Tytuł bywa mylący, albowiem "żelaznego serca" w tym serialu nie uświadczymy. Zamiast "bohaterskości" Riri Williams - która aspiruje do bycia superbohaterką oraz następczynią Tonego Starka - otrzymujemy w jej wykonaniu włamania, kradzieże i inne machlojki. Materiału na herosa to tu nie widać.
Ale po kolei. Scenariusz kuleje i widać dobitny brak jakiejkolwiek wizji. Twórcy wiedzieli jak chcą zacząć oraz jak chcą skończyć, ale niestety nie wiedzieli jak doprowadzić historię do punktu kulminacyjnego. Pomimo dobrych fundamentów pod przyzwoity serial (trauma po stracie ojczyma i przyjaciółki, z tego naprawdę można było zrobić coś ciekawego), całość wyszła płaska oraz nijaka, bez głębi.
Mamy również masę absurdów i braku logiki. Williams poszła na współpracę z przestępcami, bo... miała pusty portfel? Dotychczas bycie bohaterem nie zależało od grubości pliku dolarów w kieszeni - Steve Rogers bez serum wskakiwał na granat i zakrywał go własnym ciałem, Peter Parker bez kostiumu od Starka dalej niósł pomoc innym. Najwyraźniej od tamtego czasu coś się zmieniło w superbohaterskiej etyce. Kradzieże? Włamania? Czego się nie robi dla bluzy Jordana i prezentu w postaci nowych słuchawek. Co najśmieszniejsze, moralność rusza bohaterkę dopiero wtedy, gdy peleryna szefa gangu okazuje się dziwaczną peleryną. Dawno nie oglądałem tak głupawej opowieści.
Jest też kwestia postaci, bo są one strasznie nieciekawe i puste. Cała, terroryzująca miasto grupa jest bezbarwna, żaden jej członek nie był godny poświęcenia mu większej uwagi - o Slug nie wspominając, najbardziej irytujący charakter jaki miałem okazję uświadczyć sprzed ekranu telewizora. Ciężko jest mi zrozumieć również koncept Natalie jako AI, gdy oglądałem sceny z jej udziałem, czułem się trochę jakby pilot uzyskał pełną autonomię i samowolnie włączył Disney Channel.
Warto do tego wszystkiego dorzucić tragiczne dialogi i interakcje pomiędzy bohaterami.
Jedyny pozytyw serialu to jego finał. Wprowadzenie Mephisto zdecydowanie na plus, choć szkoda, że akurat w tej produkcji. Zakończenie osłodziło kolejny, gorzki zapychacz do popychania fabuły do przodu. Pytanie tylko, ile jeszcze popchnięć wytrzyma MCU, zanim upadnie na dobre?
Dodam że muzyka też była okropna i Riri nie miała żadnego powodu wchodzić w układ z demonem jak dopiero co widziała jak skończyła poprzednia osoba na tym układzie
Muzyka tragiczna, pełna zgoda. Układ z Mephisto można próbować tłumaczyć traumą oraz nieustającymi atakami paniki - choć i tak jest to mocno pokrętna logika.
Tylko kilka zdań, bo już nie mam siły kolejny raz pisać tego samego. To nie jest żadna następczyni Iron Mana. Jeśli Tony by żył byłaby co najwyżej jego pomocniczką. Ewentualnie mogłaby należeć do Young Avengers czy coś w tym stylu. Steve Rogers bez wątpienia jest żywą legendą. Natomiast Peter Parker bez kostiumu ma jeszcze pajęcze moce. Żeby była jasność, nie umniejszam mu, stwierdzam tylko fakt. Oglądałeś pierwszy film o Spider-manie? Parker tam na początku walczył w nielegalnych walkach. Zgadzam się, że napady to coś złego (choć oni w większości okradali bogatych dupków), ale to jest dopiero początek, coś co ma ją ukształtować, żeby przeszła jakąś przemianę... No chyba, że twórcy mają zamiar z niej zrobić antybohatera (biorąc pod uwagę finał). Czy to wada? Nikt nam nie obiecywał, że to będzie superbohaterka. Uznaliśmy to za pewnik. Z Wandy zrobili złola w drugim Strange'u.
To mi odpowiedz. Czy została ukształtowana w pozytywny sposób? Póki co, to zaprzedała duszę Mephisto. Ona reprezentuje wszystko czym superbohater nie powinien być. Wymień mi choć jeden pozytyw w jej postaci, który by sprawił, że zacznie być lubiana.
Przeczytałem i dla mnie w żaden sposób nie zmienia się na lepsze. Wręcz przeciwnie. I antybohaterem też nie jest. Jest nią osoba wątpliwie moralna, ale czyniące dobre rzeczy nierzadko z powodu materialnych korzyści. Najlepszym przykładem jest Deadpool czy Venom. A tutaj? Póki co jest przestępcą i brnie coraz dalej.
Slug niedość, że kompletnie odbiega od komiksowej wersji to jego ekranowy image to totalna zrzynka od Job'a z Banshee... Żenada