Lucyfer zasługuje na nieskończoną ilość gwiazdek. Dał mi samą radość, nawet jeśli ktoś zginął z obsady, to i tak nadal był w serialu, to jest niespotykane, nie ma czegoś takiego, że gdy się przywiązałeś do jakiejś postaci to gdy ginie ogarnia cię smutek, tutaj jest inaczej niż w jakimkolwiek serialu, bo postać nadal występuje i wiesz, że jest w piekle albo w niebie. Dzięki temu, ten serial nie generuje praktycznie żadnego smutku, tylko i wyłącznie radość. Podczas każdego odcinka miałem banana na twarzy. Jedyne czego mi zabrakło, to przybitek z wychowywania Rory. Nie rozumiem też, dlaczego nie mógł się pojawiać na ziemi choćby co jakiś czas, jak wcześniej, co się zmieniło. Na koniec praktycznie każdego sezonu Lucyfer leciał do piekła i wracał w kolejnym sezonie. To i tak najlepszy serial na mojej liście, mam żal, że tak prędko się skończył, nawet gdyby sezon 7 miałby być gorszy to i tak by był lepszy od 99% seriali.