Jak na razie sezon tylko rozczarowywał ale teraz mieliśmy ciekawy zwrot akcji.
Sceny na północy ratują ten sezon przed kompletną porażką. Jest coś co może zaciekawić widza i zachęcić do oglądania dalej.
Czy mi się zdaje czy serial przygotowuje nas na śmierć Jona z ręki tego młodego (Oliego chyba)? Takie odniosłem wrażenie zwłaszcza po tym co powiedział do niego Sam.
Aria w końcu przestała zamiatać podłogi i obmywać przez 30 minut zwłoki. Trochę późno bo mamy jeszcze tylko dwa odcinki do końca.
Spotkanie Tyriona z młodą rozczarowujące. Zaczął od kiepskiej rady (tylko po to żeby historia mormonta była bardziej dramatyczna chyba), a skończyło się na tym że bez jakiegoś większego powodu Deanerys zgodziła się go przyjąć jako doradcę.
Akcja w stolicy ciekawa jak zawsze ale jak dla mnie cała ta akcja z procesem powinna być rozwiązana w połowie sezonu a nie na koniec.. Serial wykazuje poważne problemy jeżeli chodzi o tępo.
Z Stannisem tak samo.. konflikt z Boltonami i problemy na drodze są interesujące ale dotarcie do tego zajęło nam 8 z 10 odcinków.
Twórcy wszystko rozciągnęli żeby zakończenie każdego wątku umieścić na końcu sezonu, co skutkuje nudnymi 7 odcinkami. Porównując to do sezonu wcześniejszego, zwroty akcji rozciągnięte były na cały sezon. (Śmierć Króla, proces, pojedynek, śmierć Tywina). Za dużo gadania o niczym za mało intryg i zwrotów akcji!