Dawno nie oglądałem serialu tak poruszającego i jednocześnie dobitnie mówiąc obrzydliwego.
A nie jestem też osobą zupełnie stroniącą od dark fantasy, czy bardziej mrocznego światotwórstwa pokroju Hyperiona, Dark souls, SOMY czy chociażby Warhammera 40k.
Tyle, że takie rzeczy trzeba robić z elegancją i subtelnie. Tu nie ma ani jednego ani drugiego.
Rozumiem jednocześnie, że taki może miał być zamysł i sposób na budowanie klimatu, ale nie sposób przejść nad niektórymi elementami obojętnie. I będę tu mówić jednocześnie o anime, filmie i mandze.
Także odczucia mam ambiwalentne. Z jednej stron ogólny zarys świata jest ciekawy, tajemniczy, lovecraftowy i wciągający. Na pochwałę zasługują bardzo barwne postaci i artefakty. Samo prowadzenie historii też robione jest bez zarzutu (ewentualnie z małymi zastojami), ale z drugiej strony dostajemy jakieś z cholera wie skąd wyciągnięte elementy nagości i gore, które są zupełnie niepotrzebne.
1. Nagość dzieci
- Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego kara wieszania dzieci nago jest tam w kółko powtarzana?
- Jakimś dziwnym trafem, co chwilę z jakiegoś powodu Riko, Reg czy ktokolwiek inny muszą zdejmować spodnie i ubrania
- Żarty z PENISA HHEHEHE, bardzo śmieszne (przykład, Prushka do Riko: "What's a penis?... Ah! you mean like Papa's Rod!"). Ja naprawdę NIE MAM POJĘCIA dlaczego
2. Rzyganie, ekskrementy, odbyty
- Po co, co chwilę w serialu ktoś musi rzygać, defekować (w pierwszej scenie gdy, Prushka dostaje swojego zwierzaka, co zwierzak robi? Sra, a Prushka się potem po tym czołga). I może jeszcze gdybyśmy mieli opis ogrodu Nurgla to miałoby sens, ale tu jest kompletnie niepotrzebne
- Sedes z auto czyszczeniem tj. językami oblizującymi dupsko DZIECKA
- Ujęcia na odbyty, ciągła fascynacja odbytami
3. Dochodzenie
- Rzemieślnik we wiosce po obrobieniu gwizdka DOCHODZI, tak, on nie stąd ni zowąd mówi, że doszedł podczas wyrabiania go, po prostu myślę że autor sam doszedł wiele razy podczas tworzenia historii i
musiał się o tym z nami podzielić
4. Gore fizyczne i egzystencjalne
- Nawet nie chodzi już o słynny odcinek 10 sezonu 1, ale to ciągłe epatowanie wnętrznościami i mięsem przypominało mi bardziej słaby film klasy B, niż jakiś element faktycznie rozbudowujący klimat
- Kolejnego pojawienia się Mitty w sezonie 2, nie dość że nie za bardzo da się to obronić ze światotwórczej perspektywy, to jeszcze przypomina mi w gruncie rzeczy powyższy punkt w trochę innym wydaniu, czyli takie "o nie patrzcie jak ona cierpi WIECZNIE, nie ma UCIECZKI, NI MA", a dlaczego niby można teraz tworzyć kopie duszy i ciała, każdej istoty w tym uniwersum? Nikt nie wie. A takie wątki da się zrobić dobrze i elegancko bez niepotrzebnego epatowania, jak np. w Hyperionie
5. Wioska maciczna, płody
- Tu szczerze mówiąc, nie za bardzo wiem co mam powiedzieć. Cały wątek wydawał mi się po prostu bez sensu, i znowu miałem wrażenie że autor szuka kontrowersji albo dochodzi. Jajo spełnia życzenie dziewczynki, która następnie wydaje na świat martwe płody, z płodów robi się zupę a dziewczynka potem zmienia się w wielką maciczną wioskę???
Także o ile sezon 1 miał jeszcze jakąś logiczną całość, tak sezon drugi to jest zwykły loli i gore fun service autora.
Z przyjemnością nie obejrzę już ani jednego 'dzieła', które wyjdzie z rąk tego autora.