Naprawdę uwielbiam "Heathers" jako film. Jako Musical też był genialny (kocham jego soundtrack - mogłabym go słuchać godzinami i nawet nie miałabym dosyć). Ale serial?
To tylko zmarnowany potencjał. Remake filmu o którym pewnie już mało osób pamięta byłby dobry, ale pod warunkiem że trzymano by się oryginalnego scenariusza.
Nie mam nic do tematów LGBT i tym podobnych, ale proszę - powinien być jakiś umiar i "Heathers" (lub jak ten serial powinien się nazywać - "Peathers") jest tego przykładem.
W dodatku film i musical mają świetne podłoże psychologiczne. I w nich Hearher Chandler się bali, bo miała władzę. Tutaj najwyżej mogą się bać, że usiądzie na ich twarzy.
"Nie mam nic do tematów LGBT i tym podobnych, ale proszę - powinien być jakiś umiar i "Heathers" (lub jak ten serial powinien się nazywać - "Peathers") jest tego przykładem." Kiedy o to tu chodzi! To ma być na odwrót. Dziewczyna, aby być popularną powiedziała, że jest lesbijką, mimo iż to nie prawda, przeciwieństwo tego co wydaje nam się "normalne". O to chodziło by zebrać pulchną dziewczynę, geja i lesbijkę i stworzyć z nich guru szkoły. Osoby, które w oryginalnym filmie były wyśmiewane i dziwne, tutaj są u władzy. Obecnej Heather też się boją, ale jednocześnie są nią zafascynowani i o to własnie naprawdę chodzi. Ten film wcale nie odbiega aż tak od oryginału, a jedynie jest jego odwrotnością. Podczas kiedy w oryginale pada o miłości do homoseksualnego syna, tu o miłości do heteroseksualnej córki, jakby fakt, że nie jest lesbijką był czymś co nie wszyscy mogą zaakceptować. To po prostu odbicie filmu w krzywym zwierciadle. Samo zakończenie jest niesamowitą odwrotnością filmu. Sama Veronica jest niesamowita. Owszem, nie lubię osób jej typu, więc mnie drażniła, ale jej postać była cudownie wykreowana. Cały czas powtarzała, że jest dobrą osobą, a zbiegiem kolejnych odcinków poznajemy coraz więcej tajemnic jej duszy, dzieciństwo i wreszcie dostrzegamy coś z jej rodzinami.
Przyznam, że po pierwszych odcinkach załamywałam ręce nad tym serialem, ale potem zaczęłam dostrzegać jak dobry jest. Jeżeli ktoś uczepi się starej wersji jako jedynej słusznej i zrobi z niej bożka, którego należy czcić i nie można go tknąć... to wtedy faktycznie serialu nie obejrzy z przyjemnością i wiele na nim straci.