Kibicowałem Nocnemu Królowi i liczyłem, że koniec "Gry o tron" będzie jednocześnie końcem żywych w Westeros i okolicach. Tymczasem ten leszcz dał się wykończyć małej dziewczynce, i to będąc otoczonym przez całą swoją świtę.
Bardzo rozczarowujące zakończenie bitwy przeciwko największej zgrai antystrategów i wojskowych łamag, które nawet nie wiedzą, że zasieki się stawia przed swoją armią, a nie za nią.