...chyba jednak nie pisał o wampirach. I nie dałbym go dzieciakowi do czytania, bo zwyczajnie jest za trudny - gdy idzie o styl, konstrukcje zdań. Przecież to proza sprzed 200 lat, taki "poligon", pierwsze kroki prozy jako takiej.
Przynajmniej odnieśli się do prawdy o dzisiejszej młodzieży, bo rzeczywiście dzisiejsze gimnazjalistki i licealistki czytają książki o wampirach i oglądają o nich seriale typu Pamiętniki Wampirów...
Pamiętniki Wampirów - Badziew, jakich malo. I wstyd, ze sama kiedys to ogladalam...
Moje koleżanki to uwielbiają :D i jeszcze The Walking Dead. To chyba też coś z wampirami, albo zombie. Jeden pies.
Pisał o wampirach, choć na pewno nie tak jak Stephanie Meyer. Co do reszty - święta racja, na pewno nie jest to literatura dla dzieci. Bardzo mnie to zdziwiło, w ogóle zachowanie Eli ostatnio jest dość dziwne :)
A mnie urzekło, że te "stare książki" z czasów Eli jeszcze takie nieczytane, takie nowiuteńkie. Chyba kupione z okazji wizyty Małgosi na Sadybie.
E.A. Poe nigdy nie szczędził sobie podróżowania w głąb siebie będąc porządnie naszprycowanym i upojonym alkoholem. czyżby Elżunia pominęła ten fakt z życia autora podsuwając małoletniej Małgosi literaturę takiego pisarza? :D powinna założyć sobie w pokoiku biblioteczkę ksiąg zakazanych.
Mniejsza o to, ale to co pisał jest napisane inną prozą niż się dziś używa. Warto ją znać, bo to fundamenty tego, co potem pisali inni, od Conana Doyle'a po Stephena Kinga, ale dzisiejszy dzieciak wysiądzie przy niej najdalej po trzecim zdaniu.
czytałam kiedyś "Serce oskarżycielem", ale najbardziej w wydaniu które posiadałam interesowało mnie czytanie tym nieużywanym starym angielskim, który jest naprawdę mega trudny do zrozumienia w porównaniu z tym co każdy z nas zna.
O to chodzi, Ty czytałaś dla języka, ale byłaś na to przygotowana. A Małgosia wzięła to jak zwykłe opowiadania. A polskie przekłady oddają tą różnicę mowy.
czy Małgosia jest już w gimnazjum, tak w ogóle? bo urośnięta już jest i głos ma jakiś taki jakby mutację miała.
Jest w gimnazjum, ale wszyscy ją traktują jakby była w przedszkolu. Elżbieta jej chciała poczytać...
W Klanie w ogóle dzieciaki jakieś cofnięte w rozwoju są, szczególnie te ze strony Chojnickich ;)
Owszem :) Bo gdyby nie miały, to by wszystkie kobiety miały głosiki jak małe dziewczynki :) Wyjątkiem jest Bożenka! :D
Sądzisz że "dzisiejszy dzieciak" jest mniej inteligentny niż np. dzieciak z lat 70-tych ?
Czytałem Poe'go w podstawówce i jakoś nie wymiękłem ;)
może nie mniej inteligentny, ale na pewno "wygodniejszy". Dzisiaj młodzież,zresztą nie tylko młodzież, lubi iść na łatwiznę, a to odbija się też na upodobaniach do literatury czy filmu. Oczywiście nie chcę generalizować, ale zdecydowana większość nastolatków woli sobie poczytać coś łatwego i lekkiego jak "Harry Potter", czy "Sagę Zmierzch", niż np. Orwella czy Lema.
Ja będąc dzieciakiem też lubiłam czasami poczytać coś lekkostrawnego jak np."Anię z Zielonego Wzgórza", ale zdarzało się, że sięgałam po coś cięższego jak "Angielski Pacjent".
Dla mnie najważniejsze jest jednak to, że młodzież chce czytać, więc nawet jeżeli teraz ograniczają się tylko do historyjek o wampirach,to może przerodzi się to później w prawdziwą miłość do literatury.
No niestety, jest moda i czytają "to co wszyscy". Najgorsze że te różne Pottery, Zmierzchy itp. napisane są tak prosto i schematycznie że aż zęby bolą od czytania.
No ale może rzeczywiście lepsze to niż nic i kiedyś sięgną po inne lektury, kierowani już po prostu miłością do literatury i chęcią poznania, a nie tylko modą.
No nie, muszę się jednak odezwać, bo brzmicie trochę jak emeryci ;) Ja sama jestem "stara du*a", bo nawet po studiach już, ale też czytałam sagę o Potterze - i to wielokrotnie. I powiem najprościej jak potrafię - nic mi chyba nie dało tyle przeżyć i wspaniałej rozrywki jak te siedem książek :) A żeby nie było czytałam w czasie swojego dzieciństwa i lat młodzieńczych absolutnie wszystko, co mi się nawinęło i nie było typowym kryminałem :)
Szczerze mówiąc, wcale nie uważam, żeby teraz trwała era Pottera ( o, rym), to raczej pokolenie ludzi już dorosłych, dwudziestoparolatków, uwielbiało go najbardziej. Saga Zmierzch to jest jednak coś zupełnie odmiennego, choć może mówię tak z sentymentu. Rowling zapewne czerpała z innych wzorców, fantasy, ale jednak stworzyła zupełnie nowy świat (a co nowego stworzyła autorka Zmierzchu?), nie tylko małoletniego czarodzieja, ale całą bardzo skomplikowaną i złożoną rzeczywistość, którą opisała skrupulatnie w siedmiu książkach ( a właściwie 9, bo był jeszcze dodatki). Tom piąty miał na przykład ok. 950 stron. To są potężne tomiszcza :) Nie mówię, że to wielka literatura - bo taka nie jest. Ale to wspaniała rozrywka, która kultywuje prawdziwe wartości (miłość, przyjaźń, uczciwość, honor, odwagę), pokazuje walkę dobra ze złem i to w dość uniwersalnym, nie tylko czarodziejskim, wymiarze. Myślę, że młodym ludziom taka lektura wcale by nie zaszkodziła.
Z drugiej strony każda moda przemija, a nowej literatury dla dzieci i młodzieży jest chyba coraz mniej, Zmierzch po prostu nie ma konkurencji. Szkoda mi tych wampirów, zrobiono z nich popkulturowe stworki z brokatową skórą i seksownym spojrzeniem. Tęsknię za Nosferatu :)
O, właśnie, o to mi mniej więcej chodzi, o zmianę wizerunku wampira za sprawą przemysłu rozrywkowego (Zmierzch to już taki skrajny przykład pewnej tandety, czy będzie gorzej?). Gdy spojrzeć na ekranizacje powieści Anne Rice - to też już popkultura (np. Królowa potępionych, Wywiad...). Wampiry stały się tym, czym raczej wcześniej nie były (w każdym razie nie w takiej formie)- bardzo atrakcyjnym obiektem seksualnym. Nie pogodzę się. Zdecydowanie Klaus Kinsky niż Robert Pattinson :)
O kurczę, to ja też jestem stara... Ale dobrze, że to napisałaś, bo mnie umknął ten temat. Nigdy w życiu bym nie przyrównała Harry'ego Pottera do "Zmierzchu". HP jest o wiele, wiele lepszy, pobudza wyobraźnię, kształtuje język. Natomiast "Zmierzch" to dno dna i mówię to dlatego, że przeczytałam te cztery tomy, więc wiem, co to za "dzieło". Mayer zniszczyła porządnego wampira, który budzi strach, a zrobiła z niego popier.dółkę. Już nie wspomnę o Indianach, którzy przemieniają się w wilki. Niestety mamy teraz erę koszmarnej literatury popularnej (patrz: Grey, choć tu przyznaję, że tego cuda nie czytałam).
"GoT" nie czytałam, więc nie mam zdania, Millenium przeczytałam pierwszy tom i mnie nie powalił, choć chyba już lepsze to niż błyszczące wampirki :)
Grey to słabizna, a do tego ma już ma całą masę naśladowców jeszcze gorszych.
Ważne tylko żeby trafić z "nowym" gatunkiem w moment, i zostaje się milionerem oraz "znanym pisarzem/pisarką".
A pamiętacie, jak swego czasu ogromnym hitem był "Kod Leonarda da Vinci" ? Ta książka literacko była tak prymitywna, tak absolutnie żadna, że mnie osobiście odrzuciło od wszelkich nowych bestsellerów. Nie czytam w ogóle, może to błąd, ale nie mogę. Wierzę jednak, że GoT czy książki Larssona to trochę wyższa półka niż tego rodzaju masówka :)