Najbardziej poruszający był oczywiście odcinek dziewiąty i wątek Matta. Na pewnym poziomie jestem w stanie się wczuć i zrozumieć dlaczego 'to' zrobił, ale jednak trochę jest to niezrozumiałe. Chyba wyjaśnienie ma się mieścić w słowie depresja (dodałbym inne - tchórzostwo), ale nie całkiem to kupuję. Miał całe życie przed sobą i Charliego, który go kochał i próbowałby pomóc w odnalezieniu nowej drogi. Fundusze za sprzedaż gospodarstwa też byłyby konkretne. Brat wiedział i go wspierał. Sytuacja nie była beznadziejna.
Zdaję sobie sprawę, że takich gejów jest na pęczki, ale najbardziej wpieniające jest, że Matt/oni nie chcą o siebie zawalczyć, tylko poddają się i pozwalają żeby świat ich dymał.