Książkę lubię, więc z chęcią obejrzałam ten miniserial.
Abstrahując od zgodności z powieścią (bo nawet się jej trzyma) - film mi się nie spodobał.
Rozwleczony do granic możliwości - gdyby go skrócić o połowę byłby może strawniejszy.
Muzyka kompletnie nie pasowała mi do obrazu, za nowoczesna, dołująca.
Niby miało być odwzorowanie epoki, w czym Brytyjczycy są prawie zawsze po prostu świetni, tym razem nie wyszło. Cały czas miałam wrażenie, że oglądam poprzebieranych aktorów, bohaterka i jej ciotka biegające cały czas z rozpuszonymi włosami, nawet do kościoła. Niby brudne, ale buźki panie miały zawsze czyste i przymatowione pudrem. ;-) Karczma wyglądała tragicznie, zamiast grozy i niepokoju budziła jedynie niesmak.
Depresyjny klimat (a książka taka nie jest!), akcja w ogóle nie trzymała w napięciu - czarny charakter podany na tacy - zero efektu zaskoczenia.
Rozmowy bohaterów - pseudofilozoficzny bełkot.
Obejrzałam i pewnie zaraz zapomnę. Szkoda.