Macie jeszcze jakieś fabularne nadzieje odnośnie przyszłości serialu?
Oto moje (od razu uprzedzam, że są tak naiwne - że aż troszkę złośliwe):
1/ A może jednak cokolwiek jeszcze wyjaśnią z tym RJ? Mało mi wyjaśnień, czuję wręcz ich bardzo wyraźny brak.
2/ A może chociaż będzie Jisbon (w 40 minucie 6x22)?
3/ A może ktoś z głównej obsady zginie (nie po to żeby za chwilę powstać jak Rigsby)?
4/ A może jak nie w szóstym, to w siódmym sezonie? Bo przecież 6 to mało dla takiego mastermajnda jakim jest Heller... A mentalistycznie zaawansowani fani, którzy i tak drażnią - po zdjęciu serialu będą pewnie pielęgnowali mit, że był większy zamysł tylko czasu Brunowi z Sajmonem nie starczyło ;].
Ad. 1A - nie chcę spoilować, ale Jane będzie proszony na ławę w związku z zarzutem morderstwa na Red Johnie. Nie dosłownie, ale jednak sprawa wróci. Już się bałam, że od 6x09 fraza "Red John" działa jak kropelka świńskiej grypy i wszyscy się jej boją.
Ptasiej grypy - jeśli już. Chciałabym usłyszeć jak PJ obrazowo odtwarza w sądzie - krok po kroku - jak to skończył z RJ. Ustne opowieści obnażają brak (i/lub śmieszność) logiki.
---
Umówiliśmy się w kaplicy, tzn. ja z Bertramem. Samozwańczego Dżona-Bertrama zabito, ale to nie ja - bo to nie był przecież On, o czym naturalnie zawczasu wiedziałem. Tytułem wyjaśnienia: ja zabiłem tylko poprzedniego domniemanego RJ w CH, przez tę ofiarę (podkreślam: nie niewinną!) stałem się bardziej ostrożny wobec ludzi, którzy twierdzą, że są RJ. Ale to stare dzieje, wówczas mnie zresztą uniewinniono, na co i tym razem liczę (IMO powinien tu zadziałać jakiś precedens). Zresztą FBI obiecało, że nie będę sądzony...
Wraz ze śmiercią Bertrama do kaplicy przybył Szeryf. Tak teatralne wejście zasługiwało na równie stonowaną odpowiedź. Rzuciłem w niego wcześniej przygotowanym gołębiem (zaznaczam: ptak w żaden sposób nie ucierpiał). Red Dżon Szeryf zareagował zgodnie z oczekiwaniami: struchlał-oniemiał-zawiesił się, wykorzystałem chwilową przewagę. Jego kobietę załatwiłem świecznikiem, ale potem musiała wstać i uciec.
Z RJ jakiś czas biegliśmy, biegliśmy, biegliśmy pośród nagrobków. On krwawił, krwawił, krwawił. Nie - NIE przez krwiożerczego gołębia, a od zwykłej broni palnej, ale to takie mechaniczne-nieromantyczne, że nie warto chyba wspominać. Kluczowy cios zadany był ptakiem, a nie bronią. Gdy on z trudem biegł taki (w podwójnym znaczeniu) 'postrzelony', mój kłus był sprężysty jak Pameli Anderson w Słonecznym Patrolu, albo innej młodej łani (tym razem bez operacji plastycznych). Moje blond loki rozczesywała przyjemna cmentarna bryza. Nota reżyserka: wszyscy powinniśmy sobie to wyobrażać w slowmotion (i masterszocie).
Dogoniłem go. Ja odświeżony bryzą - a On plugawie spowity pierwszą krwią. Padliśmy, szał ciał - ja na górze. Poprosił bym go nie zabijał. No to udusiłem sk***, uważając tylko by się nie poplamić cudzą krwią (bo to brzydkie). Potem zadzwoniłem do Lisbon żeby się pochwalić. 5,5 sezonu na to czekałem (nie licząc tej wpadki w trzecim). 'Jakoś' uciekłem z kraju, gdzie 2 lata minęły 'jakoś' jak jeden dzień (mało z tego pamiętam). FBI obiecało mi wszelkich win odpuszczenie. No to jestem tutaj: w sądzie, stając (choć głównie siedząc) przed ławą, na której siedzi ława przysięgłych.
Proszę o uniewinnienie - choć tak naprawdę to mi nie zależy bo Lisbon is gone, a nawet Van Pelt is gone. Wszystkie kobiety mojego życia są gone. Z córką i żoną na czele. Wspominałem o Kathrinie, Lorelei? - To też RJ. Także proszę o uniewinnienie. Linia obrony: bo to zły szeryf był i mu się należało. Za te wszystkie pocięte kobiety. I za Bosco. I za tych, którzy wybuchli... I za te świnki na farmie.
Creep, ale mnie rozbawiłaś z rana :) Znowu przez Ciebie wylałam sobie kawę!
"Tytułem wyjaśnienia: ja zabiłem tylko poprzedniego domniemanego RJ w CH, przez tę ofiarę (...) stałem się bardziej ostrożny wobec ludzi, którzy twierdzą, że są RJ." Hahaaa :D
Liczę, że tak to będzie wyglądało! Inaczej wyglądać chyba nie może. No chyba, że PJ zacznie kłamać i ubarwiać historię, że zamiast gołębia, był jakiś drapieżnik, np. jastrząb, albo chociaż jakieś większe ptaszysko, jak albatros. Albatros byłby dobry - można by do niego podłączyć jakieś metaforyczne znaczenia, nawiązanie do wiersza Baudelaire'a.
Dodam jeszcze, że jestem z Ciebie dumna, że na koniec Jane w końcu okazał jakąkolwiek troskę. No nawet o Bosko, no nawet o świnki! Obawiam się jednak, że to jest jedyny element zeznania, który się nie sprawdzi z tym serialowym. Tam Jane na pewno powie: "bo to zły szeryf był i mu się należało, tak jak mnie się należało pomścić moją rodzinę. To była moja zemsta, inni się nie liczą. Choć to miło z ich strony, że poświęcili życia, żeby pomóc mi się zemścić. To była moja zemsta i już! Moja, mooja, moooooja" - i tu mogliby wstawić te uciekające gołębie z parku, gdy szef Rossa zeżarł mu kanapkę ;)
Co do oczekiwań, mam takie jedno oczekiwanie, żeby ktoś utarł nosa Jane'owi. Choć ten Pike już mu trochę uciera ;)
Dobrze, że nie pijesz kawy bezpośrednio nad lapkiem bo mogłabyś mnie pozwać o zadośćuczynienie jakieś. Ja już mam dość obiecywanych procesów, tych czczych słów rzucanych na czczo i po kawie.
Jestem świeżo po seansie westernowym, więc hasło "pomścić rodzinę" nawet bardzo do mnie trafia, jako takie super męskie (choć kłóci mi się jakoś z wizerunkiem SB/PJ, takiemu np. Costnerowi za to bym uwierzyła...). A i symbolicznym przelotem jastrzębia nad grobem Szeryfa RJ bym nie pogardziła. Wersja "3xmoja" z efektownym, dynamicznym oddalaniem obrazu w stylu Rossa / Detektywa bardzo na miejscu. Ja jednak lubię oczekiwać życzeniowo jakiejś refleksji w stylu "3xnasza", z nutą utylitarnej refleksji, chociaż faktycznie Dżejna trudno o coś takiego posądzić, podobnie zresztą jak i Lisbon & Co. Może w obliczu sądu (nie ostatecznego) podszedłby do sprawy jednak szerzej.
Co do oczekiwań akurat realnych do spełnienia to jest jeszcze zapowiedziane pojawienie się Titusa, w 6x19. No i jeszcze mam oczekiwania względem finału sprawy sądowej, skoro już Lajonowa o tym wspomniała (czuję, że znowu zemszczą się na mnie te mnożące się oczekiwania). Opracowałam na razie dwa warianty.
1/ Happy end: pełne uniewinnienie. Ława uznaje, że zabicie wszystkich kobiet Dżejna - tym samym marnacja takiego fajnego materiału genetycznego podchodzi pod zbrodnię przeciw ludzkości. Lisbon pod presją mediów rzuca gościa od kradzionych obrazów i wykorzystuje materiał genetyczny PJ-a; dla dobra ludzkości (ale i swojego też, co tu ukrywać) za co opinia publiczna jest Jej bardzo wdzięczna, a media przychylne. Para bryluje, stają się nowymi America's Sweethearts, wypierając nawet Brangelinę z adoptowanymi sierotkami z Trzeciego Świata (?). Dżejnowie doczekują się zresztą rdzennie amerykańskich dzieci. Bravo TV decyduje się wyprodukować fabularyzowane reality-show Dżisbonów. Miłość wisi w powietrzu, widzowie są zachwyceni. Stawianie zera (za rok może nawet dwóch? - 007?) przed "6x17" staje się uprawnione, szeroko otwarta zostaje bowiem furtka do dwucyfrowej liczby sezonów serialu.
2/ Smutny end: Zrezygnowany SB przegrywa sprawę w sądzie. Podczas rozprawy do wszystkiego się przyznał, nie okazał żadnej skruchy. Siedzi w celi sam. Nie ma już nawet do kogo słać listów, za to jak zawsze dużo czyta. Czasem odwiedza Go Cho, ale nic nie mówi - tylko razem czytają. W 40 minucie 6x22 tuż przed egzekucją (wspominałam, że to cela śmierci - w Texasie chyba jeszcze wykonują wyroki śmierci?) pojawia się Lisbon. Nakrywa twarz PJ-a mokrą gąbką, krzycząc obłąkańczo: "mój ci On!". Odchodzi. PJ też odchodzi, porażony. Widzowie są wstrząśnięci i zmieszani. Życzeniowe zero przed "6x17" należy jednak skreślić, uznać za naiwną pomyłkę.
---
Późny maj 2014. Hellera (i widzów, nawet tych mniej sceptycznych) zaskakuje pozytywne decyzja o nakręceniu 7 sezonu. Co tu teraz z tym fantem zrobić?
Ad1. Szykowanie się do ślubu, płodzenie pięknych dziecięciów i łapanie morderców itd. Czyli w sumie jak w "Castle" (dylemat waszyngtoński Lisbon też jest wzięty trochę z Castle'a).
Ad2. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana, nie można posiłkować się Castlem. Trzeba wskrzesić/ocalić jakoś ubitego w końcówce 6x22 Jane'a. Zatem... okazuje się, że w ostatniej scenie PJ rażony jest... wyznaniem Lisbon. Od śmierci ratuje Go przerwa w dostawach prądu spowodowana przeciążeniem linii energetycznych po hamerykańskiej "Godzinie dla Ziemi WWF-u" (wielkie awarie sieci energ. w USA/Kanadzie już się zdarzały, mają jakiś podatny na to system - zaznaczam tylko, że dbam o wiarygodność scenariusza).
Kościół protestuje przeciwko ponownej egzekucji PJ-a, gdy okazuje się, że żarliwa katoliczka Lisbon modliła się w intencji PJ1 do JP2. Jest cud. W sprawie interweniuje nawet sam Obama, który boi się sprzeciwiać nie tylko woli Putina, ale i Boga.
Sprawa znowu trafia do sądu, ale nie za sprawą ubarwień PJ-a do historii, ale prawnych sztuczek kreatywnych obrońców. Po dokładnym przyjrzeniu się materiałowi dowodowemu znajduje się luka prawna: wszyscy są zgodni, że kluczowy cios na RJ zadany został gołębiem (rana postrzałowa nie była tak istotna), którego nigdy nie odnaleziono. Brak więc kluczowego narzędzia zbrodni, dodatkowo świadczącego o wyrachowaniu PJ, który jakoby przyszedł do kaplicy uzbrojony w ptaka, czego nie sposób mu jednak udowodnić - bo ptak odleciał. Zostaje zatem co najwyżej zbrodnia w afekcie. Obronie udaje się zasiać reasonable doubt.
Prawnicy sugerują dodatkowo, że nie było samej zbrodni. RJ w podeszłym wieku mógł zamrzeć na dychawicę (astmę) oskrzelową po wysiłku fizycznym (bieg) wzmocnionym sytuacją stresową (gołąb), ślady na jego szyi biegli odczytują jako nieudolną próbę reanimacji podjętą w dobrej woli przez Dżejna. Ekshumacja Szeryfa nie potwierdza, ale też nie zaprzecza tej możliwości.
PJ zostaje uwolniony. Argumentacja obrony była na tyle przekonująca, że sam PJ wątpi czy to to On zabił RJ, czy może zrobiła to jakaś dychawica. Brak wiary w skuteczność swojej misji (zemsty zadanej własnymi rękami na RJ, wspomniane podejście "3xmoja") wywołuje żal, smutek, depresję. PJ bezwiednie wręcz pociesza się w spontanicznie wyciągniętych ku niemu ramionach Lisbon. Wychodzi to zresztą bardzo naturalnie. Teresa momentalnie rzuca Pike'a, który bardzo wygodnie dla pary wyjeżdża do innego stanu. Później to samo co w Ad1.
Też oglądasz Castle? :D
Chociaż nie jestem za hejtowaniem, to to mnie rozbawiło. :D Może i całkiem nie taka byle jaka z Ciebie wróżka, bo okazuje się, że Lisbon będzie pytać Jane'a, co czuje odnośnie jej potencjalnego wyjazdu za Szczupakiem.
Gołąb, gołąb, gołąb... Czytałam, że cała obsada się zbuntowała, żeby go wyrzucić, ale Heller się uparł i KONIEC. Ech...
A może chcesz zostać nową scenarzystką? :D Pewnie przyjmą kandydaturę. W obliczu zagrożenia nierealizacją siódmego sezonu, muszą pójść na układ. Twój wkład w zamian za wycięcie gołębia z 6x08 i wstawienie w pańcie pocisku przeciwpancernego w zamian. Hmm? Co Ty na to?
Uważam, że nie oglądam Castle'a, ale ostatnio nadrobiłam z doskoku z 7-8 odcinków i jestem nawet na bieżąco (tzn. chyba do wczoraj byłam?). Poza tym jeszcze Pike kojarzy mi się z tym hippisującym Py-em (jak to się pisze, chyba nie 'Pie'?) młodej-rudej z Castle'a. Skąd oni biorą te głupie imiona, i po co? Mam też szaloną teorię (podobną to fanów Partridge'a), że to Max Winter miał być RJ, ale aktor został wcześniej ogłoszony głównym złym w Castle-u i już nie wypadało powielać gęby w drugim serialu.
Też o tym gołębiu czytałam, trochę krzepiące, że reszta produkcji ma więcej rozumu w głowie niż Pan H***, który najwyraźniej ma opinie ich wszystkich w... poważaniu. Ten pomysł z przemycaniem gołębia (już nawet nie chodzi o przemycanie w spodniach, ale w odcinkach poprzedzających finał RJ) to naprawdę jakiś niewypał.
Pisanie scenariusza do upadłego serialu mnie nie interesuje. Ten Titanic już zmierza na dno, nawet moje najdziwniejsze wizje go nie uratują... I tak większość wyciąłby mi Heller, powstawiał jakieś ptactwo/robactwo, a tego co by zostało Baker nie chciałby zagrać... Skończyłoby się "Mentalistą bez Mentalisty" (mój autorski koncept na serial :).
Ja ostatnio nie oglądałam Castle'a, bo scs ma jakieś opóźnienie z dodawaniem odcinków i napisów, więc... Ale zamierzam nadgonić. Pi (bo z taką pisownią się spotkałam) był dziwny i blee. Aż dziw, że Alexis go wybrała... Cóż, miłość jest ślepa. Choć może "nie ślepa, a głupia", jak to rzekł raz Patrick. :)
Fakt pozostaje faktem, że Pike ma w sobie coś kaczorkowatego, ale Lisbon także to ma (odrobinkę). Aczkolwiek, jak to mówią: szczupakiem zostałeś, w szczupaka się obrócisz...
O ile pamięć mnie nie myli to poprzedni narzeczony Lisbon był rybakiem...? Coś tu ewidentnie jedzie rybą. Ale jednak bardziej kaczorkiem.
Alexis też nie jest moją faworytką, więc Mr Pi w kontekście rzekomego złego sparowania z Nią mi nie przeszkadzał. Za to w każdym innym - owszem.
"Jedzie rybą" - genialne. :D Warto dodać, że im nie wyszło, bo Lisbon spanikowała, więc może dla Jisbon jest nadzieja...? Co do Twojej opcji, że Jisbon będzie w 40 minucie 6x22, to zgadzam się. A odcinek będzie miał łącznie 40:01, znając nasze szczęście. ;)
W sumie to Pi miał w sobie wiele cech przypominających głównego bohatera filmu "Życie Pi". Kto wie, może się wzorowali?
No chyba nie będą tacy, myślę że ze 2 minuty się ostaną (na przyjacielski uścisk rąk itd. :). Teresa faktycznie wygląda mi na taką panikującą, schemat z rybakiem może się jak najbardziej powtórzyć. To byłoby zresztą wiarygodne, śmiem twierdzić, że nawet pogaduchy z Dżejnem są Jej do tego zbędne. Zatem może nawet lepiej, że na Jisbon nie zostanie za dużo czasu (jeśli w ogóle) - nie wyślizgnie się temu 'właściwemu'...?
"Życia Pi" nie oglądałam, ale 'wzorowanie się' jest ogólnie bardzo w stylu Castle'a (co już nawet zresztą polubiłam).
PS. Kaczorka mogliby też zabić, albo Kim. Tylko Pike'a to akurat Teresa pewnie trochę by odchorowała (w przeciwieństwie do poprzednich trupów z nie tak znowu limitowanej serii 'collateral damage') - na co nie mamy czasu, więc z takiego rozwiązania chyba nici. No cóż, może chociaż głowa Kim poleci (naprawdę Jej się należy). A może Kaczor zabrałby Kim do tego DC? - Tak byłoby chyba najlepiej.
W sumie dla mnie Kim jest bez wyrazu i zawsze, kiedy pojawia się na ekranie, czuję jakiś niesmak w ustach. Od początku mnie irytuje. Tylko w "Violets" była całkiem znośna i już myślałam, że ją polubię, po czym nadszedł ten tydzień, najnowszy odcinek i nadzieje zostały zaprzepaszczone.
Nie, nie, Pike nie zasługuje na śmierć - scenarzyści chyba celowo stworzyli bohatera, który - mimo stania na prostej drodze do realizacji watki pt. "Jisbon" - ma taki charakter i sposób bycia, że nie da się go nienawidzić. A Jane dostaje troszkę szału, ale tylko troszkę, i strzela miny lub przerywa. Ale, jak już tu ktoś zwrócił uwagę, Pike i tak jest bardziej "głosem w telefonie" i postacią wspominaną w kwestiach, zatem chyba nie ma tak źle. Na pewno pojawi się, żeby zaprosić Lisbon do DC, bo wątpię, że nawet to oznajmi jej przez telefon.
Szkoda będzie, jeśli siódmy sezon się nie pojawi. Mogliby naprawdę wyjaśnić wiele kwestii odnośnie Red Johna, jak choćby to, skąd wzięło się bredzenie o byciu "real psychic". Jakby się zastanowić, to twórcy wyraźnie wskazywali na Toma McAllistera w dwóch odcinkach poprzedzających 6x08. Żal tylko Breta Stilesa i Raya Haffnera. Jak dostał listę podejrzanych? Dlaczego nie zabił Lisbon (poza tym, że scenarzyści by się obrazili)? Co z zaszyfrowaną listą Bertrama? Wiem, że Jane ją sfingował, ale czemu nikt tego nie odkrył? Co z pozostałymi członkami Blake Association? Czemu nikt ich nie szuka? Takie niedociągnięcie to zdrobnia sama w sobie.
W każdym razie, fajnie byłoby lepiej rozbudować wątek jisbonowski w tym nowym sezonie, jeśli już na wyrafinowane zagadki kryminalne nie ma co liczyć.
Swoją drogą, ja przez długi czas obstawiałam, że to Ron jest RJ-em, a potem, że to on podpiął pluskwy do telefonów byłej ekipy CBI. Bo Haibach to nie był na bank - nawet jeśli twórcy uważają, że to jego sprawka. Nie, dla mnie to niepojęte: po co śledzić Ardillesa, Van Pelt i Rigsby'ego, skoro zależało mu wyłącznie na tym, by skrzywdzić Jane'a? No i na pewno nie wymyśliłby tej pułapki w magazynie, od której zginął LaRoche. Już prędzej uwierzyłabym w Rona.
A poza tym, co to za problem - wymyślić nowy główny wątek? Jak 3XK w Castle. Po tym, jak sprawa śmierci matki Beckett została z grubsza wyjaśniona, wpadli na coś innego. (Chociaż to chyba było równolegle, noale). Przyczepiłabym się tropiciela członków CBI. Dlaczego to taki problem?
Co do Kim dla mnie już szczytem (rozpaczy) było ubranie ją w lamparta (lub jakieś inne cętki) i zrobienie z agentki FBI dziwki :/. W ostatnim odcinku znowu wykazała się już nawet nie totalnym brakiem empatii, ale poczucia jakiejś zawodowej misji ('by sprawiedliwość zwyciężyła' itd.). I chyba ma jednak ochotę na Dżejna, bo wykazuje zainteresowanie ewentualnym zazdrością Dżejna o Lisbon. Chyba, że to po prostu babska ciekawość (też może być, coś o tym wiem :). Jakby ich sparowali po tym wszystkim to chyba bym się załamała (przynajmniej na czas oglądania jej twarzy na ekranie).
Takich przyjemniaczków właśnie najmilej ubijać :). Dlatego też nie żałowałabym Rigspeltów - podobna kategoria. Pike powinien paść za poprzednie zaniechanie (ocalenie - ba! - cudowne wskrzeszenie Rigsby-ego). Faktycznie w serialu za dużo to Go nie ma, nie drażni fanów (serialu, Jisbon). Trochę dziwi mnie, że Lisbon (puszczalska!) tak szybko się na Niego rzuciła. Już nawet nie Pike - ale zwyczajnie aktor mnie nie przekonuje. Na ekranie w tej relacji nie widać chemii - poza tym, że faktycznie rozmawiając z gościem przez telefon to raczej trudno byłoby coś takiego osiągnąć. Na razie widać bardziej jak Pike działa na Jane'a.
Ja już nie chcę słyszeć o RJ i Blejkach, sądzę, że dotknięcie tego tematu przez ekipę M tylko zaakcentowałoby te wszystkie braki, tworząc przy okazji nowe. Oni o tym wiedzą, dlatego zrobili ten 2-letni przeskok, a później kolejny. Chociaż naprawdę ta lista (pendrive Bertrama) i morderstwa Ardilesa (też nie chce mi się wierzyć, że to ten świr zrobił) proszą się o wyjaśnienie (jak wiele rzeczy w historii serialu, tych przez Ciebie wymienionych i innych, BTW nie zabił Lisbon bo zobaczył gołębia, niestety ewidentnie o to chodziło Hellerowi, aż mi żal faceta za takie pomysły :/ ). Jisbon mogliby rozbudować w siódemce, coś takiego bym przeżyła (zwłaszcza, że ja od początku nie lubiłam wątku RJ, dla mnie to był tylko demon Dżejna, i tym powinien pozostać, niestety przez te sezonu materializował się to tu - to tam).
Tego 3XK z Castle'a nie ogarniam, wątek matki też mnie drażnił. W zasadzie procedural detektywistyczny nie musi mieć takiej linii fabularnej (np. Monk). Boję się, że ewentualny nowy antagonista Dżejna mógłby przerosnąć RJ ;].
Cóż, jeśli chodzi o Jisbon, to uwaga, SPOILER: Pike przyklęknie na jednym kolanie...
DRAMAT. Dla mnie, jako jisbonowskiej fanki. :)
Szybki ten Bill. To się nazywa: Jisbon-katalizator. Jak będzie inaczej - to też się zawiodę, bo Pike jest bardzo nijaki.
Nooo przecież cały czas mówię, że Kim jest zainteresowana Patrickiem! Jak dla mnie ubrana w tamtą sukienkę wyglądała całkiem konkretnie! I zobaczysz będą razem! ;P
Nie chce Cie martwić ale sezonu nr 7 nie będzie. Nawet nie ma co się nastawiać. Bo stworzenie np. wątku Jisbonowego albo jakiegokolwiek innego mija się z wizją serialu, który ma być o zbrodniach itd. a nie o flirtowaniu. :) A może sami nakręcimy Mentalistę? W jakiej roli byś się odnalazła? Ja bym mógł zagrać Szeryfa :D
To byłby finał romantyczny na miarę finału RedDżonowego (do d**y).
Niektórzy fani przetrawią każdego Mentalistę, byleby Sajmona nie zabrakło (ja bym nawet przetrawiła bez Sajmona, więc już w ogóle jestem fanką szczególną). Co do pytania to... mogłabym być siostrą bliźniaczką Kirklanda (choć nie wyglądam!) :P.
Ojj teraz to już nie jestem pewien.. może wyglądasz?! Swoją drogą sprytna jesteś, chcesz zagrać kogoś, kogo w praktyce nigdy nie będziesz musiała grać! Nie ma tak łatwo moja droga. Ty byś się nadawała na na tą kobitkę z która flirtował Jane - Erica Flynn! O! Zgrasz Erice i koniec kropka.
Iiiii, musiałabym pocałować Dżejna (a raczej podsunąć się Dżejnowi do pocałowania, BTW - Lisbon powinna się od Niej uczyć!). - Wolałabym chyba żabę. Przynajmniej jest szansa, że za żabą kryje się książę, podczas gdy za Dżejnem pewnikiem kryje się tylko Sajmon B. (a w tej Naszej wersji to może jeszcze nawet ktoś gorszy...).
Powinnam zagrać kogoś poczciwego i zatroskanego. Tylko trudno kogoś takiego znaleźć w kryminalnym świecie Mentalisty (chyba, że po stronie ofiar...), gdzie nawet niewidoma okazuje się być nałożnicą tutejszego odpowiednika Szatana, a babcia na wózku - bossem kartelu.
PS. Ty też byś się nie nagrał - Szeryf nie żyje. Nie łapię do końca konceptu - to miałby być remake Mentalisty? - Tylko z lepszą obsadą??? :P Akurat obsada w serialu najmniej mi przeszkadzała (nawet w odniesieniu do Szeryfa jako RJ). Hellera bym wymieniła. Właśnie - w naszej wersji będę Hellerem. Już jako dziecko w szkolnych przedstawieniach obsadzano mnie (obsadzałam się) jako narratora (nie lubiłam się przebierać), widzę więc zdrową kontynuację.
Może jak się serial skończy i za nim zatęsknimy to zaczniemy pisać fanfikcję / dalsze losy. - Np. każdy po akapicie? Ciekawe co by z tego wyszło :). Pewnie coś nie gorszego od 'rzeczywistości' H*llerowej, który nieźle zaczyna, ale słabo kończy (ostatnia intryga Rigspeltowa, RJ, Jisbonowe zapętlenie, ale też Volker, Kirkland itd.).
A może zamiast tych żab (czy co oni tam wysyłają, żeby powstał 7 sezon), powinniśmy byli wysłać nasze scenariusze. Może wzięliby je pod uwagę i chociaż końcówka sezonu/serialu trzymałaby poziom. Choć teraz już pewnie za późno, bo co mieli nakręcić, to już nakręcili.
Można też ich poprosić żeby po prostu nie emitowali odcinka 6x22, bo możemy z góry założyć, że jest mało satysfakcjonujący (już wiadomo, że wątek główny = romantyczny, i to jeszcze ze 'Szczupakiem'). To byłby dopiero cliffhanger!
Tylko trzeba jeszcze wyzbyć się Hellera, bo biorąc pod uwagę, że nie liczy się ze zdaniem innych (problem wystąpienia gołębia), mógłby się poczuć zazdrosny, że widzowie piszą lepsze scenariusze niż on ;-)
Heller teraz pastwi się nad Batmanem (ten Jego nowy serial) - co też jest dla mnie przykre bo lubię Batmana :(. Zresztą, co Nas obchodzi Heller! Nasz Mentalista wyjdzie z podziemia, będzie nielegalny. Musimy 'tylko' znaleźć sposób na opłacenie Bejkera i Tunejowej. Zrzutka jakaś...? Teraz tani nie są, ale za chwilę będą bezrobotni, więc może Nas będzie na Nich stać... A jak nie to zrobimy serial animowany, we fleszu - coś jak South Park ;].
Heller to powinien zmienić branżę.
Ty to masz pomysły! Serial animowany, to jest to. Trzeba będzie tak robić! ;]
Na razie poczekajmy cierpliwie na decyzję o siódmym sezonie. Warner Bros (producent) ciśnie CBS (dystrybutor) - dzisiaj pojawiło się sporo informacji (wcześniej też o tym mówiono), że WB sonduje możliwość przeniesienia serialu do innej amerykańskiej stacji, padają nawet konkretne typy. Wygląda to trochę jak wojna informacyjna, ale prawda jest taka, że CBS opóźniając decyzję o zakończeniu emisji Mentalisty blokuje też możliwość sprzedaży licencji gdzie indziej. WB się zawczasu ogarnęło i gra na kilka frontów. Może zatem nie trzeba będzie iść w animację, mangę, anime itd.
Niech sobie siedzi Heller w rozrywce (jeszcze nie daj Bóg poszedłby do polityki, jak to wielu znanych nieudaczników czyni...), ale może target niech zmieni. Ten jego Batmanowy projekt opowiadać ma chyba o losach młodego Bruce'a/Batmana (?) więc już idzie trochę w tym kierunku (sam się widać zreflektował, że małoletnia widownia jest mniej wymagająca i więcej zniesie).
Kiedyś musi. Inaczej nikt, poza Chińczkami, nie pozostanie żyw na tej planecie.
Ta druga opcja też pozostaje otwartą, ale bądźmy optymistami (że pandemia uprzejmie ograniczy się do Chin, gratisem mogę dać jeszcze azjatycką Rosję oraz Australię i Oceanię :).
Australię bym zostawiła. Rosja domaga się wymiany narodu. A może tylko głów państwa? Nie znam się, nie śledzę na bieżąco niusów z Ukrainy. Nie wiedzieć czemu, ostatnio jakoś przycichło o tym wszystkim, a i ja jakoś nie wierzyłam w konflikt zbrojny. To zaczyna trochę przypominać sprawę Madzi i Smoleńska, które wrzuca się, gdy rząd usiłuje przemycić jakieś niekorzystne ustawy.
Ot, demokracja.
Swoją drogą - czy sprawa Red Johna nie przypomina Ci trochę Smoleńska? Wiemy kto zginął, wiem jak zginął... ale nie wiemy kto zabił - samolot czy Ruscy. No i temat na okrągło powraca. Mamy pięć dni po rocznicy, zatem musieli trochę przemielić temat. Mamy podejrzanych, władze sprawdzają, ale wszystkie tropy znikają. I pewnie koniec końców, jeśli w ogóle się coś okaże, to jedynie to, że gołąb zabił. ;)
Nie wiem w ogóle czy Rosja to naród czy głowa państwa. Nie zachodzi tu prosta zależność, jaką jest legitymizacja władzy (w normalnej demokracji). Politycy na pewno tematem grają (raczej w kampanii, niż legislacji), ale poważne to to jednak jest. Madzia i Smoleńsk po prostu się wydarzyły i było po ptakach (+dziennikarska kaczka / sraczka potem). Konflikt ukraiński trwa i domaga się jakiegoś działania czy gadania, od Polski zwłaszcza - taka to już Nasza rola w tym regionie Europy. No i to też woda na młyn europejskich (co najmniej) ambicji Radka Sikorskiego (co też piszę bez szczególnego żalu).
Smoleńsk w ogóle mnie nie ekscytuje, dla mnie sprawa jest wyjaśniona, o rocznicy nawet nie pamiętałam (akurat odpoczywam od polskich wiadomości i kompletnie nie wiem, co się dzieje, w kwestii Smoleńska to raczej nic nowego, chyba, że powstał jakiś nowy 'ekspercki' raport). Widzę tu zbieżność oddolną - między ocenami opinii społecznej. Są obrońcy krzyża, którzy we własnym mniemaniu ucieleśniają jedynie słuszną prawdę, traktując wrogo całą resztę - bo myśli inaczej. Na forum Mentalisty też tak czasem bywa. I tu i tam procentowo to margines, ale jakże donośny.
Nie jest tak źle jak piszecie, jeśli chodzi o RJ, Heller poszedł ścieżką realności.. czekaliśmy na pompę, na złego Red Johna i nie wiadomo na co, ale takiego człowieka nigdzie nie spotkamy (!), RJ przypomina mi bin Ladena xD serio. Był silny z dala od amerykańskich wojsk, dowodził swoimi podwładnymi, był złem samym w sobie, psycholem, ale kiedy został sam, bez pomocy był zwykłym, słabym człowieczkiem, z niedoskonałościami i to mi się podoba. Co do wątku Jisbon jestem przeciwna, aby to był jakiś najważniejszy punkt serialu, nie róbmy z tego opery mydlanej, Heller chce zadowolić obsesyjne jisbonowe wariatki, ale to nie idzie w parze z poziomem serialu. Bardzo żałuję, że nie ma już Rigspelt, wywalili tak sympatycznych bohaterów, a dali Kim, która jest nijaka, jeszcze Abbott daje radę, ale nie widzę w nim niczego nadzwyczajnego, a po odcinku "Violets" to myślę, że on nadaję się na szefa baru kanapkowego, myślicie, że Bertram, albo jakaś inna szycha bawiłaby się w gierki Jane'a, w przebieranki i w jakąś dziecinadę?? patrząc na początkowy zarys postaci dumnej, poważnej, trochę nieprzystępnej, to Abbott ma teraz rozdwojenie jaźni. Jedyne co uratowałoby serial to poruszenie wątku z Blake Association, nawiązanie do Red Johna, albo jak jeden z członków opowiada coś o RJ jakiś flash-back i spektakularne zakończenie, jakieś pościgi, wybuchy, wątek z jisbon i jakiś koniec z morałem, z dobrą ścieżką dźwiękową. Jeśli zrobią sezon 7 wbiją mi nóż w plecy za niszczenie serialu, który tak mi się spodobał. Jest jeszcze szansa.
Nawet o Osamie więcej wiadomo niż o RJ, który przecież wiódł podwójne życie, ale po jaskiniach nie latał, jakiś rys psychologiczny mogliby mu nakreślić (np. tłumacząc chociażby dlaczego zaczął mordować te kobiety). Flashbacki przydałyby się rzeczywiście, ale teraz to już chyba na to za późno. Zwłaszcza, że Heller powiedział, że wszystko już zostało w tym wątku wyjaśnione, więc nie czuje powołania (ale raczej łże z niemocy). Najlepszy moment na powrót Blake Association zmarnowano za sprawą, aż niewiarygodnej vendettty tego dziwaka, więc już raczej nic z tego nie będzie. Wisi nad nami niby jeszcze ten pendrajw Bertrama, ale to się pewnie jakąś zazębi z tym sądem na Dżejnem (w końcu Abbott złamie dane słowo, swojemu nowemu kumplowi, bo faktycznie wobec PJ'a zachowuje się jak kiedyś Lisbon - strasznie ulegle, zwłaszcza jak na rosłego afroamerykanina, kobietę jeszcze dało się zrozumieć, zwłaszcza, że na początku jeszcze się opierała, Abbott okazał się być 'łatwiejszy'...).
PS. "Obsesyjne jisbonowe wariatki" - uważaj bo podadzą Cię do sądu, albo chociaż pogrożą - bo wszyscy wiemy o kim piszesz (przynajmniej ja to sobie od razu konkretnie łączę), przy czym nie ograniczałabym się do wariatek, jisbonowi wariaci też są wśród Nas :P
To, to, to, to, to! Też zwróciłam uwagę na tego Abbota. Na początku taka silna postać, budząca respekt, pełna dystansu i dumy. A teraz śpiewa jak mu Jane zagra. Szef, a nie kwestionuje żadnych "dziwnych" pomysłów Jane'a, nawet się nad nimi chwilę nie zastanowi i jeszcze z radością zakłada kurteczkę, jaką tamten mu kupił - rozdwojenie jaźni jak nic ;) To już Lisbon na początku pracy z Jane'm była twardsza. Ok, sprowadzając sobie na głowę Jane'a, poniekąd zgodzili się na niekonwencjonalne metody, ale bez przesady.
Jeśli chodzi o RJ'na, można się było spodziewać, że to słaba postać - prawie wszyscy psychopaci są słabi, więc bawią się w zabijanie, żeby się dowartościować i oszukiwać siebie, że jednak są silni, mają kontrolę, władzę i takie tam. Chodzi o to jak doszli do tego RJ'na. Już sam pomysł z listą niezbyt udany. A później zostawienie wszystkiego z masą niewiadomych i z listą na czele (jak rozumiem, że Jane nie chciał dać satysfakcji John'owi i wyciągać od niego skąd znał nazwiska, ale to nie znaczy, że widzom się nie należy taka wiedza).
I to o czym wspomniała Creep - dlaczego RJ zaczął mordować?
A zabicie JJ'a i Ardilesa przez tego dziwaka, to już całkiem zmarnowany i durny wątek.