Pierwsze dwa odcinki flaki z olejem, potem przyśpieszenie. Gorzej z logiką wielu sytuacji. Do tego irracjonalna relacja bohatera z morderczynią. Dziwne, głupie, choć przyjemnie popatrzeć na głównych aktorów i poczuć duszny klimat serialu. Jako całość niestety to się nie broni.
Czemu irracjonalna? :D Luther przeżywał kryzys wewnętrzny, swoich wartości, sensu życia. Alice była idealna, by to skonfrontować, tę ciemną stronę, w którą go ciągnęło.
o ile relacja z alice jakos mnie nie boli, to boli mnie cala reszta. lyknalem luthera zaraz po ponownym obejrzeniu the wire, i po prostu do mnie nie przemawia. wiekszosc rozwiazan akcji jest wyciagnieta z tzw. dupy, skoki "logiczne" ktorych nie powstydzilby sie kamil stoch, same postaci mordercow arcynudne, za wyjatkami. tak sobie, mimo ze elbe kocham :(