Nie powiem, pierwszy odcinek mi się podobał. Lucifer z początku też. Ale żałuję, że nie jest on ani trochę diaboliczny. Dżentelmen z angielskim akcentem, kpiarskim poczuciem humoru, rozwiązujący kryminalne zagadki - to już było naście razy. Rozumiem, że w serialu szatan nie jest ukazany jako ten, kto prowokuje ludzi do złych czynów, bo wcale nie trzeba ich prowokować - on tylko karze. Ale nie sprawia wrażenia, jakby choćby to karanie sprawiało mu frajdę. Wydaje mi się, że ciekawiej byłoby gdyby Lucifer był cyniczny, wredny, zero emocji - i gdzieś tam z czasem odkrył w sobie jakieś ludzkie odruchy. Tymczasem on od początku się przejmuje - choćby tą gwiazdeczką zamordowaną w pierwszym odcinku, i od pierwszgo momentu ma słabość do kobiety. Trochę to zabija potencjał na kolejne sezony.
Kojarzy mi się to trochę z "Forever", tylko że jest to sporo gorsza wersja. I skoro nawet Forever, który był bardzo dobry, zdjęli po jednym sezonie, nie wydaje mi się, by tutaj było inaczej. Ale kto wie, może z czasem akcja się rozwinie?