Lovely Complex zachwyca przez pierwsze kilka odcinków. Jest dużo humoru, szczypta zjadliwego romansu. Bohaterowie również zachęcają do dalszego oglądania, nawet ci poboczni. Ale im dalej w las, tym więcej drzew... To jest - romansu, który nie każdy umie przetrawić w takiej, a nie innej formie. Miałam duży problem ze zrozumieniem nastrojów głównej bohaterki, a już tym bardziej wszystkich wokół. Najlepsi przyjaciele piszczą i namawiają, aby walczyła o swoją miłość, a ona sama nie wie, co ze sobą zrobić... Otani z kolei był chyba jedyną rozumną osobą w tym anime, ale to moje zdanie.
Ostatecznie jednak przeszłam przez środek serii, żeby dojść do genialnych ostatnich odcinków! Tak, genialnych! Szkoda, że dopiero na końcu, chociaż to właśnie przez nie ocena jest taka wysoka...
W każdym razie - warto tą serię obejrzeć. Prawda jest taka, iż żadne inne anime nie porusza z tylu różnych stron związków międzyludzkich. Już nie wspominając o niedopasowanej przez wzrost głównej parze bohaterów, mamy również cichutką Chiharu i milkliwego Suzuki. Jak oni mogli zostać parą?! A jednak, jak widać są różne oczekiwania w związkach i nie zawsze ludzie szukają w nich możliwości do długich dysput. Kto jeszcze? Ano, mamy też wesolutką Nobu i spokojnego Nakao. Mimo, że dzieliły ich zainteresowania i poglądy, jakimś wspaniałym cudem zeszli się. W trakcie serii ich związek bardzo dorósł. Nom...
I to jest właśnie w tej serii takie fajne. :)