Polskie akcenty są wisienką na całkiem smacznym torcie jakim jest pilot tego serialu.
Ej, totalne zaniedbania jeśli chodzi o research , północ polski ?? Blisko rumuńskich karpat ?? No trzeba się było trochę wysilić .
Taaa, szczególnie Arvo Gombrowitz, czy miejscowość Kvansk w północnej Polsce ;-)
Nie wiem kto takie głupoty wymyśla, ale nie mogli zwykłego polaka, których pełno w USA zapytać się o jakieś nasze rodzime imię i nazwisko lub nazwę miejscowości aby to wyglądało realnie? Aktora też mogli znaleść polskiego, który by dobrze znał angielski aby polskiego nie kaleczył.
Jedynie fajnie wypadła Joanna Kulig, te trzy słowa wypowiedziała po angielsku poprawnie. Szkoda, że była w odcinku kilka minut.
Kinnaman i Enos znów grają razem ciekaw jestem jak teraz im wyjdzie bo w "Dochodzeniu" byli nieżli. A propos czepiacie się o te polskie akcenty - amerykanie i tak nie mają pojęcia gdzie jest Polska.
Tyle, że te akcenty są dla sprawnych umysłowo inaczej, takich którzy myślą, że w Polsce po ulicach biegają niedźwiedzie polarne, dookoła odludzia jak na Syberii, lasy wielkości dżungli amazońskiej, a ludzie polują na foki. Skoro kolesia ochrzcili Arvo, to mogli ten wstęp zlokalizować gdzieś w Finlandii, byłoby bardziej wiarygodne. Dodatkowym grantem jest scena, gdzie równolegle fabuła na chwilę przenosi się gdzieś do Paryża, gdzie widzimy wciąż zielone drzewa, podczas gdy Polski pejzarz tonie w śniegu.
Pa licho te 100km 'samego lasu'. Pa licho Arvo. Pa licho Kvansk. Pa licho ucieczkę z Rumunii do północnej Polski samochodem pokazaną w parę minut.
Mnie najbardziej rozbawiła wisienka w postaci soczystego "f**k" wypowiedzianego przez jednego z żołnierzy, którzy nakryli młodzieniaszków przy talerzu. Nawet najbardziej znanego naszego słowa nie potrafili wrzucić.
Niestety - film o wiele wiele wieeeeeele lepszy.
Trochę guilty pleasure, ale historia wciąga i dobrze nakręcone - zobaczymy co dalej :)