Żeby odnieść się do serialu, trzeba poznać nieco ten świat. To nie jest średniowiecze, tylko postapokaliptyczny koniec III wieku. Poprzedni, II wiek, zwany Wiekiem Legend był doskonały. Aes Sedai, czyli słudzy ludu obu płci posługiwali się magią. Kobiecy dar to saidar, męski saidin. Wspólnie czuwali nad doskonałym światem, wpływając na urodzaj, na zdrowie i dobre życie. Zwykły człowiek żył średnio ok 150 lat, Aes Sedai nawet kilkaset. Cywilizacja była mocno rozwinięta, posługiwano się wehikułami czasu, bramami oraz urządzeniami latającymi wszelkich rodzajów. Słowo "wojna" znano tylko z opowieści. Pod koniec Wieku Legend "Czarny", czyli zły, częściowo złamał pieczęcie, którymi więził go stwórca, i skaził saidin. Mężczyźni nim władający popadli w szaleństwo, mordowali i niszczyli, na przykład niemal doszczętnie wybijając lud Da'shain Aiel, czyli poprzedników współczesnych Aiel. Das`shain otrzymali wówczas ostatnie zadanie: przetrwać, by ukryć i przechować artefakty wzmacniające moc. Ostatnim Smokiem Odrodzonym był Lews Therin Telamon, który wraz z innymi męskimi Aes Sedai doprowadził do Pęknięcia, co wywołało wojny i zniszczenie. Obecny Smok jest tym samym człowiekiem, odrodzonym po tysiącu lat.
Oglądając serial, należy pamiętać, że to całkowicie inny świat niż GOT czy LOTR, to też nie średniowiecze ani żadna znana nam epoka. Osobiście nie mam problemu z drobnymi odstępstwami od książki, w ogólnym zarysie wszystko się zgadza. Nie mam też problemu z aktorami czy ich kolorem skóry. Jordan umieścił tak wiele ludów i ras w swojej powieści, że kwasy z powodu aktorów o innym niż biały kolorze skóry świadczą o kompletnym niezrozumieniu powieści.