Powiem tak... gdybym nie znała historii Griseldy i produkcja byłaby w pełni wytworem scenarzystów, to oceniłabym serial może nawet i na 10. Jednak długo przed produkcjami typu Griselda, Narcos itp interesowałam się tą tematyką i takiej historyjki to się nie spodziewałam. Jeśli "bierzemy się" za historię na faktach, to trzymajmy się tych faktów, nie koloryzujmy, nie dodawajmy na siłę ludzkich odruchów osobie, która się takich wyzbyła pod wpływem wielu czynników i nie spłycając historii do kilku trupów, bo było ich wiele, Griselda Blanco była odpowiedzialna za nawet 200 zgonów i nie sądzę, aby stała się kobietą bez skrupułów dopiero po latach w Miami, tylko jej proceder przestępczy trwał długo przed i gdyby w Kolumbii była taką szarą myszką, jaką wydaje się w pierwszych odcinkach (to moje subiektywne zdanie) , to w Miami mogłaby conajmniej dilerom buty czyścić, a nie siedzieć z nimi ramię w ramię. Znając realia - serial zbyt delikatny. Jeśli kogoś mierzi śmierć dwulatka, to nie wiecie do czego ta kobieta była zdolna. Na siłę wstawki przedstawiające wyrzuty sumienia, coś mi tu nie gra. Vergara spoko, ale jakoś bliżej jej do fajnej żonki z Modern Family niż La Madriny.