Jestem świeżo po zakończeniu seansu finalnego odcinka. Postanowiłem zatem przypomnieć sobie genialny komiks autorstwa Gaimana. Oczywiście obu tych rzeczy nie da się w żaden sposób porównać. Komiks przepełniony jest mitologią, głęboką filozofią i przede wszystkim charakteryzuje go niezwykła, wielowymiarowa fabuła. Sama postać Lucyfera jest majestatyczna, dążąca pewnie do celu, nie przypominająca uśmiechniętego, hedonistycznego bohatera serialu. Jednak czy serial jest przez to gorszy? Niekoniecznie, nie dałoby się wg mnie bez haczenia o groteskę przenieść komiksu na ekran. Chwała więc twórcom serialu, że przynajmniej pokusili się wykorzystać motyw diabła, który "pier... system" i opuszcza piekło. Obie postaci mimo tych znacznych różnic i tak stoją w opozycji do typowego, średniowiecznego Szatana który kusi do złego i jest źródłem grzechu i brakiem miłosierdzia bożego. Oba koncepty Lucyfera nie są też żadnym złem wcielonym, a jedynie opozycją do nieba, a jak powiedział Kaznodzieja z innego komiksu "dobro i zło" to nie to samo co "niebo i piekło". Mimo dużo lżejszej fabuły serialu, bardzo podoba mi się jednak wątek "co by było gdyby tak egoistyczny Lucyfer nagle poznał uczucie miłości". Brawo dla Lucyfera! Dla obu panów.