PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=833064}
6,9 10 tys. ocen
6,9 10 1 10167
5,2 10 krytyków
Hollywood
powrót do forum serialu Hollywood

Okropne to. Zachecil mnie trailer. Sadzilam, ze bedzie to swietny pastisz na Holly owczesny i dzisiejszy w swietnym sosie stylizacji lat 40 i 50. A to jakas parada gejow pokazywanych w sposob niesmaczny, dziwaczny, glupi, na sile i wsadzanie scen seksu w dziwnych konfiguracjach bez znaczenia czy sa akurat potrzebne w fabule czy nie. Strasznie to sztuczne i belkotliwe. Bardziej prawdziwe byly filmy z lat 90 stylizowane na epoke. A nawet wlasnie filmy z epoki, bo mimo kodeksu pokazywaly podskornie pewne realia. A tutaj nic nie wyszlo. Ani dobre pokazanie jak bylo, ani przemycanie pod otoczka wad i pietnowan na dzisiejsze H. Serial jako serial Netflixa poszedl w sztampe az do wyrzygu i nie mieli odwagi pokazac, ze dzis dzieje sie to samo co niby pietnuja, ze nadal sa lobby, kliki, chore szufladkowanie i ze wszyscy sie juz boja eksperymentowac z fabulami, postaciami, propaganda, czego ten serial jest dowodem.

Jedyny plus tego serialu to fajna czolowka, poruszenie motywu Azjatow - bo z tym to rzeczywiscie kiepsko od zawsze. Nawet Sheldon mnie tam nie zachwyca, bo gra siebie - doroslego, chamskiego Sheldona, ktory juz nie udaje aspergena oraz nie musi sie kryc z orientacja jako aktor.

Zenujace jest i teraz, i zapewne zawsze by bylo robienie takiej dziwacznej, zaklamanej laurki jak to. Gadanie z ekranu o rasizmie bez pokazywania jak naprawde wygladal, bycie milym i akceptujacym czarnych na kazdym kroku przez bohaterow lacznie z robieniem mieszanych par, ktore mialyby trudnosci po obu stronach rasowych. Gadanie o tym jak to geje maja trudno, okropnie i musza sie ukrywac, a jednoczesnie pokazywanie tego srodowiska tak, ze wychodzi, ze 90 procent  to homoseksualisci i nieszczegolnie sie kryja, nieszczegolnie cokolwiek im grozi, a pieprza sie jak kroliki niemal publicznie. Oczywiscie lesbijki nadal wtedy nie istnialy, pewnie to zmutowani mescy geje, ktorzy wykluli sie w 2000...
Dotrwalam do 4 odcinka i nie dam rady dalej, bohaterom nie kibicuje, denerwuja mnie, sa roszczeniowi na sile tam gdzie nie jest im zle, wlasciwie okazuja sie dupkami jak cala reszta tych, do ktorych maja pretensje.

A rodzina Rocka powinna tworcow pozwac, za pokazywanie go jak ciezkiego niedorozwoja. Patrzec nie moge na morde tego aktora i jak go gra. Wyglada jakby dostal cepem w leb. Hudson byl przystojniakiem, mial klopoty z zapamietaniem roli, nie potrafil sie poprawnie wyslawiac, ale nie byl zadnym Forestem G.

I jezeli Raczek ma mocne zastrzezenia do tego serialu to chyba cos jest na rzeczy, nie? A nie, ze jestem homofobem niby, to nie kumam epokowego odkrycia...

alisspl

Mam takie pytanie. Hollywood jak każdy serial Netflixa i Murph'ego jest progresywny, traktujący o niesprawiedliwości dotykających mniejszości, więc dlaczego serial który powinien być uwielbiany przez krytyków w USA został tak słabo przez nich oceniony, dużo gorzej niż zrobili to widzowie?

ocenił(a) serial na 5
alisspl

Zgadzam sie mocno z krytyka przedstawienia Rocka Hudsona. Przez ta dziwnie wykreowana postac musialam kilka razy stopowac odcinek bo az sie odechciewalo. Przykre jest to, ze tak jak slusznie zauwazyl Pan Raczek, on sie niestety w tym momencie nie jest w stanie obronic ani jakkolwiek odniesc do tego przedstawienia jego postaci. Dla osob, ktore przed obejrzeniem serialu niewiele o nim nie wiedzialy, pozostanie wizja lekko spowolnionego w rozwoju i miernego aktora. A szkoda.

ocenił(a) serial na 2
asasko

Oj tam, przynajmniej mógł przejść się za rękę ze swoim czarnoskórym chłopakiem podczas rozdania Oscarów. Oczywiście ironizuję :) Zgadzam się z założycielem wątku. Na początku serial celuje w "obnażanie" Hollywood i jest w tym ciekawy, po czym przemienia się w festiwal poprawności politycznej na niespotykaną wcześniej (nawet u Netfliksa!) skalę. Ciężko się to ogląda. Netfliks już od jakiegoś czasu przemyca u siebie różnorakie agendy, jednak tutaj mam wrażenie przyćmiewają one wszystko inne. Ostatni odcinek - wraz z kuriozalną do granic ceremonią Oscarów - jest po prostu niestrawny. Na jakiej zasadzie łączone są fakty i fikcja? Przecież za 20 lat dzieci, które oglądają obecnie Netfliksa będą mówić, że "Eee no jak to, przecież pierwsza czarnoskóra aktorka dostała Oscara za pierwszy plan w 1948 roku!" To jakieś upiorne przepisywanie / wymazywanie historii moim zdaniem; tworzenie "alternatywnej rzeczywistości", która ma zastąpić prawdziwe fakty. Najgorsze jest jednak to, że w Hollywood zapewne niewiele się zmieniło przez te wszystkie lata i zamiast pokazać jak toksyczne jest to środowisko to Netflix serwuje nam jakieś kuriozalne do granic koloryzowanie rzeczywistości w stylu retro. Pozdrawiam :)