W tym temacie wybieramy trzy aktualnie najpotężniejsze postacie oraz to, co daje im przewagę nad innymi.
Moje podium:
3 MIEJSCE: Cersei Lannister - GREGOR "FRANKENSTEIN" CLEGANE
2 MIEJSCE: Daenerys Targaryen - TRZY SMOKI
1 MIEJSCE (bezapelacyjny lider) - RAMSEY BOLTON - TWENTY GOOD MEN
co do twojego drugiego miejsca- Dany jest daleko od dwóch smoków, które uwięziła i które przez to zdziczeją i zaczną się kurczyć, a Drogon jej nie słucha
3. LF
2. Wielki Inny
1. Ramsay i jego dwudziestu dobrych ludzi
W tym serialu wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie ale widać, że twórcy upodobali sobie Ramsaya i zrobili z niego niepokonanego wojownika, kochanka, stratega, cwaniaka i c%olera wie co jeszcze. Ach ten Ramsay jaki on z#jebisty. Prawda jest taka, że bez swojego taty jest zerem, a tata czeka tylko na moment aż urodzi mu się prawdziwy Bolton i Ramsay nie będzie już mu potrzebny, a nawet bedzie przeszkadzal. Roose Bolton nie ma sentymentów dla nikogo.
Druga niepokonana postać to Brienne. Kasuje po drodze wszystkich w tym dużo ciekawsze postacie jak Ogar i Stannis i jesteśmy skazani na te jej rozterki. Jaki ona wogóle ma cel. Służy martwemu Renly'emy, Catelyn czy Jaime'owi. Sama nie wie czego chce. Proszę zabijcie ja w przyszlzm sezonie.
W ksiażce jej postać jest o tyle "nawet"ciekawa że przedstawia nam spustoszone Dorzecze i skutki wojny,oraz ciekawe informacje,jak fakt,że żyje Ogar czy duużo teorii odnosnie Szalonej Myszy czy mnichu z Cichej Wyspy(teoria,że to Jon Darry,ocalały gwardzista znad Tridentu).W serialu nic z tego.Jak napisałeś-sir Brienne,służąca martwemu PRAWOWITEMU królowi Renlyemu(popłakałem się przy tym),walcząca za wiecznie umartwioną Sansę i pogromca złych,czyli np.Stannisa,którego D&D zniszczyli.Co nie umniejsza faktu że naprawdę jest dość głupia i mało rozgarnięta.Wg mnie jest też mdła i nieciekawa,taka aż płytka i naiwna,co mnie odpycha od tej postaci.A Ramsay...szkoda gadać,tutaj jest przedstawiony jako największy badass westeros,a w książce nie umiał walczyć mieczem,co przyznał Roose.A żaden z niego taktyk i nie zdziwie się,jak zginie pod Winterfell w jakiś głupi sposób.Może to ta postać,którą Martin chce uśmiercić od długiego czasu?Choć wolałbym Brienne...
Wiem co ci chodzi po głowie. Rozdziały Birenne w UdW dawały obraz tego co tak naprawdę dzieje się w Dorzeczu. Trochę tak jakby się oglądało powojenne Dorzecze oczami wedrownego rycerza i to jest spoko taka jej rola w ksiązce. W serialu natomiast jej wątek jest ciągniety na siłę i bez sensu. Szkoda, że tyle ciekawych postaci bezmyslnie usmiercono, a zostawiono Brienne z tą jej "misją".
Jedyny plus jest jej wątku jest taki,że żyje jeszcze Pod(w książce nie sądzę żeby długo na szubienicy wytrzymał),którego nawet lubię.
1.TYRION LANNISTER RZĄDZI NIESKALNYMI ZA POŚREDNICTWEM ROBAKA I MEEREN
2. DANY
3. RAMSEY
Najpotężniejsze postacie względem ksiązki:
1. Petyr Baelish
2. Młody Gryf
3. Daenerys Targaryen
Ramsay wypada przy nich kiepsko, a Tyrion gorzej niż bezdomny, chyba, że podliże się Daenerys.
2.Młody Gryf?Nie,nie sądzę,ma tylko ZK i nie wiadomo nic o poparciu Dorne.Skłaniałbym się bardziej do Tyrella,bo nawet sprytny się okazał.
Myślę, że poparcie Dorne ma zapewnione, bo Doran wysłał do niego Arianne i to jej pozwolił zdecydować.
Nic nie jest pewne u Martina.A Arianne wysłał,by potwierdzić jego tożsamość+ewentualny sojusz między Dorne a Gryfami.A jak się okaże,że jest Czarny,a nie Czerwony,to raczej Doran dla niego nie powstanie.
Ogólnie to gdybanie,ale jak nadejdzie zima to ani ZK,ani Dorne nie są w stanie walczyć w śniegu.Za to Północ i być może Dorzecze tak-przez co Stannis będzie miał większe szanse,jeśli wygra Winterfell.
Widzisz, myślę, że Aegon może być jednak Czarny. A Doran dał córce onyksowego smoka i przebąknął coś o zemście. Ale wolałabym, żeby był Czerwonym.
Wysłanie Arianne było najgłupszym posunięciem. Ona nie będzie miała dużych oporów żeby poprzeć młodego, przystojnego chłopaka bez względu na jego tożsamość.
Scena z onyksowym smokiem wcale nie musiała być symboliczna i coś oznaczać. Ja uwielbiam się dopatrywać takich analogii. Większość jest błędna.
Nawet poparcie Dorne nie kwalifikuje Aegona do trójki najpotężniejszych.
Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłem,że ostatnią bitwą między ludźmi a ludźmi będzie bitwa Stannisa i Aegona.Możliwe że w Moat Cailin.To by było epickie,dwaj władcy z rodów,którym należy się tron,oraz dość podobni jeśli chodzi o program rządzenia,Stannis doświadczony,z armią weteranów z Północy i Smoczej Skały oraz najemnikami,oraz Aegon,z ZK i Tyrellami(bo Dorne w śniegu...haha,nie).W takiej sytuacji wręcz bym się radował,gdyby Młody Gryf był Targiem.Nie umniejsza to faktu,że kibicuję do końca Stannisowi.I liczę,że to on,Jon i Dany(niech jej fani też coś dostaną)poprowadzą ludzi przeciwko Innym.
Fani Dany dostali aż nadto. Wykluły jej się smoki, ma Nieskalanych, wyzwoliła rzesze niewolników, ukrzyżowała tych złych (w jej mniemaniu) i dosiadła smoka. Do tego nie ma pojęcia o Innych i wydarzeniach na Północy.
Fajnie by było ujrzeć ich bitwę, ale wolałabym żeby żaden z nich nie poległ. Mimo wszelkiej nienawiści do Dany, która obrzydziła mi wszystkie pokolenia Targaryenów do przodu i wstecz nie mogę się zdobyć na nienawiść względem Aegona. Nawet go lubię.
Ale nie sądzę żeby to Stannis był najpoważniejszym zagrożeniem dla Aegona. Moim zdaniem pogrąży go........... Connington. Aegon nie chowa żadnych uraz, bo i nie został wychowany w duchu zemsty. Natomiast JonC żyje nienawiścią i już teraz odmawia sojuszy, korzystnych dla Młodego Smoka ze względu na stare dzieje. Myślę, że znowu zrobi jakiś głupi błąd, powodowany osobistymi pobudkami i zniszczy siebie i swojego księcia. Rozwiązanie bardzo w martinowskim stylu. Aegon go szanuje i pewnie posłucha jego wszelkich rad, niezależnie od tego jak będą krótkowzroczne i głupie. Idealny Aegon nie popełni żadnego błędu, natomiast JonC, co chce jak najlepiej dla syna swojego bliskiego przyjaciela i co nigdy nie zrobiłby mu krzywdy pogrąży go.
Też prawda,choć zauważ,że ze Stannisem i tak by się nie sprzymierzyli,bo obydwaj tytułują się królami.Więc tu Connigton zrobił dobrze.Co do reszty-Gryfy za bardzo nie mają z kim się sprzymierzać.Tyrellowie bd trzymać się Tommena,dopóki żyje i Marg jes t królową.Dorne stoi dla niego otworem,trza przyznać.Północ stanie za Stannisem,Rickonem lub Boltonami.Dorzecze podobnie.Dolina-jedna wielka niewiadoma.Ale byłoby ciekawie,gdyby się sprawdziło.
Wiem, że z JPK JonC nie mógł się sprzymierzyć, ale zwróć uwagę na powód i jego oburzenie propozycją- bo stanęli przeciwko Aerysowi. Myślę, że takich sytuacji będzie więcej i to właśnie pogrąży Młodego Smoka. Varys wybrał Conningtowa, bo ten był zawsze lojalny Targaryenom, nie przewidział, że może zniweczyć jego plany swoją zemstą.
Jestem pewna co do poparcia Dorne, od kiedy Doran zdecydował się wysłać Arianne na tą misję. Bardzo rozsądne posunięcie, ona zakochuje się w co drugim. Zobaczy, że chłopak ma srebne włosy i fioletowe oczy i zapomni o Viserysie, którego śmierć była dla niej nieodżałowaną stratą. Wprost nie mogę się doczekać POVu z ich spotkania.
Jeżeli Stannis wygra i sprowadzi Rickona Północ pójdzie za nim wszędzie.
Dolina- tu ma swoje wpływy LF, więc jak napisałeś niewiadoma. Podejrzewam, że Marg może nie przeżyć i Tyllerowie rozgromią Lannisterów. Przyłączą się do tego kto ma największą przewagę lub tego co im najwięcej zaproponuje. Po śmierci Tommena, a ona jest pewna, Marg (nawet jak przeżyje) przestanie być królową. W tym wypadku powinni poprzeć Stannisa- prawowitego następcę, ale skoro Marg byłaby wolna bardziej skłanialiby się ku Aegonowi, który może włożyć jej na głowę koronę. Arianne raczej nie poślubi, bo poparcie Dorne dostanie i bez tego małżeństwa, a na Daenerys nie będzie czekał. Nawet JonC dostrzegłby, że sojusz z Tyllerami jest najbardziej korzystny.
Mimo wszystko sądzę, że ostateczna rozgrywka może być nie między Stannisem i Aegonem, a między Stannisem i Dany.
Czyli może wyjsć na to,że Stannis z doświadczoną w walce w śniegu armią może z placem w dupie rozwalić te 30 tyś Dornijczyków.Jeśli do tego dojdzie mu armia najemników robiąca za zaplecze bądź mięso armatnie,i będzie ich oszczędzał,może sporo namieszać.Jak napisałaś-też stawiam,że Tyrellowie popra wnuka Aerysa.Pytanie,ile wojsk mu wystawią-myślę,że jakieś 60tyś im zostało.Tylko ich ludzie są bardziej zieloni od Chłopaków Wronojada(szybko się uczą) co udowodniło się w obozie Renlyego,jeszcze w SK.Do tego Dorne i ZK,a żadne z nich nigdy nie walczyło w śniegu,wręcz przeciwnie.To daje Stannisowi spooorą przewagę.Pytanie,co zrobi Dorzecze i Dolina.Po masowych przejsciach na Rhlorra i paleniu ognisk po zdobyciu Bliźniaków Stannis miałby otwartą drogę.A jakby w prologu Wichrów Blackfish odbiłby Edmure`a i Jeyne(tak,wystąpią w prologu) i innych zakładników to już długa prosta.Ofc to gdybanie,ale jak słusznie zauwazył Nic Nie Wiedzący Bękart-z poparciem Żelaznego Banku jest całkiem możliwe,że Stannis właśnie wygrał wojnę.
I co do Conningtona-masz rację,przeszkadza mu fakt,że większość królestwa opowiedziała się za Robertem podczas buntu i liże rany jak zbity pies.Tylko że zważ na to,że i tak nikt,kto walczył po stronie rebeliantów i tak go nie poprze-bo służą albo Stannisowi,albo Tommenowi,i nie sądzę,żeby poparli Targaryenów,których obalili.Troche bez sensu.
Kluczem do wszystkiego jest teraz to,co zrobi Littlefinger i co zrobi Sansa z Littlefingerem.Tylko że to wszystko spore gdybanie,bo możliwe,że Stannis zginał pod WF,a Aegon to Blackfyre i nikt go nie poprze.I tu wkracza...ych...Dany...
Ja mam cichą nadzieję, że Stannis nawet jak wygra pod Winterfell to straci sporą część armii. A jak do tego sprowadzą Rickona to północni lordowie nie poprą tego "czerwonego fanatyka" i zajmą się swoimi sprawami (pamiętajcie że Stannis chce oddawać północne zamki południowym lordom). JonC pewnie będzie mocno bruździł swojemu podopiecznego - tu się z wami zgadzam w 100%.
Co do "małegopalucha" uważam, że sam się pogrąży tymi swoimi intrygami, może Sansa wreszcie wykaże się inicjatywą i przestanie być marionetką ku*wa wszystkich.
Ramsey - serialowy bohater - nawet nie będę tego komentował, w książce to zwykły szary człowieczek.
Mała poprawka. Nie wiem ja Ty/Wy ale ja mam już dość tego że Stannis zawsze wygrywa walki, albo ucieka z nich bez problemów. Na początku był całkiem spoko, później dali mu wiedźmę i armię jego brata, którą stracił w jakiś tydzień. Oczywiście on sam przeżył - nic mu się nie stało, i poszedł w pi*du uratować Mur. Tam zrobił mały rajd na konikach, mąci wszystko na północy, i znowu z dupy dostaje armię północnych górali czy jak oni się tam nazywają.
Zawsze wygrywa walki? To jakiś żart. W bitwie nad Czarnym Nurtem poniósł druzgocącą klęskę i stracił większość wojsk. Faktycznie szczęściarz z niego.
Jak jakiejś osobie się wszystko udaje, to jest tą osobą Daenerys. W pół sekundy zdobyła najlepszą piechotę świata. Stannis jest sumienny i zapracowuje na swoje zwycięstwa.
Nieprawda.Można dorzucić fakt,że Stannis żadnym fanatykiem nie jest,co jasno powiedział w Starciu Królów-jest ateistą,a Melisandre to takie wparcie do zdobycia celu-tronu.Sam Stannis także nie pragnie władzy,tylko uważa ją za obowiązek wobec królestwa i rodziny.A co do zamków-komu ma je oddawać,skoro Północ w połowie go nie poparła?Do tego zamierzał oddać Winterfell Karstarkom,to odpłacili mu zdradą,którą zresztą w czasie wykrył.Ty byś oddała im zamki?Owszem,teraz ma tych pastuszków,czyli górali z Północy,którzy są dobrymi wojownikami-ale oni nie będą chcieli dostać zamków,bo chcą tylko dostać dziewczynkę Neda i rozwalić tych,co rozwalili ich przyjaciół i dzielnego Eddarda,który poległ w stolicy.A król musi być dobry dla swoich poddanych i ludzi-a ci ludzie są z nim od samego pocżatku do możliwego gorzkiego konca.
A wygrywa walki,bo jest świetnym dowódcą wojskowym.I ludzie za nim idą,bo wierzą w jego sprawę i jego samego.Sam fakt,że Horpe,Massey,Farring i Florentowie wciąż za nim idą mimo słabej sytuacji(która wciąż się poprawia) znaczy,że zdecydowanie jest lepszym królem niż taki Renly czy Tommen,o którym ludzie w pierwszym przypadku zapomnieli od razu po jego śmierci,a o drugim z prędkością światła zapomną.
I właśnie poprą Stannisa,jak sprowadzi Ricka-bo to on go sprowadził i posadził w WF.I mają wspólnego wroga-lwa i smoka.
Pięć tomów powieści i pięć w miarę równoległych do książek sezonów w serialu pokazały dobitnie, że potęga niejedno ma imię. Można być potężnym fizycznie, jak Góra, można mieć potężną armię, jak Renly, można mieć potężnych sprzymierzeńców i sprawnie ich wykorzystywać, jak Littlefinger, itd., itp. Kto jest obecnie najpotężniejszy w świecie Gry o Tron? Trudno powiedzieć. Lannisterowie mają władzę teoretyczną, praktyczną przejmują stopniowo Tyrellowie, którzy dodatkowo dysponują niezrównaną gospodarczą potęgą. Boltonów raczej bym nie liczył. Nie mają ani pieniędzy, ani cennych ziem, ani dużego poparcia - Północ jest właściwie w stanie wojny domowej. Podobnie Stannis, który dysponuje garstką ludzi ze Smoczej Skały i zaciężną armią na kredyt. Dodatkowo w serialu jest już raczej skończony. Daenerys w walce o Westeros się (jeszcze?) nie liczy - jest daleko, ma ogromne kłopoty w Zatoce Niewolniczej, a jej smoki, choć urosły już na tyle, by być groźnymi, sprawiają wrażenie, że prędzej ją same rozszarpią, niż podbiją dla niej świat. Młody Gryf jest z kolei wielką niewiadomą, a w serialu nie występuje wcale. Cersei jest raczej politycznie skończona, a nie da się rządzić za pomocą siły, zwłaszcza gdy mówimy o sile aż jednej osoby - Góry. Dużą rolę może za to odegrać Littlefinger, który jest zdecydowanie najlepszym politykiem i intrygantem w Westeros, dzięki czemu ciągle zyskuje na znaczeniu.
Podsumowując: Wiemy kto ma duże szanse i kto się liczy w Grze o Tron, jednak nie da się powiedzieć kto ostatecznie wygra, bo decyduje tu zbyt wiele czynników i drobnych nieraz detali.
Dziękuję za uwagę.