Na sam początek, ze względu na czasy w jakich żyjemy, chciałbym zaznaczyć że jestem osobą tolerancyjną ze względu na płeć, wiek, rasę, wyznanie i orientację seksualną.
Moim zdaniem zmiana obsady w sezonach 6-8 wyszła serialowi na dobre. Pomogło to odświeżyć formułę, gdy przygody duetu Scott-Stonebridge zaczęły mnie już nużyć. Niestety, nie wszystko wypadło różowo.
Po pierwsze - dowódca. Nina Sosanya w roli dowódcy była kompletnie nieprzekonująca. Casting w mojej opinii nietrafiony, a szkoda, bo Strike Back miał już w obsadzie naprawdę niezłe aktorki, jak np. Rhona Mitra, Michelle Lukes czy Milauna Jackson. Cieszę się że zastąpiona została przez Jamiego Bambera.
Główne męskie postacie - Wyatt i Mac naprawdę dają rady. Wyatt od początku jest typowym d**kiem, Mac się rozkręca, ale w ogólnym rozrachunku naprawdę miło wspominam ten duet. Widać było po nich przygotowanie do roli.
Szeregowa Novin - z nią mam problem.
Niby da się lubić, aczkolwiek jej postać została przesadnie wyidealizowana. Rozumiem, że twórcy mogli chcieć wprowadzić silną kobiecą postać, jednakże moim zdaniem poszli za daleko w tym kierunku kreując postać która dosłownie potrafi wszystko, co nie wydaje się wiarygodne. Każdy miał swoje mocne i słabe strony, natomiast Novin miała same mocne. Nie tędy droga. Zwłaszcza że aktorka nawet specjalnie do roli nie przybrała masy mięśniowej (a szkoda!) bo przynajmniej sceny walki wręcz, w których dorównuje kolegom, byłyby bardziej wiarygodne.
Najlepsza postać - Katrina Zarkova. Piękna kobieta, a zarazem niebezpieczna i nieprzewidywalna. Nigdy nie wiadomo do końca po której gra stronie. Chętnie zobaczyłbym osobny spinoff z tą postacią. Albo i kilka sezonów.
Co do samej akcji - uderzyły mnie w oczy dwie rzeczy. Przez 8 odcinków serialu szukamy broni masowego rażenia, po czym okazje się że w sednie sprawy chodziło o coś zupełnie innego, moim zdaniem mniejszej wagi. Odnosiłem wrażenie, jakby dwa ostatnie odcinki każdego sezonu pisane były na kolanie 5 minut przed rozpoczęciem zdjęć.
Druga rzecz - czekałem na choć jedną "czystą" operację zespołu. W totalnym ukryciu, bez oddania choćby jednego strzału. No i niestety nie doczekałem się. Zawsze każda akcja musiała się kończyć strzelaniem do przeważającej liczby wrogów, co z czasem stało się nużące. A naprawdę można było zbudować napięcie i poprowadzić fajną akcję, gdzie w końcu nasi bohaterowie nie ściągnęliby na siebie uwagi przeciwników / władz czy mediów (co w serialu nie było co prawda ukazane, ale nie oszukujmy się - który dziennik nie zainteresuje się strzelaniną w centrum wakacyjnego kurortu?).
Mimo wszystko uważam kontynuację za udaną, i przygody nowej Sekcji 20 stawiam oczko niżej od duetu Scott-Stonebridge.
Moja ocena została wystawiona dawno temu, i nie mam zamiaru jej zmieniać. Uważam że temu serialowi należy się mimo wszystko wyższa ocena, by podnieść średnią w ogólnym rozrachunku.