Czemu "matka" sie rozpada? ma ktos jakies teorie? to wina tymczasowego ciala? jestem ciekawy jak myslicie :)
Jak na moje jej "boskość" jest zbyt silna by utrzymało je zwykłe ludzkie ciało :) Było kilka wzmianek że zyskuje na sile.
ale dziś zrozumiałam ten 'plan' Lucifera. Mydli oczy mamuśce i bratu, że chce żeby wszyscy wrócili do domu, a jednak chce do nieba wrzucić samą mamuśkę, żeby najlepiej pozabijała się nawzajem z Bogiem;p nieźle. i tak mi było szkoda Lucifera gdy rozmawiał z dr Lindą o tym, jaki ma żal do rodziców:(
mi się serce łamało jak wreszcie na chwilę poddał się emocjom trzymając miecz. Tom jest genialnym aktorem <3
całkowita racja. Tom wymiana. A jako Lucifera nie wyobrażam sobie nikogo innego. Jest po prostu idealny do tej roli. I to jego spojrzenie <3<3<3
Ostatnia scena mistrzowska biedny Lucifer :(
Trochę jestem zawiedziona ,że nie było żadnej poważniejszej rozmowy Chloe -Lucifer zachowywali się jak gdyby nic jedynie w rozmowie z Maze pani detektyw przyznała ,że wciąż ma żal.
Poważniejsza rozmowa Chloe - Lucek była w poprzednim odcinku, zwłaszcza podsumowanie na koniec :) Co mogło tu być więcej dopowiedziane? Jedynie co najwyżej właśnie taka rozmowa z koleżanką u Chloe, w końcu najbardziej ucierpiała tutaj ona jak wiemy.
Racja. Też brakowało mi jakiejś rozmowy Chloe - Lucifer. Bo właściwie Chloe uważa, że Lucifer nadal ma żonę i że są razem. tak??
Już w poprzednim odcinku Chloe i Lucek mieli na koniec rozmowę po całym odcinku, gdzie Chloe zaakceptowała fakt, że Lucek się chajtnął. Co miałaby dalej mówić do Lucka po takiej rozmowie? Już pierwsza scena w duecie i sam Lucek mówi, żeby 'pani detektyw' się nie martwiła bo wszystko wróci tak, jak było wcześniej (czyli przed całym wątkiem z romansem między nimi). A tak mieliśmy scenę z Maze, gdzie Chloe uwypukla, że jest jej z tym nie ten tego (a widz dowiaduje się, że pomimo rozmowy z poprzedniego odcinka jednak jest jej źle).
możesz mieć rację. To ma sens. Czyli na tym etapie Chloe sobie myśli, że Lucifer ma żonę, jest szczęśliwym mężem, ale mimo to uwielbia pracować z Chloe i ta praca dla niego wiele znaczy, ale jako przyjaciel i partner Chloe, więc wrócili do relacji przed "romansem między nimi" jak to określiłeś, są partnerami w pracy i przyjaciółmi.
A co do Lucifera, to on właściwie ma jakiś plan, tj. chce pozbyć się mamuśki, zemścić na niej i na ojcu. A jaki ma plan co do Chloe?? bo z jednej strony mówił, że Candy jest jego tarczą ochronną, bo chroni Chloe przed Luciferem i przed tym, że pani detektyw nie panuje nad swoimi uczuciami do niego. Ale z drugiej strony w rozmowie z Candy gdy ona powiedziała, żeby nie zepsuł tego co jest pomiędzy nim a Chloe on odpowiedział "postaram się". jak to rozumieć?
Znaczy, mogę nie mieć racji :P ale nie wydaje mi się, że dawanie więcej rozmów pomiędzy Chloe i Luckiem na temat ich relacji (tej miłosnej) byłoby dobrym posunięciem skoro ledwie odcinek temu doszli do obopólnego consensusu (a raczej Lucek sprawił, że Chloe zaakceptowała, przynajmniej wobec niego, fakt, że posiada żonę). Zresztą nie chciałbym, aby serial przyćmiła jakaś drama z udziałem tej dwójki.. :)
Nie mam pojęcia :D A Ty jak to widzisz?
tzn ja bardzo im kibicuję, ale chciałabym, żeby to jakoś fajnie rozegrali. Nie tak jak w operach mydlanych, ale jakoś z pomysłem i polotem . Ale też nie chciałabym, żeby nagle Chloe i Lucifer zachowywali się jak gdyby nigdy nic i taki stan "nic" między nimi będzie się utrzymywał przez wiele odcinków. Aczkolwiek zawsze ciekawsze sa takie odcinki jak teraz tzn gdy między bohaterami jest napięcie, gdy się zdobywają, poznają, starają o siebie, albo własnie unikają, uciekają przed uczuciem, a jeszcze jak do tego dojdzie fajna akcja tj. sprawy do rozwiązania i pokręcona rodzinka Lucifera to już w ogóle super serial. Gdy bohaterowie są parą, to już serial inaczej się ogląda. Chociaż w tym wypadku nie mamy przed sobą normalnych bohaterów. ich ralacja zawsze będzie dziwna.
I to jest wspaniałe :) Ja się ogólnie zgadzam, też im kibicuję ale nie chciałbym również, aby ten wątek wysunął się na pierwszy plan bo powstanie właśnie z tego jak napisałaś jakaś opera mydlana. No i bardzo dobrze póki co radzą sobie z tym wątkiem a przecież jak przyjdzie co do czego to znów będzie tego więcej. Dobrze balansują :D
Jajcarski odcinek i dramat w jednym :D Albo inaczej: jajcarski odcinek i ostatnia scena dosyć ckliwa, jak Lucek upuszcza trochu emocji i sztylet zaczyna płonąc :(
Tymczasem akcja się zagęszcza: jak nie matka, której się spieszy do nieba (teraz już rozumiemy, dlaczego.. albo inaczej: domyślamy się), to Lucek studiujący emocje i panoszący się z Trixy (mosz, UWIELBIAM ten duet, tj. Lucek i dziecko ('child' :D "I'm Trixy Morningstar" :D), to Maze i Chloe w innej drużynie ('honey' :D 'Słuchanie' wywodu Chloe). Od początku coś mnie śmieszyło i wiedziałem po 6 minucie (aż sprawdziłem :p), że odcinek będzie fantastyczny pod względem gagów - nie myliłem się :D Fakt, na koniec wszystko sprowadziło się do mocnej sceny z Luckiem ale spodobała mi się tutaj nie tylko gra Toma co zachowanie brata, który zauważył, jak wiele kosztowało Lucka 'podpalenie' (xD) sztyletu a matka.. matka szybko zajarzyła po słowach drugiego syna i tez się opamiętała (+wgląd na scenę w windzie sugerujący, że 'boskość' wykańcza chyba jej ludzkie ciało albo nie może przebywać wśród śmiertelników za długo - obie opcje wydają mi się trafne). Poznaliśmy też wgląd w wielki master plan Lucka, który sprowadza się do wrzucenia matki do nieba na złość ojcu za pewne.. haha :D
Dla mnie jeden z lepszych odcinków serialu, bez dwóch zdań :)))
ale pamiętacie jak matka Lucifera przybyła na ziemię?? wpadła w kilka ciał, które od razu umarły i szła do innego ciała. Teraz nie może po prostu zmienić ciała??
Z pewnością taki, który sprawia, że matka chce szybciutko do domu :P Pewnie teoria @Hagen99 jest dobrym kierunkiem (choć nijak się ma do jej 'zmiany ciała' tu i tam ale może właśnie chodzi o tą zmianę ciał tj. gdy boski byt znajdzie nosiciela i zbyt długo w nim posiedzi to.. jest nierozerwalnie z nim złączony dopóki nie wróci do siebie, w tym wypadku nieba czy coś, a jeśli tego nie zrobi to.. umrze/wyparuje w niebyt/coś tego typu).