frontach , a w historii Westeros Greyjowie nie raz im dopiekli choćby długo nie szukać bez problemów spalili cała ich flote podczas ostatniego buntu .
Tak więc:
Rozwścieczony Robert Baratheon kazał by zabić Cersei wraz z dziećmi po czym postradał by zmysły. W jego imieniu Ned Stark poszedł by na wojnę z Lannisterami chcąc pomścić Lorda Aryna. Wieści dotarły by do Orlego gniazda i rycerze doliny poszli by na wojnę razem ze Starkami i Baratheonami przeciwko pozornie osamotnionym Lannisterom. W między czasie Szalony Robert Baretheon kazałby zabić Dany, jeszcze przed albo po śmierci Khala Drogo. Tywin Lannister przekabacił by na swoją stronę Stannisa, przekonując go że jego brat oszalał i daje się manipulować Starkowi i Greyjoya, któremu oddałby Północ. Stannis zaatakował by niebronioną stolicę, pojmał obu braci. Wieści ze stolicy dotarłyby do obleganego Castely Rock, a żołnierze Baratheona którzy przeważali by nad ludźmi z Północy najpierw na rozkaz Stannisa zdobyli miasto a później wybili niczego nie spodziewających się Starków. Eddard zostałby przywleczony przed obliczę króla Stannisa i musiałby przysiąc posłuszeństwo wobec nowego króla - szlachetny Ned uznaje jednak że prawdziwym królem jest gnijący w lochu Robert, taka odpowiedź równała by się ścięciem głowy vel powtórka z rozrywki. Robb zjednoczył by się z Tyrellami, którym obiecał by Casterly Rock wraz z całym zachodem i Namiestnika w Królewskiej przystani. Siły Starków-Rycerzy z Doliny i Tyrellów rozbiły by Stannisa i wprowadziły by na Tron Renly`ego który poślubił by Margaery Tyrell, nowym namiestnikiem zostałby jej ojciec. Północ zdławiła by bunt Żelaznych ludzi a na wyspy wysłała Theona, który byłby zależny od Winterfell. A później nadeszła by zima...
Nie wydaje mi się, żeby Stannis przeszedł na stronę Lannisterów. Mało to realne...
Stannis zrobił by to co powiedziałaby kapłanka, zdobycie tronu wobec niepoczytalności brata stało by się jego obowiązkiem względem rodu.
Niby tak, ale nadal mnie to nie przekonuje... Jak dla mnie Stannis by tak nie postąpił
Jak dla mnie Stannis jest bardzo dobrym dowódcą, żołnierzem i wie co to lojalność. Wydaję mi się, że póki Robert by żył, to byłby on wierny jemu, a nie Lannisterom.
On byłby pierwszym, który by poparł Roberta w nabiciu Cersei i jej dzieci na pal. A jego żal wobec Roberta nie spowodował zdrady wcześniej to i nie spowoduje później. Post sugerujący to opiera się też na tym, że Robert oszaleje, ale ja nie widzę ku temu powodu :D
Stannis nie zdradziłby swego brata gdyby nie dostał obietnicy korony, a tej Tywin by mu nie dał.
Ale dla kogo? Lady Arryn zna prawdę (a przynajmniej myśli, że zna), więc nie będzie się wychylać zza swego gniazda ;)
Wydaję mi się, że dla rycerzy doliny :) Myślę, że zdołaliby ją przekonać do wysłania wojsk.
Stannis Baratheon nie wystąpił by przeciwko Robertowi. Ale tak.. to fajna historia.
Polowanie jak polowanie, bardziej interesuje mnie to co by było gdyby pewien Hightower powstrzymał swoje odruchy gastryczne ... .
Mysle, ze dla dobra krolestwa Robert przemilczal by sprawe, ale pewnie Cersei zamienil by na kogos innego.
Robert na pewno by sprawy nie przemilczał. :) On ma w dupie królestwo.. Wyrżnąłby wszystkich Lannisterów.
Robert? Z jego gwałtownym charakterem. Nie dał by sobie w brodę pluć, byle Lannisterom. W końcu jest pieprzonym królem! Miałby siedzieć spokojnie i czekać aż, którejś nocy poderżną mu gardło? Nieeeee.. :)
Mysle, ze nie byl idiotą i wiedzial, zeby nie zadzierac z Tywinem.W takiej sytuacji najwyzej by zerwal sojusz z Lannisterami i tyle.
To byłby koniec Lannisterów. Baratheonowie, Starkowie, Tully, Arrynowie, być może Tyrellowie, którzy wydaliby Margaery za Roberta, przy bierności Martellów, którzy Tywinowi na pewno by nie pomogli, zgnietliby ród z Casterly Rock. Robert wzmocniłby swoją władzę i skupił się na Targaryenach.
Biorąc pod uwagę to, że Ned Stark wciąż by żył, nie skupiliby się tylko na Targaryenach, ale również na zagrożeniu ze strony Innych. Ned chciał w jakiś sposób odbudować Nocną Straż, wątpię, żeby zignorował dochodzące stamtąd niepokojące wieści więc historia potoczyłaby się w zupełnie innym kierunku.
POST ZAWIERA SPOILERY
Cersei i jej dzieci wylądowaliby na palu. Ned by się trochę fochował, ale generalnie machnąłby ręką. Tywin wraz z Jaimem wróciliby do Casterly Rock i tam się zabunkrowali. Rulor tylko wie, co by zrobił Tyrion, w każdym razie nie byłby już chroniony przez swe nazwisko.
Arrynowie siedzieliby u siebie, Lysa dalej knułaby z Littlefingerem.
Margeary zostałaby żoną Roberta, co dałoby wejście Tyrellom do KP.
I teraz pytanie - co dalej. Co Varys, któremu, że zależy na rządach Targów czy Blacków, ale na pewno nie Baratheonów ze wsparciem Starków. Co z Littlefingerem, któremu zależy na chosie i rozpierdusze? Co z samymi Tyrellami, którym zależy na własnej samodzielnej władzy? Za kogo wyszłyby Sansa i Arya? No i co z samą Dany i smokami? Co z rogiem znajdującym się w rękach Greyjoyów? Co z Dorne, po śmierci słonecznego chłopca i wypłynięciu na powierzchnię innego? No i co z samą Melisandre i jej Azorem? Czy Bran tak czy owak wyruszyłby za Mur?
Tak czy owak z pewnością Nocna Straż zostałaby zmocniona, a problem Innych może też bardziej nagłośniony. A Jon Snow zostałby lordem dowódcą.
Ja bym się bardziej zastanowił od jakiego momentu ma to być historia alternatywna.
Najbardziej zmianie uległby wątek na Włościach Korony, gdyby Marg wyszła za Roberta, córki Eddarda zeswatane zostałyby z jej braćmi i być może wyjechałyby do Wysogrodu, Stannis mógłby w końcu opuścić Smoczą Skałę. Do KP przybyłby z żona, córką i oczywiście z Mel, która teraz objęła by za cel króla Roberta (po porażce Thorosa). Najważniejsza kwestia: Catelyn. Podczas kiedy historia rozjeżdża się na kanoniczną i alternatywna, Cat powinna być gdzieś niedaleko Robba, który szykuje się do wojny (o ile Jaime vs. Ned miało miejsce). Wkrótce przylatuje kruk z wiadomością o śmierci Cersei, Cat namawia syna do cofnięcia wojsk, możliwe uniknięcie wojny (zakładając, że Lannisterowie zaszyli się na Skale). Po tym Cat może już wrócić do Winterfell. Opiekuje się Branem i Rickonem, choć ten pierwszy cierpi z powodu swoich coraz częściej powtarzających się wizji. Theon nie zostaje wysłany na Pyke i sytuacja na Żelaznych Wyspach nie uległaby znaczącej zmianie, nie ma króla - nie ma buntu. Euron krzątałby się tam gdzie się do tej pory krzątał i znajdując róg mógłby wrócić na wyspy i wtedy obalić brata i dopiero mielibyśmy króla Żelaznych Wysp, czyli znowu wojna. Na Murze sytuacja niewiele by się zmieniła, Jon jako kolaborant i nadchodząca bitwa, tutaj pojawia się znacząca zmiana, z pomocą przybędzie prawdopodobnie Eddard z armią wspomaganą być może przez Roberta - idealna okazja dla żelaznych. Atak na Winterfell pod nieobecność Starków (zakładam, że Robb przejmie dowództwo jako, że Ned bawi się w namiestnika), rzeź (być może śmierć Cat), Bran ucieka z pomocą Oshy, Reedów może zabraknąć, chyba że spotkają się wcześniej i dalej tak jak w książce. Eddard dowiaduje się o ataku i wyrusza z odsieczą i tu są dwa scenariusze, albo odsiecz kończy się klęską i Ned umiera, albo wygrywa. Skupmy się na tej pierwszej możliwości. Winterfell zostaje doszczętnie splądrowane, Robb na Murze dowiaduje się o śmierci ojca i matki i znów wyrusza na wojnę, zbiera chorążych. Robert wspiera armię północy (o ile Robb nie odwoła się królem północy) i dochodzi do regularnej wojny z żelaznymi.
Za morzem praktycznie bez zmian, jedynie Daenerys nie pozna Barristana, a co za tym idzie Jorah nadal będzie za nią latał.
Dorne, Myrcelli nie ma więc władza Martellów nie jest już tak potężna, myślę, że wspomogliby koronę w wojnie. Ewentualny jest też ślub Trystana z Aryą (Sansa wyszłaby za Tyrella tak jak mówiłem wcześniej), co przyczyniłoby się do jeszcze większego umocnienia królestwa.
Pozostaje tylko kwestia LF, Varysa i Tyriona. Ich los jest najbardziej niezależny wobec tych wydarzeń. Tyrion prawdopodobnie wróci na Skałę i tam zostanie, LF nadal będzie zajmował się tym co robi najlepiej, będzie knuł tylko co. Zakładając, że jego pierwotnym planem było wyeliminowanie Starka i po nieudanej próbie odbicia Winterfell LF może odhaczyć jeden punkt ze swojego planu. Tylko co dalej? Cat nie żyje... i cały plan bierze w łeb (czyżby porażka wielkiego masterminda?). Varys dalej kombinuje z Mopatisem, ale nie bardzo wiem co z tym dalej zrobić.