Nie, żebym miała jakieś wielkie oczekiwania... ale lubię się pozytywnie rozczarowywać. W tym wypadku to nie nastąpiło.

Główną wadą serialu jest jak dla mnie... główny bohater! Nie dość, że wzbudza we mnie odczucia takie same, jak opisuje pani detektyw w pierwszym odcinku, jest też grany wyjątkowo miernie.

Te jego okropne uśmieszki i przesadzony akcent, wybuchy ni z tego ni z owego - także nienaturalnie zagrane. Wyjątkowo nieprzyjemna i sztuczna postać.
Z innymi nie jest wiele lepiej, brakowało im autentyczności - lub po prostu talentu. Miałam wrażenie, że większość z bohaterów kompletnie nie jest się w stanie wczuć w rolę. Miny pani detektyw, drętwe dialogi między Lucyferem a jego diablicą... najlepiej wypada córka Chloe.

W fabule nic odkrywczego nie ma, schematy poganiają kolejne schematy. Rozwiązania zagadek przekombinowane, oczywiście Lucek musi użyć swojej (przez pół sezonu miałam wrażenie, że jedynej) sztuczki.
Byłby z tego może i całkiem przeciętny detektywistyczny tasiemiec, ale serial paranormalno - kryminalny potrzebuje czegoś więcej, żebym go polubiła.

Ogólnie, nie jest dobrze, ale fakt, że przebrnęłam bez większego zniechęcenia świadczy o tym, że są też plusy!
Mimo, że większość dialogów - zwłaszcza humorystycznych - wydawała mi się pisana na siłę, żeby tylko wcisnąć jakieś nawiązanie do Biblii czy poprzedniego życia Lucka, to niekiedy jego teksty wywoływały autentyczne rozbawienie.

Poza tym, mam słabość do seriali paranormalnych. I kryminalnych. I jeśli nie są wyjątkowo toporne i paskudne, staram się nimi cieszyć ile mogę.