Myślałem, że obejrzę dobry film, a trafiłem na telenowelę. Historia Florencji to gotowy materiał na wielkie kino, sceneria też nie wymaga retuszu. Ktoś jednak uznał, że to za mało, żeby porwać publikę. No i powstał drętwy obraz z chłopcem o srogiej minie w roli głównej. Chłopiec jest wiecznie młody, choć z czasem przyozdabia go kosmyk siwych włosów, jest też niezmiennie dobry, szlachetny i mądry, a nawet przebiegły, chociaż tak naprawdę rozumie niewiele i sprawia wrażenie zaciętego durnia, a nie współtwórcy historycznej potęgi. Jeden albo dwóch dobrych aktorów, świetny dźwięk i dobra muzyka nie uratują takiego filmu. To po prostu jest słabe.