W dzisiejszym odcinku... Jerzy pomylił paczuszki z prezentami, w skutek czego jego wspólnik dostał figurkę hinduskiego bożka, a pani Stanisława płaskorzeźbę z Kamasutrą. Ja zaś osobiście myślałam, że rozwalę ściany śmiechem, widząc reakcję tej ostatniej, słuchając tłumaczenia Eli, oraz pytania cioci Stasi: "A czy oni modlą się w tych świątyniach?". Mocne to było nie powiem. Pani Stanisława zachowuje się jak naczelny polski moher, niedopuszczający do siebie myśli, że gdzie indziej może być inaczej i inne wartości mogą być cenione.... że istnieją jakieś inne obyczaje, inne religie... ale mimo to lubię tą postać, właśnie za jej ograniczenie, za to jej "A to ja czaju naparzę". Gdyby nie ona, nie byłoby nawet w połowie tak wesoło.
Sorry, ale nie mieszaj w to ideologi, "moherów" itd., to nie to forum, ludzie tu mają różne poglądy, ale nie wchodzą, by o tym dyskutować. Mógłbym przecież odpisać, że jednak z jakiegoś powodu to cywilizacja zachodnia/chrześcijańska w największym stopniu na świecie ograniczyła ubóstwo, stworzyła per saldo najlepszą literaturę na świecie, poleciała na księżyc i takie tam.
A mina cioci Stasi - boska ;)
tak też mnie to wkurza że co drugi post jest o moherach, odczepta się od ludzi w końcu! to forum jest o klanie, a więc do rzeczy, mi się najbardziej spodobało to: "ja chyba tego Jeremiaszkowi nie pokażę"
To było tylko obrazowe określenie pewnego typu charakteru. Przyznaje, że uproszone, ale nie chodzi tu o czepianie się poglądów ludzi tylko, o pewien zwięzły przekaz.
Cały szkopuł w tym, że Stasia to świetnie skonstruowana postać jak na "Klan". Serio. Taka, lekko ksenofobiczna starsza pani, odrobinę ograniczona, która ma swoje nawyki, swój nieco staroświecki sposób mówienia i bycia. Jednakże w tym cały jej urok. Właśnie w tym ograniczeniu, w tej naiwności, prostoduszności. I mówię to jak najbardziej serio. Milutka z jej postać, a i pośmiać się można.