Wytrzymałem dwa odcinki, ale nie potrafię zmusić się do oglądania perypetii bohaterów, którzy mnie nie obchodzą (i które mnie nie obchodzą - perypetie w sensie). Flaki z olejem, banalne dialogi, protagonisty nie potrafię polubić, choć według reguł gatunku, powinienem poczuć z nim jakąś wspólnotę już od pierwszego ujęcia. Plus i to duży - florydzkie pejzaże.