Naruszono pewną kompozycję fabularną. W ostatnim odcinku "podwiązano" wszystkie wątki naraz, jak w telenoweli brazylijskiej. Takie rzeczy cechują grafomańskie dziełka, gdy autor chce w przyspieszonym tempie zakończyć albo "podsumować" historyjkę. Nie ma tu zachowania odpowiednich literackich proporcji pomiędzy wstępem, rozwinięciem i zakończeniem.
Niemniej serial uważam za niezły, mimo wszystko. Ma za dużo "skrótów" montażowych, sporo jest przeskoków i takich ogólnych zgrzycików w prowadzeniu narracji, ale tak czy owak podoba mi się. Lubię współczesne brytyjskie seriale, ten specyficzny sposób opowiadania, oszczędniejsze niż w kinie amerykańskim środki wyrazu, a nawet akcent ;) Ten serial oczywiście nie jest niczym wybitnym, jest dość skromnym dziełem, również w warstwie fabularnej - nie zadaje jakichś wiekopomnych filozoficznych pytań o naturę człowieka i człowieczeństwa, ale też nie sili się na bycie wielkim traktatem filozoficznym a ta cała prostota w tym konkretnym przypadku ma swój urok.