Krolestwo I widzialam w malym, slabo ogrzewanym kinie (dzis juz nawet ono nie istnieje), w srodku zimy i... to byl jedyny film, ze wszystkich widzianych w kinie, po ktorego obejrzeniu, mimo 5 godzin seansu (z przerwa w srodku), siedzac w kurtce zimowej, bylam zaszokowana, ze to juz koniec, ze tak szybko zlecialo... i powiedzialam sobie tylko: ja chce jeszcze! I zupelny brak dolegliwosci kregoslupa, ktore pojawiaja sie czesto przy filmach trzykrotnie krotszych... A szlam na niego bardzo ambiwalentnie nastawiona, bo znalam i opinie bardzo pozytywne, i takie: na pewno ci sie nie spodoba, tragedia... itp. Na drugi dzien w ten sam sposob ogladalam Krolestwo II. Efekt niestety nie byl juz ten sam, poniewaz "dwojka" nieco mnie zawiodla... Ale tak czy siak dziekuje Trierowi za to, ze az tak moglam zapasc sie w fotel kinowy i tak pieknie odjechac w boczna droge od rzeczywistosci.