1. "Widz to idiota, i tak to kupi"
Jaimie, który planuje we dwójkę z Bronnem porwać członka rodziny królewskiej. I o zgrozo są blisko celu, bo okazuje się, że aby dostać się na królewski dwór wystarczy tylko... być przebranym za Dornijczyka. Jakie to proste, prawda?
Ramsey z 20 ludźmi podpala pół obozu Stannisa. Jakież to proste, prawda?
Stannis jako najlepszy strateg Westeros wyrusza na Winterfell z gartską ludzi bez machin oblężniczych. Aż strach pomyśleć w jakiś sposób prowadzą wojny pozostali królowie...
Chcę rozpętać wojnę na Północy? A co tam, że i tak by do niej doszło - wejdę w sojusz z Boltonami, odkryję tożsamość Sansy, bo strasznie nudno siedzieć w tym orlim gnieździe - pomyślał Littlefinger...
2. Nie mamy co do zaoferowania widzom? Wzywamy na pomoc cycki!
NIezłą ladacznicę zrobiono z kapłanki Melisandre. Praktycznie pokazała cycki wszystkim, z kim miała okazję się bliżej poznać - Stannisowi, Gendry'emu, Jonowi, Davosowi, Selyse... no i po co? Przecież do niej kompletnie to nie pasuje. Ten serial tandetnością niebiezpiecznie zbliża się do Spartacusa...
3. Tani szok dobry na wszystko...
O ile gwałt Sansy jest jeszcze do obrony, o tyle reszta tanich sensacji jest po prostu idiotyczna. Olly, który wbija nóż w Jona? No dajcie spokój. Honorowy ser Alliser, który organizuje sam zamach? Przecież to się kupy nie trzyma. Tanie wywoływanie sensacji. Twórcy nie mają już żadnych ograniczeń - każdy może zdradzić każdego.
Traktowanie po macoszemu waznych watków, a zapychanie czasu antenowego pierdołami w stylu romansu Szarego Robaka z Misantei czy jak jej tam. No błagam, rozumiem ze można było to wprowadzić, ale niech ta para nie zabiera czasu np. Dorne czy KL, których de facto było w tym sezonie jak na lekartswo. W sumie nic wielkiego sie tu nie wydarzyło przez 10 odcinków. Albo inaczej: wydarzyły się wazne rzeczy, ale przez widzów nie znających ksiażki nie zostały one wyłapane bo zostały strasznie szybko i lekko nakreślone. Beznadziejnie jak dla mnie