Nie wiem co właściwie decyduje o tym, że oglądam kolejną już serię. Niby Ona jest przewidywalna do bólu, gra i w ogóle mówi tak, że chyba pani z biblioteki ma więcej życia, niby On to taki stereotyp, że aż słabo, niby Oni wszyscy z Jeffersonian są niemożliwie dziwaczni, a zagadki obrzydliwe i coraz bardziej nierealne (tak jakby kiedykolwiek były normalne), A JEDNAK siódmy sezon jest w grze, a ja czekam na kolejny odcinek. Dziwne.
Siła przyzwyczajenia i tyle. Łatwo się wciągnąć, trudniej porzucić. Jak przestałam go oglądać, zaczęłam się dziwić, dlaczego mimo wszystko tak długo wytrzymałam. 5 sezon był już ponad moje siły, a czasem jeszcze zerkałam. Teraz się cieszę, że przestało mnie kusić, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tendencja serialu została utrzymana. Seriale zwykle mają swój dobry moment a potem schyłek. Czasem wracają do formy po spadku, ale to rzadkie. Męczenie się nad "byle czym" jest stratą czasu dla tych, co nie mają go w nadmiarze.
Pozdr.
Niby normalne jest to, że każdy ma swój gust i swoje zdanie, a jednak mnie ciągle dziwi, że tyle osób stwierdziło, że serialu nie da się już oglądać. No cóż, tak bywa.
Dla mnie 5 sezon to zaraz po 2. najlepszy z całej serii. 6 był słabszy, ale ciągle dobry, tylko było widać, że serial umiera śmiercią naturalną. Finał był spaprany (przez B&B).
Ale to tylko moje zdanie, które jak zauważyłam podziela strasznie mało osób.
7 sezon obejrzę z ciekawości, a także z wspomnianego przyzwyczajenia.
LG, śledzisz forum? Ciekawe.