Obejrzałem pierwsze trzy odcinki serialu i jestem pod sporym wrażeniem. Zapowiada się wielki hicior fantasy, który będzie towarzyszć nam przez następne lata.
Zaczynając od kwestii technicznych - serial wygląda obłędnie. Duża w tym zasługa kręcenia widowiska w ogromnym nowoczesnym studio, na którego cyfrowych ścianach pod kopułą wyświetlane są dowolne tła podczas filmowania scen z udziałem aktorów. Green screen odchodzi już lamusa. Ponadto praca kamerzystów również zasługuje tu na osobną pochwałę - umiejętnie dobrane kadry dopowiadają historii tam gdzie trzeba. Efekty dźwiekowe również stoją na wysokim poziomie, a muzyka choć specyficzna, świetnie ilustruje wydarzenia na ekranie. (Dodatkowym smaczkiem teksty śpiewane w Dawnej Mowie)
Odnośnie adaptacji książkowej fabuły na potrzeby filmowego scenariusza to czytając komentarze, dostrzegam iż wiele osób wypowiadających się negatywnie na ten temat posiada raczej małe pojęcie o tej sztuce. Dotyczy to zwłaszcza "entuzjastów" książki, którzy zarzucają serialowi pobieżne traktowanie wątków i postaci, wycięcie miejscami sporej jej zawartości oraz generalnie zmiany w stosuku do powieści.
Polecam takim osobom wziąć kilka rzeczy pod rozwagę:
Po pierwsze, nigdy nie da się adaptować 1 do 1 przy zmianie medium. Dla przykładu gdyby próbować oddać monolog wewnętrzny postaci zajmujący w książce jednorazowo np. 2 strony to należałoby stworzyć klika naprowadzających na to scen - często trwajacych nawet kilka minut.
1 minuta produkcji kosztuje prawie 200 tysięcy $ - skróty fabularne są niestety koniecznością.
Na przykładzie postaci Perrina Aybary, który w książce posiadał czworo rodzeństwa, oboje rodziców oraz dziewięcioro dalszych krewnych żyjących wspołnie razem z nimi - pół dnia drogi od Pola Emonda w Dwu Rzekach, a od 12 roku życia terminował u kowala Luhana i jego żony, u których też zamieszkiwał. Wyjaśnienie współnych zależności pomiędzy tymi wszystkimi postaciami potrzebne dla kontekstu późniejszej wewnętrznej walki Perrina pomiędzy młotem i toporem zabrałoby mnóstwo czasu. A przecież mowa tu tylko o jednej postaci. A gdzie postaci drugoplanowe Coplinowie, Congarowie, Sam Buie, zebrania Rady Wioski, Koła Kobiet itd...można tak wymieniać. W tym tempie prowadzenia opowieści drużyna opuściłaby Pole Emonda w połowie sezonu, a serial dostałby łatkę melodramatu fantasy czy innej opery mydlanej. 14 książek wymagałoby 30 sezonów - aktorzy w tym czasie dorobili by się własnych dzieci i zdążyli je wysłać do szkoły.
Po drugie, zmiany - o ile mają sens - są równie konieczne. Twórcy całkiem słusznie zdecydowali się "postarzyć" o kilka lat młodzież z Dwu Rzek, tak by dodać im trochę życiowego doświadczenia oraz głębi wychodzącej poza kolejną dramę dla nastolatków. Mat, który w pierwszych tomach książki jest mocno bezbarwny w stosunku do pozostałych bohaterów z Dwu Rzek, wyglądałaby po prostu śmiesznie jako dwudziestoparoletni niedojrzały chłopiec płatajacy figle w rodzaju wpuszczania dziewczynom Borsuka pod sukinkę. Serialowa konstrukcja tego bohatera jest o wiele barzdziej wiarygodna. Cynizm, lepkie palce, hazard... ale i opiekuńczość - wszystko wynika z czegoś co ma sens. W dodatku postać jego ojca dostaje szansę na odkupienie w przyszłości u boku Tama, zamiast być tylko kolejnym archetypowym pozbawionym głębi kumplem tego drugiego, towarzyszącym mu w polowaniach na króliki.
Po trzecie, idzie załamać ręce nad poziomem głupoty prezentowanej w wypowiedziach na temat rzekomego nadmiaru multietniczności w tej adaptacji. W przeważającej większości jest to żałosne, a wręcz haniebne jeżeli wynika z innych przesłanek niż ignorancja.
Pomijając już wszystko inne, mała podpowiedź dla niezorientowanych: Koło Czasu to opowieść dziejąca się w świecie post-apokaliptycznym, w którym istniała kiedyś wysoko rozwinięta ludzka cywilizacja - rozsiana po całym globie, która z kolei doświadczyła regresu technologiczego po katakliźmie. Multietniczność wsi i miasteczek zamieszkałych przez potomków tych ludzi - w czasie kiedy rozgrywa się akcja książki - jest jak najbardziej logiczna.
Są oczywiście miejsa w tym serialu gdzie twórcy mogli zrobić coś inaczej. Sa też i miejsca gdzie widać ograniczenia wynikjające z budżetu lub wymagań produkcji. Jeżeli twórcy wyciągną z tego wnioski to z pewnością poprawią pewne elementy w kolejnych sezonach - zwłaszcza przy większym budżecie. Tymczsem sezon 2-gi już kręcą, a 3-ci właśnie otrzymał zielone światło.
Jest to górska miejscowośc plozona na krańcu świata. Pewne rasy są bardziej przystosowane np do gorącą czy zimna. Chyba nie muszę tłumaczyć Ci oczywistości. Jak tworzy się serial pokazali twórcy gry o tron, gdzie na północy żyłi ludzie faktycznie tak wyglądający. Tutaj mamy obrzydliwa poprawność polityczną i tyle.
Zmiany są tragiczne, pominięto wiele fajnych scen a w ich miejsce stawiono wiele innych nudnych jak flaki z olejem.
To nawet szkoda gadać.
Hahahaha... co za farmazony wypisujesz kolego. Jaka miejscowość na kranicu świata?Czy ty przeczytałeś w ogóle ten cykl? Gdyby przełożyć mapę globu świata Koła Czasu na naszą Ziemię to Dwie Rzeki znajdowałyby się w okolicach szerokości geograficznej Pirenejów albo Masywu Olimpu w Grecji albo Salt Lake City - w przypadku drugiej półkuli. Trzeba było uważniej słuchać w szkole na lekcjach kiedy były zajęcia o etnografii ludów zamieszkujących takie tereny. Przy czym wszystko to i tak nie ma znaczenia, bo mulikulturowość i mulietnicznośc tego świata wykreowana jest w książkach przez samego autora zgodnie z obowiązującą logiką (notabene fizyk z wykształcenia). Mieszkańcy świata Koła Czasu na trzy tysiące lat przed wydarzeniami opisanami w książce żyli w zawansowanej technologicznie cywilizacji posiadającej konstrukty A.I, latające pojazdy o napędzie "grawitacyjnym", system masowej komunikacji na duże odległości, nieograniczone zasoby energetyczne, brak zanieczyszczeń, genetykę tworzącą nowe istoty, itd. - wszystko to wymieszane etnicznie oraz kulturowo po całym globie. Tupanie nogą jak dziecko - bo mi się to nie podoba - oraz pisanie bzdur zwalając przy tym na wyimaginowaną poprawność polityczną - zwłaszcza kiedy nie zna się materiału źródłowego, naraża cię kolego na śmieszność. Podrzuę ci coś jeszcze abyś nie musiał się już więcej "męczyć" z tą serią. Wyspa na której leży Tar Valon - siedziba Aes Sedai - ma kształ kobiecej waginy. Normalnie feminizm pełną gębą - jak ten autor śmiał.
Odnośnie wyboru scen do adaptacji to całe szczęście, że twórcy zrezygnowali z całej tej młodzieżowej dramy początku lat 90-tych i uwspółcześnili tę opowieść bo w przeciwnym wypadku serial "Farmerzy w Dwu Rzekach" spadłby by z anteny po sześciu odcinkach. LoL.
O to, że są śniadzi, to bym się tak nie czepiał. W końcu w Afganistanie czy Pakistanie też mają srogie zimy. Oczywiście w górach. Ważne że wszyscy w Dwóch Rzekach są tego samego koloru skóry. Bo mieszanka rasowa byłaby bez sensu.
Ale zgadzam się z tobą, że wszystkie zmiany wyszły na niekorzyść serialu. Główni bohaterowie powinni być młodsi i wyglądać jak ktoś, kto całe życie pracuje fizycznie, a skórę mają spaloną słońcem i smaganą wiatrem. Tu mamy wymuskanych chłopaczków z siłowni. I powinni być młodsi. Tu w zasadzie są dorośli. Nie podoba mi się też Rosamund Pike jako Moiraine. Pamiętam z książek, że ona była niska, ale potrafiła budzić szacunek i narzucić swój autorytet. Poza tym po aktorce, choć w dalszym ciągu atrakcyjnej, widać upływ lat. A Aes Sedai charakteryzowały się tym, że nie dało się określić ich wieku. Efekt działania różdżki przysiąg.