PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476848}

Gra o tron

Game of Thrones
2011 - 2019
8,7 408 tys. ocen
8,7 10 1 407883
7,9 63 krytyków
Gra o tron
powrót do forum serialu Gra o tron

Tak z irytacji DeDekami i żeby sobie przypomnieć jak dobrym dowódcą jest Stannis – Bitwa pod Murem. Proszę o podlinkowanie postu do "spisu treści" na początku tematu :D

Najpierw siły walczących. Lepsze informacje mamy co do wojska Stannisa – miał łącznie 1500 ludzi.

Cytuj:
Za mało – pomyślał Davos. Stannis przyprowadził na północ zaledwie tysiąc pięćset ludzi... ale gdyby im to powiedział, jego misja byłaby zgubiona.


Z tego pięciuset było rycerzami, jak można wywnioskować z rozdziału Theona z Wichrów, co jak na warunki Westeros stanowi bardzo duży udział (zazwyczaj rycerze stanowili około 1/5 całości wojska)

Spoiler:
Cytuj:
“I have five hundred swords as good as you, or better” - Stannis do ser Justina


Ale prawdopodobnie nie wszyscy mieli konie i zakładając, że podobnie jak w u nas średnio jeden wóz przypadął na jednego konnego (ser Justin miał ze sobą jeden wóz), to wychodziłoby czterysta jazdy

Ser Justin mówi, żę wyruszając z Deepwood Motte mieli osiemset koni. Z kontekstu wynika, że nie liczy on koni należących do górskich klanów, ale prawdopodobnie wlicza pociągowe.

Tak, wiem, że wiki na asoiaf.westeros.org podaje ”ponad 1000 jazdy”, ale też ta bitwa jest tam opisana po macoszemu i po prostu komuś nie chciało się poskładać puzzli.

Pod Murem razem ze Stannisem pojawiają się następujące rody:
Cytuj:
– Ta wielka, złota z czarnym jeleniem to królewski proporzec rodu Baratheonów – wyjaśnił Goździk, która nigdy jeszcze nie widziała chorągwi. – Lis wśród kwiatów to ród Florentów. Żółw to Estermontowie, miecznik Bar Emmonowie, a skrzyżowane trąby to herb Wensingtonów.

Cytuj:
Nad nimi powiewał las chorągwi. Wiatr targał nimi tak szaleńczo, że Jon nie widział większości herbów, zauważył jednak konika morskiego (Velaryonowie), pole ptaków (Caron z Nocnej Pieśni), pierścień kwiatów (Meadows). I żółć, tak dużo żółci. Żółte sztandary z czerwonym godłem, czyj to był herb?


Poza tym byli tam:
Robin Peasebury Lord Poddingfield – jego podwładnymi byli ci spaleni kanibale
Harwood Fell Lord Felwood – zmarł w trakcie marszu z Deepwood Mote
Lord Sweet. – zarzuca Jonowi tchórzostwo na naradzie


Siły Mance – tutaj autor nie daje nam tak dobrych informacji, ale to nic dziwnego, bo Król za Murem nie musiał znać dokładnej liczby swoich ludzi:

Cytuj:
Gdy wschodzące słońce rzuciło na pole bitwy blade snopy światła, Jon wstrzymał oddech z wrażenia. Na dole ciągnął się szeroki na pół mili pas ziemi dzielący Mur od skraju lasu. Wystarczyła połowa nocy, by obrócili go w pustkowie pełne spalonej trawy, gotującej się smoły, odłamków kamienia i trupów. Do padliny spalonego mamuta zlatywały się już wrony. Na ziemi leżały też martwe olbrzymy, lecz za nimi...
Po jego lewej stronie ktoś jęknął. Usłyszał też głos septona Celladora.
– Matko, zmiłuj się. Och, och, och, Matko zmiłuj się.
Pod drzewami czekali wszyscy dzicy na świecie. Łupieżcy i olbrzymy, wargowie i zmiennoskórzy, górale, słonowodni żeglarze, kanibale znad zamarzniętych rzek, jaskiniowcy o pomalowanych twarzach, psie rydwany znad Lodowego Brzegu, Rogostopi o podeszwach stóp twardych niczym wygarbowana skóra, wszystkie niezwykłe plemiona, które Mance zebrał razem, by przedrzeć się przez Mur.
Centrum formacji dzikich tworzyły mamuty. Była ich z górą setka, a dosiadające ich olbrzymy ściskały w dłoniach drewniane młoty i wielkie kamienne topory. Za nimi biegły dalsze olbrzymy, pchające osadzony na wielkich drewnianych kołach pień drzewa o zaostrzonym w szpic końcu. Taran – pomyślał zrozpaczony Jon. Jeśli brama na dole nadal się trzymała, wystarczy kilka pocałunków tego monstrum, by zamieniła się w drzazgi. Po obu stronach grupy olbrzymów mknęła fala jeźdźców w strojach z utwardzanej skóry, którzy trzymali w rękach opalane nad ogniskiem piki, masa biegnących łuczników, setki pieszych wojowników z włóczniami, procami, maczugami i skórzanymi tarczami. Na flankach widać było kościane rydwany znad Lodowego Brzegu, które podskakiwały z klekotem na głazach i korzeniach, ciągnięte przez zaprzęgi wielkich, białych psów. Wściekłość głuszy – pomyślał Jon, słuchając pisku dud, szczekania psów, trąbienia mamutów, gwizdów i wrzasków wolnych ludzi, ryków krzyczących w starym języku olbrzymów. Łoskot ich bębnów odbijał się echem od lodu niby huk gromu.
Jon wyczuwał otaczającą go zewsząd rozpacz.
– Jest ich chyba ze sto tysięcy – zawodził Atłas. – Jak zdołamy powstrzymać taką masę?


I kolejna informacja z rozdziału Theona z Wichrów:
Spoiler:
Cytuj:
I smashed Mance Rayder at the Wall, though he had twenty times my numbers.
Powiedziałabym, że Stannis miał lepsze informacje niż Atłas. Choć z drugiej strony, obaj mogą mieć rację – sto tysięcy wszystkich, trzydzieści tysięcy „do boju”.

Tormund tak mówi o stratach podczas walk o Mur:
Cytuj:
– Dobrze walczyliście. – Tormund zawrócił konia w stronę obozu dzikich. – Ty i twoi bracia. Muszę to przyznać. Dwustu zabitych ludzi i dwanaście olbrzymów


Obóz dzikich jest tak opisany.

Cytuj:
Pół mili na północ od Muru obóz dzikich budził się już do życia. Z ich ognisk wzbijały się w górę palce dymu, które drapały jaśniejące niebo. Na skraju lasu rozbili namioty z futer i niewyprawionych skór, a nawet zbudowali prymitywny długi dom z kłód i gałęzi. Na wschodzie przywiązano konie, na zachodzie stały mamuty, a wszędzie roiło się od ludzi, którzy ostrzyli miecze i proste włócznie albo wdziewali prowizoryczne zbroje ze skór, rogu i kości.


Cytuj:
Wkrótce znaleźli się pośród namiotów. Było to typowe obozowisko dzikich, chaotyczny labirynt ognisk i latryn, pełen swobodnie wałęsających się kóz i dzieci, owiec beczących między drzewami i końskich skór suszących się na kołkach. Nie było tu żadnego planu, porządku ani umocnień. Wszędzie jednak roiło się od mężczyzn, kobiet i zwierząt.

Cytuj:
Na krawędzi Muru stał zdobiony myrijski dalekowidz z mosiądzu, wsparty na trzech cienkich nogach. Maester Aemon używał go ongiś do patrzenia na gwiazdy, nim oczy odmówiły mu posłuszeństwa. Jon przesunął rurę w dół, żeby spojrzeć na wroga. Nawet z tej odległości łatwo było poznać wielki, biały namiot Mance’a Raydera, wykonany z pozszywanych skór śnieżnych niedźwiedzi.


Cytuj:
Nie było tu prawdziwych wzgórz, ale biały futrzany namiot Mance’a Raydera ustawiono na kamienistym wzniesieniu na samej granicy drzew.


Pole walki

Cytuj:
Nocna Straż pilnowała, aby las pozostawał w odległości pół mili od Muru. Rosnące tuż pod nimi dęby, graby i drzewa strażnicze wycięto wieki temu, pozostawiając nagi pas ziemi, przez który nikt nie mógł przedostać się nie zauważony. Tyrion słyszał wcześniej, że w ciągu wieków w innych miejscach, między trzema fortecami, dziki las zdołał podkraść się bliżej Muru i jego szarozielone drzewa strażnicze i blade dziwodrzewa zapuściły korzenie w cieniu Muru. Jednak Czarny Zamek pożerał wiele grabów, dlatego siekiery czarnych braci skutecznie utrzymywały go w odpowiedniej odległości.
Jednakże nigdzie nie oddalał się zbytnio. Z miejsca, w którym stali, tuż za szerokim pasem ziemi majaczyły ciemne sylwetki drzew, jakby ktoś wybudował drugą, równoległą ścianę, ścianę nocy.


Czyli można założyć, że im dalej od Zamku tym bardziej las zbliżał się do Muru.

Bitwa

Miała miejsce wczesnym rankiem – Jona wyciągnięto z lodowej celi rano, a zjeżdżając z Muru na „pertraktacje” z Mance tak opisywał co widać:

Cytuj:
Niebo przybrało ciemnoszarą barwę, a słońce było jedynie słabą plamą jasności widoczną za chmurami. Po drugiej stronie strefy śmierci widział łunę tysiąca ognisk, wydawały się one jednak małe i bezbronne wobec mroku i zimna.
Posępny dzień. Jon Snow zacisnął urękawicznione dłonie na kratach, trzymając się mocno, gdy wiatr znowu potrząsnął klatką. Grunt na dole spowijał mrok i Jon czuł się tak, jakby opuszczano go w bezdenną otchłań.


Zatem Stannis albo maszerował z wojskiem przez noc, albo też zatrzymał się na nocleg dając ludziom wypocząć przed bitwą. Jeżeli to drugie, to musieli być na tyle blisko, że nie można było ryzykować rozpalania ognisk.

Cytuj:
– To róg zwiadowcy – powiedział Mance’owi Tormund.
– Coś się zbliża. – Varamyr siedział ze skrzyżowanymi nogami na po części zamarzniętej ziemi. Wilki krążyły niespokojnie wokół niego. Przemknął po nim cień. Jon uniósł głowę i ujrzał niebieskoszare skrzydła orła. – Ze wschodu.
(...)
– Ze wschodu – powtórzył zmiennoskóry. – Coś się zbliża.


Cytuj:
Mance potrząsnął głową.
– Inni nigdy nie przychodzą wtedy, gdy słońce stoi na niebie. – Przez strefę śmierci mknęły rydwany pełne ludzi wymachujących włóczniami z zaostrzonej kości. Król jęknął. – Dokąd się wybierają, niech ich szlag! Quenn, zapędź tych durniów z powrotem tam, gdzie jest ich miejsce. Niech ktoś przyprowadzi mojego konia. Klacz, nie ogiera. Przynieście mi też zbroję. – Mance zerknął podejrzliwie na Mur. Na jego szczycie stali przyciągający strzały słomiani żołnierze. Nic się tam nie ruszało. – Harma, niech twoi łupieżcy siadają na koń. Tormund, znajdź swoich synów i daj mi potrójną linię włóczni.
– Tak jest – rzucił Tormund i oddalił się.
– Widzę ich – odezwał się niepozorny zmiennoskóry, zamykając oczy. – Jadą wzdłuż strumieni i wydeptanymi przez zwierzynę ścieżkami.
– Kto?
– Ludzie. Ludzie na koniach. Ludzie w stali i ludzie w czerni.
– Wrony. – W ustach Mance’a to słowo brzmiało jak przekleństwo.


Rydwany później już nie pojawiają się w bitwie.

Cytuj:
– Jeśli znowu mnie okłamałeś, nie wyjdziesz stąd żywy – ostrzegł go Mance. Wartownicy przyprowadzili mu konia i przynieśli zbroję. Jon zauważył, że w obozie zapanował chaos. Niektórzy dzicy próbowali ustawić się w szyk, jakby mieli zamiar szturmować Mur, inni uciekali do lasu, staruszki kierowały swe zaprzężone w psy wózki na wschód, a mamuty przesuwały się na zachód. Sięgnął ręką przez ramię i wyciągnął Długi Pazur dokładnie w tej samej chwili, gdy z odległego o trzysta jardów lasu wyłoniła się wąska linia zwiadowców. Mieli na sobie czarne kolczugi, półhełmy i płaszcze. Mance, który nie zdążył jeszcze nałożyć zbroi, wydobył miecz.


Cytuj:
Zwiadowcy płynęli na obóz dzikich powoli jak miód w zimny poranek, przedzierając się przez kępy janowca i skupiska drzew, przez korzenie i głazy. Dzicy ruszyli im na spotkanie z głośnymi bojowymi okrzykami. Wymachiwali maczugami, mieczami z brązu i toporami z krzemienia, galopując prosto na odwiecznego wroga.
„Krzyk, cięcie i wspaniała, bohaterska śmierć”. Jon nieraz słyszał, jak jego bracia tak właśnie opisywali sposób walki dzikich.


Cytuj:
Nim Mance zdążył mu odpowiedzieć, przemknęła obok nich Harma, a za nią trzydziestu łupieżców. Przed nią jechał jej sztandar, martwy pies nadziany na włócznię. Przy każdym kroku skapywała z niego krew. – Możliwe, że mówisz prawdę – stwierdził Mance, obserwując atak jej oddziału na zwiadowców. – Ci tutaj wyglądają mi na ludzi ze Wschodniej Strażnicy. To marynarze na koniach. Cotter Pyke zawsze miał więcej odwagi niż rozsądku. Załatwił Lorda Kości na Długim Kurhanie i pewnie wydawało mu się, że zrobi to samo ze mną. Jeśli mam rację, to jest głupcem. Brakuje mu ludzi, by...


Cytuj:
Gdy Sam zobaczył Dywena, Giganta i Edda Cierpiętnika Tolletta, rozpłakał się żywymi łzami. To od nich dowiedział się o bitwie pod Murem.
– Stannis wylądował ze swymi rycerzami we Wschodniej Strażnicy. Cotter Pyke poprowadził go ścieżkami zwiadowców, by mógł zaskoczyć dzikich – opowiadał Gigant.


Te fragmenty są całkiem jasne, mamy „zwiadowców” dowodzonych przez Cottera Pyke nadchodzących od wschodu, którzy tak naprawdę mają za zadanie ściągnąć w odpowiednie miejsce kawalerię Króla za Murem i spowodować, że piechota dzikich ustawi się frontem ku wschodowi.

Cytuj:
– Mance! – rozległ się krzyk. To był zwiadowca, który wypadł spomiędzy drzew na spienionym koniu. – Mance, jest ich więcej, otaczają nas ze wszystkich stron, żelaźni ludzie, żelaźni, cały zastęp żelaznych ludzi.
Mance zaklął szpetnie i skoczył na siodło.
– Varamyr, zostań tu i pilnuj, żeby Dalii nic się nie stało. – Król za Murem wskazał mieczem na Jona. – A szczególnie miej na oku tę wronę. Jeśli spróbuje ucieczki, rozszarp jej gardło.
– Zrobię to. – Zmiennoskóry był o głowę niższy od Jona, a do tego tłusty i przygarbiony, lecz jego cieniokot mógłby wypruć chłopakowi flaki jednym uderzeniem łapy. – Nadchodzą też z północy – oznajmił Mance’owi Varamyr. – Lepiej już ruszaj.
Mance włożył hełm z kruczymi skrzydłami. Jego ludzie również dosiedli koni.
– Klin – rozkazał król za Murem – za moimi plecami.
Gdy jednak wbił pięty w boki klaczy i pomknął w stronę zwiadowców, ustawiona za nim grupa straciła wszelkie podobieństwo do jakiejkolwiek formacji.
Jon postąpił krok w stronę namiotu, myśląc o Rogu Zimy, drogę zagrodził mu jednak machający gniewnie ogonem cieniokot. Bestia rozdęła nozdrza, a z jej zakrzywionych kłów skapywała ślina. Czuje woń mojego strachu. Bardziej niż kiedykolwiek dotąd zatęsknił za Duchem. Dwa wilki zaszły go od tyłu, warcząc głośno.
– Chorągwie – usłyszał szept Varamyra. – Widzę złote sztandary, och... – Obok nich przeszedł trąbiący donośnie mamut. W drewnianej wieży na jego grzbiecie siedziało sześciu łuczników. – Król... nie...
Zmiennoskóry odrzucił głowę do tyłu i wydał z siebie przeraźliwy, rozdzierający, pełen bólu wrzask. Varamyr padł na ziemię, wijąc się konwulsyjnie. Kot również się szarpał z bólu... a wysoko na wschodnim niebie, na tle ściany chmur, widać było płonącego orła. Przez jedno uderzenie serca ptak świecił jaśniej niż gwiazda, otoczony łuną czerwieni, złota i oranżu. Tłukł szaleńczo skrzydłami, jakby próbował uciec przed bólem, wznosząc się coraz wyżej i wyżej.


To tyle w kwestii, czy Mel włada magią, czy też kantuje widzów sztuczkami... A przy okazji ciekawe, skąd wiedziała, że orzeł to „rozpoznanie z powietrza”? I jak się ma ta wiedza do tego co Mel wie o więzi Jona z Duchem?

Cytuj:
– Co się dzieje? Co mu się stało? – Wilki Varamyra walczyły ze sobą, a cieniokot umknął pomiędzy drzewa. Zmiennoskóry nadal wił się na ziemi. – Co mu jest? – dopytywała się przerażona Val. – Gdzie Mance?
– Tam – odparł Jon, unosząc rękę. – Pojechał na bitwę.
Król prowadził swój nieregularny klin do ataku na zwiadowców. W jego ręku błyszczał miecz.
– Pojechał? Nie mógł nigdzie pojechać. Zaczęło się.
– Bitwa?
Zwiadowcy pierzchli przed okrwawionym psim łbem Harmy. Łupieżcy ścigali uciekających między drzewa ludzi w czerni, krzycząc i wymachując mieczami. Z lasu wyłonili się jednak następni ludzie, kolumna konnicy. Rycerze na bojowych rumakach – pomyślał Jon. Harma musiała się przegrupować i zawrócić, by pomknąć im na spotkanie. Połowa jej ludzi zapuściła się już jednak zbyt daleko.


Skoro Harma musiałaby zawrócić swoich ludzi by pomknąć na spotkanie rycerzy, to pierwsza kolumna nie może być tą, która atakowała od wschodu. Prawdopodobnie jest to kolumna środkowa, czyli „północny-wschód”. Podczas wymarszu z Deepwood Motte strażą przednią dowodził ser Godry Farring, możliwe, że w bitwie pod Murem było tak samo.

Cytuj:
Ze wszystkich stron dobiegał go blaszany dźwięk trąb. Dzicy nie mają trąb, tylko rogi. Wolni ludzie również o tym wiedzieli. Ich szeregi ogarnęło zamieszanie. Jedni biegli w stronę walki, drudzy w przeciwnym kierunku. Jeden z mamutów stratował stadko owiec, które trzej ludzie próbowali zapędzić na zachód. Bito w bębny. Dzicy próbowali sformować linie i czworoboki, było już jednak na to za późno, a oni byli zbyt powolni i za słabo zorganizowani.
Nieprzyjaciel nadciągał od strony lasu, ze wschodu, z północnego wschodu, z północy – trzy potężne kolumny ciężkiej konnicy, odzianej w ciemną, lśniącą stal i jaskrawe wełniane opończe. Nie byli to ludzie ze Wschodniej Strażnicy. Ci tworzyli jedynie linię zwiadowców. To była armia. Król? Jon był tak samo zdezorientowany jak dzicy. Czyżby wrócił Robb? A może to chłopiec zasiadający na Żelaznym Tronie raczył wreszcie się ruszyć?
– Lepiej wracaj do namiotu – polecił Val.
Po drugiej stronie pola jedna z kolumn zalała łupieżców Harmy Psi Łeb. Druga uderzyła we flankę włóczników Tormunda w tej samej chwili, gdy Zabójca Olbrzyma i jego synowie rozpaczliwie próbowali zawrócić oddział w jej stronę. Olbrzymy wdrapywały się już jednak na swe mamuty, co dosiadającym zakute w zbroje konie rycerzom nie spodobało się w najmniejszym stopniu. Ich rumaki kwiczały głośno i pierzchały w panice na sam widok ociężałych żywych gór. W szeregi dzikich jednak również zakradł się strach. Setki kobiet i dzieci umykały z pola bitwy, niekiedy wpadając wprost pod końskie kopyta. Jon zauważył zaprzężony w psy wózek jakiejś staruszki, który przeciął nagle drogę trzem rydwanom,
doprowadzając do ich kolizji.


Harma mając trzydziestu ludzi rozproszonych w pogoni za „zwiadowcami” nie stanowiła żadnego problemu dla „wschodniej” kolumny liczącej koło setki jeźdźców. Jest takie ładne określenie „przejechali po brzuchach”, które dobrze pasuje do tej sytuacji.

Kolumną, która uderzyła we flankę Tormunda, była ta „północna”, dowodzona przez ser Richarda Horpa – Tormund go widział jeszcze zanim szyki dzikich się załamały.

Cytuj:
Och, zmieniam się. - Uśmiech zniknął z twarzy Tormunda, nagle jak śnieg latem. - Nie jestem już tym człowiekiem, którym byłem w Rumianym Dworze. Widziałem zbyt wiele śmierci, a także gorsze rzeczy. Moi synowie... - Wykrzywił twarz w grymasie żałoby. - Dormund padł w bitwie pod Murem. Był jeszcze prawie chłopcem. Załatwił go jeden z rycerzy waszego króla. Jakiś zakuty w szarą stal syn kobiety lekkich obyczajów z ćmami na tarczy. Widziałem cios, ale nim dotarłem na miejsce, mój chłopak już nie żył.


Szarą zbroję nosi też Stannis, ciekawe czy coś z tego wyniknie w przyszłości...

Tak przypadkiem to na podglądzie (nie wiem jak będzie w poście) w cytacie zamiast "sk..syn" pojawia mi się "podły człowiek" - rozumiem kulturę słowa w przestrzeni publicznej, ale w oryginale jest "bastard", więc bez przesady :D Koniec off-topa.

No dobra, ciut poprawione, ale na skrypt niewiele można poradzić

Bombacjusz
Cytuj:
Stracił na chwilę z oczu króla za Murem, teraz jednak wypatrzył go ponownie. Mance przebijał się przez grupę jeźdźców. Środkowa kolumna poszła w rozsypkę po ataku mamutów, dwie pozostałe zaciskały się jednak niczym szczypce.
Na wschodniej granicy obozu grupa łuczników wypuszczała zapalające strzały w kierunku namiotów. Jeden z mamutów uniósł trąbą rycerza z siodła i cisnął go na odległość czterdziestu stóp. Obok namiotu Mance’a przebiegała coraz szersza struga dzikich. Kobiety i dzieci uciekały przed bitwą, niekiedy w towarzystwie mężczyzn.


Wyglądało by na to, że Mance walczy z częścią środkowej kolumny, rozproszonej podczas starcia z olbrzymami.
Ciekawsze jest zachowanie łuczników – zajmują się wszczynaniem paniki w obozie, zamiast na przykład ostrzeliwać jeszcze trzymającą szyk piechotę Tormunda. To musiało być wcześniej zaplanowane, bo strzał zapalających by nie brali ot tak przez przypadek. Pomysł z sianiem paniki oczywiście jest jak najbardziej sensowny.

Cytuj:
Z lasu wynurzało się coraz więcej ludzi, nie tylko rycerzy, lecz również wolnych, konnych łuczników i zbrojnych w kurtkach bez rękawów oraz garnkowych hełmach. Dziesiątki, setki ludzi. Nad nimi powiewał las chorągwi.


Cytuj:
Na wschodzie, północy i północnym wschodzie widział grupy dzikich, które próbowały stawiać opór. Napastnicy jednak zmiażdżyli je bez trudu. Wolni ludzie zachowali przewagę liczebną, ale ich wrogowie mieli stalowe zbroje i ciężkie rumaki. Jon wypatrzył Mance’a w najgęstszym wirze walki. Król za Murem stał w strzemionach, łatwy do rozpoznania dzięki czerwono-czarnemu płaszczowi oraz hełmowi ozdobionemu kruczymi skrzydłami. Uniósł wysoko oręż, by skupić wokół siebie ludzi, lecz nagle uderzył w nich klin rycerzy uzbrojonych w kopie, miecze i berdysze. Klacz Mance’a stanęła dęba, wierzgając wściekle, i włócznia trafiła ją w pierś. Potem króla dzikich zalała fala stali.


Jedyna będąca w szyku i „wolna” kolumna jazdy to ta „wschodnia”, więc to ona uderzyła na Mance.

Cytuj:
To koniec – pomyślał Jon. Poszli w rozsypkę. Dzicy pierzchli, rzucając broń. Rogostopi, jaskiniowcy i Thennowie w zbrojach z brązu, wszyscy rzucili się do ucieczki. Mance zniknął, ktoś wywijał głową Harmy zatkniętą na pice, a linie Tormunda załamały się. Tylko olbrzymy na mamutach jeszcze się trzymały niczym włochate wyspy w czerwonym morzu. Ogień przeskakiwał z namiotu na namiot. Niektóre z wysokich sosen również stanęły w płomieniach.


Cytuj:
Przez dym widać było kolejny klin pancernej konnicy. Nad jeźdźcami łopotały chorągwie znacznie większe od poprzednich, królewskie sztandary wielkie jak prześcieradła. Na jednym z nich widniały ostre, długie języki układające się w kształt płonącego serca, drugi zaś przypominał płytę kutego złota, na której tańczył czarny jeleń.
Robert – pomyślał Jon w chwili szaleństwa, przypominając sobie biednego Owena, gdy jednak trąby zagrały znowu i rycerze ruszyli do szarży, usłyszał, jak krzyczą:
– Stannis! Stannis! STANNIS!
Jon odwrócił się i wszedł do namiotu.


Ciekawe czy to ta sama chorągiew:
Cytuj:
Chorągiew Renly’ego powiewała wysoko nad pozostałymi. Na szczycie najwyższej z wież oblężniczych, olbrzymiej drewnianej machiny na kołach, którą pokrywały niewyprawione skóry zatknięto największy sztandar, jaki Catelyn w życiu widziała. Złocista, połyskliwa płachta była tak ogromna, że mogłaby w niejednej komnacie służyć jako dywan. Widniał na niej herb Baratheonów - czarny jeleń w koronie, dumny i potężny.


Czyli Stannis zaszarżował z odwodowa chorągwią jazdy. Ciekawe czy na uciekających, by zachęcić ich do jeszcze szybszej ucieczki, czy na trzymające się jeszcze olbrzymy? W tym drugim przypadku w tej kolumnie mógłby być ser Godry i mieć okazję do zabicia uciekającego olbrzyma

Cytuj:
Ser Godry Farring był sławnym rycerzem, jeśli wierzyć jego słowom. Podczas bitwy pod Murem zabił uciekającego olbrzyma. Doścignął go konno i wbił mu kopię w plecy, a potem zsunął się z siodła i odrąbał żałośnie małą głowę stworzenia. Ludzie królowej zwali go Godry Olbrzymobójca.


Skoro na początku bitwy olbrzymów było około stu, dwanaście zginęło atakując Mur, cztery z nich zostały złapane, a tylko ser Godry załapał się na ksywkę „Olbrzymobójca”, to większość uciekła. Wyraźnie tylko ser Godry zdołał przekonać swojego rumaka by zblizył się do mamuta. Nawiasem mówiąc, gdyby dajmy na to dziesięciu, czy dwudziestu rycerzy mogło się pochwalić zabiciem olbrzyma, to sytuacja gdyby każdy z nich przybrał miano „Olbrzymobójcy”, pasowałaby do niezłej komedii – niewyróżniająca ksywka jest śmieszną sprawą.

Po bitwie

Nie znamy strat wśród ludzi Stannisa, ale jakieś musiały być, skoro rannych opatrywał Maester Aemon. O stratach dzikich mamy dość dokładne informacje.

Cytuj:
– Rozgromił ich. Mance Rayder dostał się do niewoli, a tysiąc jego najlepszych ludzi zginęło, między innymi Harma Psi Łeb. Reszta ponoć rozpierzchła się niczym liście na burzy.


Cytuj:
Jon wzruszył ramionami.
– A co innego mam do roboty? Marsh odsunął mnie od wszelkich obowiązków. Boi się, że nadal jestem renegatem.
– Tylko nieliczni w to wierzą – zapewnił go Sam. – Ser Alliser i jego przyjaciele. Większość braci wie, że to nieprawda. Idę o zakład, że król Stannis też o tym wie. Przyniosłeś mu Róg Zimy i pojmałeś syna Mance’a Raydera.
– Po prostu obroniłem Val i dziecko przed grabieżcami, kiedy dzicy uciekali, a potem pilnowałem namiotu aż do chwili, gdy znaleźli nas zwiadowcy. Nikogo nie pojmałem. Król Stannis twardo trzyma swych ludzi w garści. Pozwolił im na odrobinę grabieży, ale słyszałem tylko o trzech gwałtach na dzikich kobietach i wszystkich winnych wykastrowano.


Cytuj:
U podnóża Muru rozpętał się nagle wiatr, który targał płaszczem Jona. Chłopak czuł zimno, które promieniowało od lodu niby ciepło od ognia. Postawił kaptur i ruszył dalej. Popołudnie przechodziło już w wieczór i słońce wisiało nisko na zachodnim niebie. W odległości stu jardów znajdował się obóz, w którym król Stannis umieścił wziętych do niewoli dzikich. Otaczał go pierścień rowów, zaostrzone pale oraz wysokie drewniane płoty. Po lewej wykopano trzy wielkie doły, w których zwycięzcy spalili ciała wszystkich poległych pod Murem dzikich, od wielkich, pokrytych futrem olbrzymów, aż po małych Rogostopych. Strefę śmierci nadal pokrywało wypalone zielsko i stwardniała smoła, wszędzie jednak widać było ślady pozostawione przez ludzi Mance’a: rozdartą skórę, która mogła być kiedyś częścią namiotu, drewniany młot porzucony przez jakiegoś olbrzyma, koło rydwanu, złamaną włócznię, stos mamuciego łajna. Na skraju nawiedzanego lasu, gdzie przedtem stały namioty, Jon znalazł pniak dębu i usiadł na nim.


Cytuj:
- Były jakieś kłopoty pod palisadą?
– Nie ma żadnych, odkąd wystawiłeś strażników do pilnowania strażników, panie.
– Znakomicie.
W zagrodach za Murem uwięziono około tysiąca dzikich, wziętych do niewoli
przez Stannisa Baratheona, gdy jego rycerze rozbili zbieraninę Mance’a Raydera. Było wśród nich wiele kobiet i strażnicy nieraz je stamtąd wykradali, by grzały im loże. Ludzie króla czy królowej, bez różnicy. Próbowało tego nawet kilku czarnych braci. Mężczyźni pozostaną mężczyznami


Podsumowanie

Po prostu bitwa majstersztyk w wydaniu Stannisa. Wykorzystał do maksimum wszystkie atuty jakie miał do dyspozycji i nie popełnił żadnego błędu, a także załapał się na sporą ilość szczęścia. Sądzę, że gdyby coś poszło nie tak to Mance mając dwudziestokrotna przewagę mógłby zafundować JPK coś w stylu „Helikoptera w ogniu” (czyli co robi przewaga liczebna kontra przewaga wyszkolenia i siły ognia).

Wygląda na to, że Stannis atakował mając dokładne informacje o przeciwniku. Mógł je uzyskać od zwiadowców, albo, co prostsze i nie pozostawiające cienia szans na zaalarmowanie Mance, z Czarnego Zamku. Skoro Jon wylądował na cztery dni w lodowej celi (i to akurat wtedy, gdy JPK przypłynął do Wschodniej Strażnicy) to nie mógł wiedzieć co w tym czasie robili Slynt z ser Alliserem. Tu pojawia się pytanie o to co ten duecik wiedział i po co wysłali Jona by zabił Mance. Oczywiście Stannis na tyle dobrze znał Slynta, że mógł zakazać mówienia mu czegokolwiek by ten przypadkiem nie zrobił czegoś głupiego.

Stannis zdołał uzyskać pełne zaskoczenie, ale to nie było takie trudne skoro prawie nikt się nie spodziewał, że król przybędzie na Mur. Poza Owenem, któremu jeszcze przed przypłynięciem JPK się śniło:
Cytuj:
– Śniło mi się, że przybył król – oznajmił radośnie Owen. – Maester Aemon wysłał kruka i król Robert nadciągnął z całą swą siłą. Widziałem we śnie jego złote chorągwie.


Skoro Bran łatwo mógł wejść w głowę Hodora, to czy aby Bloodraven nie podrzucił czegoś Owenowi Przygłupowi? Jeżeli tak to skąd wiedział? Varamyr też używa określenia "król" na opisanie tego, kogo widzi z góry.

Później Stannis zdołał tak wszystko rozegrać, że Mance robił dokładnie to co chciał Baratheon. Najpierw zwiadowcy ściągnęli jazdę Harmy i Manca tam, gdzie miała ona się znaleźć, a zadziorny Cotter Pyke nie brał się za nawiązywanie walki, tylko służył za przynętę. Złapał się na nią też Tormund ustawiając swoich włóczników tak, że ser Richard mógł wjechać w ich flankę. Olbrzymy jakoś tak nie za bardzo zabierały się za atakowanie przeciwnika, ale po stratach jakie poniosły przy atakach na Mur mogły zwyczajnie czuć się okantowane przez ludzi i nie przejawiać dużej chęci do walki za nich. Gdyby na przykład pomogły włócznikom Tormunda bronić się przed ser Richardem...

Jeszcze mamy łuczników ostrzeliwujących obóz i siejących panikę, oraz piechotę atakującą dzikich bez obaw, że jazda Króla za Murem, albo olbrzymy na mamutach ich stratują. Dzicy w obozie nie mieli pojęcia jaka jest prawdziwa liczebność atakujących i zaczęli uciekać.

Sam JPK dowodził jak zwykle odwodami zachowując ¼ jazdy „na wszelki wypadek”, co zostawiało mu pewien margines bezpieczeństwa na wypadek kłopotów. Ale nie musiał z niego korzystać, bo odwód posłużył do przekonania dzikich do szybszej ucieczki.

Dla mnie imponującym było, to że wojsko po bitwie nie padło na łupy, bo u nas w XVII wieku praktycznie zawsze był z tym problem i zbyt często zdarzało się, iż pobity przeciwnik, któremu dano trochę luzu zdołał się pozbierać i narobić sporych kłopotów.

Mance – miał po prostu pecha, bo zrobił co mógł, ale skoro nie dostał na czas informacji o zupełnie nie spodziewanym zagrożeniu, to miał mało opcji do wyboru. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby miał choć pół godziny na uszykowanie swojego wojska i przeprowadzenie kobiet i dzieci na bezpieczne miejsce. Wtedy Stannis miałby ciężki orzech do zgryzienia. Król za Murem w sytuacji zaskoczenia po prostu musiał prowadzić swoich ludzi do walki, pozbawiając się korzyści płynących z dowodzenia z tyłów, czyli posiadania pełnego obrazu sytuacji. A w momencie kiedy ruszył do walki to myślał, że ma za przeciwnika tylko kilkuset ludzi ze Wschodniej Strażnicy, więc ważniejsze było zachęcenie dzikich do walki niż dopilnowanie porządku pomiędzy własnym wojskiem. Sytuacja, w której tak naprawdę nikt nie dowodził dzikimi jako całością ogromnie pomogła JPK, bo jego ludzie po kolei mogli rozbijać samotnie broniące się grupki dzikich.

Drobiazgi różne

Najpierw coś z czego śmiałam się przez dobre pięć minut:

Cytuj:
– Cotter Pyke i ser Denys Mallister ciągle tracą głosy, ale łącznie nadal mają prawie dwie trzecie – oznajmił Pypowi i Grennowi. – I jeden, i drugi byłby dobrym lordem dowódcą. Ktoś musi przekonać któregoś z nich, żeby się wycofał i poparł drugiego.
– Ktoś? – zapytał z powątpiewaniem Grenn. – Ale kto?
– Grenn jest taki głupi, że wydaje mu się, iż ten ktoś, to może być on – stwierdził Pyp. – Może kiedy ten ktoś poradzi już sobie z Pyke’em i Mallisterem, mógłby też przekonać króla Stannisa, żeby się ożenił z królową Cersei.


Jak wiadomo, to Sam później przekonał z Pyke’a i Mallistera do rezygnacji, więc wyobraźcie sobie tą scenę z serialowym Samem, Staśkiem i Cersei. Zwłaszcza po scenie Sam i JPK w bibliotece. :lol:

Potem myśl Jona Snowa podczas obrony Muru:
Cytuj:
Powinniśmy mieć dwadzieścia trebuszy, nie dwa, i to zamontowanych na saniach i na obrotowych podstawach, żebyśmy mogli je przemieszczać. To była bezużyteczna myśl. Równie dobrze mógłby sobie zażyczyć tysiąca ludzi i być może także smoka, albo nawet trzech.


Dlaczego odnoszę wrażenie, że wiem, gdzie można znaleźć trzy smoki... I, że jakimś trafem one chyba wybiorą się wkrótce do Westeros

Trzecim drobiazgiem jest wypowiedź Mance Raydera:
Cytuj:
Kiedy opuściłem Wieżę Cieni, było pięciu mężczyzn, którzy chełpili się, że nadają się na królów. Jednym z nich był Tormund, drugim magnar. Pozostałych trzech zabiłem, gdy stało się jasne, że wolą walczyć, niż się podporządkować.


Jak wiadomo, Tormund żyje, ma się dobrze i szefuje sporej grupie dzikich.

ocenił(a) serial na 8

Naprawdę chciało ci się to pisać? :o

ocenił(a) serial na 10
Matiz96

on to chyba skopiował

użytkownik usunięty
Matiz96

Spisane w Świetle Pana

ocenił(a) serial na 5

Świetne podsumowanie :) Od siebie dorzucę jedynie cytat Varamyra Sześć Skór, który to spłonął na niebie będąc wwargowany w orła z prologu "Tańca ze smokami" który dedykuję wszystkim niedowiarkom w potęgę czarów Mel.

Cytuj:

"His last death had been by fire. I burned. At first, in his confusion, he thought some archer on
the Wall had pierced him with a flaming arrow … but the fire had been inside him, consuming him. And
the pain …
Varamyr had died nine times before. He had died once from a spear thrust, once with a bear’s
teeth in his throat, and once in a wash of blood as he brought forth a stillborn cub. He died his first
death when he was only six, as his father’s axe crashed through his skull. Even that had not been so
agonizing as the fire in his guts, crackling along his wings, devouring him. When he tried to fly from it, his
terror fanned the flames and made them burn hotter. One moment he had been soaring above the
Wall, his eagle’s eyes marking the movements of the men below. Then the flames had turned his heart
into a blackened cinder and sent his spirit screaming back into his own skin, and for a little while he’d
gone mad. Even the memory was enough to make him shudder.
That was when he noticed that his fire had gone out."

użytkownik usunięty
Fass_

Ano,właśnie :)