Campaign “Hop into a Hug in a Cup" - http://savementalist.wordpress.com/2014/04/06/campaign-
hop-into-a-hug-in-a-cup-english/
No i tutaj poczytajcie o innych dzialaniach na rzecz 7 sezonu
http://thementalist.wikia.com/wiki/The_Mentalist_Wikia
"Hop" jest bardzo pomysłowy. :) Wiele się też np. trenduje na Tweeterze, żeby twórcy serialu i zarządcy stacji widzieli wyraźnie, że zależy nam na kontynuacji serialu. Są robione ankiety, wysyłane oświadczenia...
Wiele osób uważa, że to nic nie da, ale są i tacy, którzy mówią, że stacja nie może usunąć serialu, ponieważ jego oglądalność skoczyła w stosunku do poprzednich dwóch sezonów.
Mam nadzieję, że te wszystkie akcje nie pójdą na darmo...
A niektorzy biegli w sztuce origami to robia zaby, takie jak Patrick dal Lisbon i wysylają, bardzo mi sie podoba ta inicjatywa.
Jeszcze wyczytalem co powiedzial Chris Long w wywiadzie dla Hollywoodreporter.com ...
"The Mentalist may or may not be picked up for its seventh season by CBS. Long suggested that Warner Bros production chieftain Peter Roth (repping the studio that produces and distributes the show) and CBS CEO Leslie Moonves were probably “huddled right now” to make a deal – or not. And if not, Long thinks the Simon Baker starrer very well could go elsewhere, with TNT being a possible contender. “The show does have 50 million viewers around the world so, well, we’ll see,” he told THR after the session.
At some point, Long told THR, he plans to spend more time in Europe, specifically the U.K., where he has a couple of series projects he wants to develop.. "
Pozostaje czekac, ciekawe do kiedy ?
Wydaje mi się, że powinni pozwolić serialowi wywiązać się z umowy i nakręcić siódmy sezon. O ewentualny ósmy raczej nie powinno być rabanu.
Biorąc pod uwagę jak nadal " oszczędzają wątek Jisbon i jak mało jest retrospekcji i nawiązywania do BA i RJ to może robią to dla 7 sezonu, żeby tylko się nie przeliczyli i nie zakończyli serialu w naprawdę pozostawiający wiele do życzenia sposób. Tak jak rozumiem ludzi co oglądali The Mentalist dla RJ i się rozczarowali zakończeniem historii z nim, tak bym się sama nie chciała zawieść finałem losów tytułowego Mentalisty.
8 sezonu nigdy nie było w planach, i dobrze bo na osiem sezonów to " nawet" ja :) nie widzę materiału.
Słyszałam, że w najbliższych odcinkach mają być rozpatrywane zarzuty wobec Jane'a na temat zabicia Thomasa McAllistera. Ponadto Lisbon ma pytać Jane'a, co ten sądzi o jej ewentualnych przenosinach za Pikiem do D.C. :D
Spoiler Alert !
Jak chca Patricka oddac w "rece" Grand Jury to chyba podrobil ta liste co ja dal Abbottowi, albo ktos napisal na niego jakis donos do FBI, bo niby zarzuty FBI mialo mu " umorzyc" w zamian za wspolprace. W kazdym razie brzmi ciekawie :]
To ten Abbott może się okazać niezłym manipulantem, albo ma guzik do gadania i komuś wyżej Patrick zaczął przeszkadzać. Niechby już wrócili też do intrygi kryminalnej , bo emocjonalna na linii Jisbon mi nie wystarcza.
Sceptyczni uważają, że nawet Grand Jury nie pomoże w odratowaniu serialu. Ja tam uważam, że adrenalina trochę skoczy. Z tego, co czytałam, to "FBI oddaliło zarzuty wobec Jane'a, ale sąd nie". Cokolwiek miałoby to znaczyć...
SPOILER ALERT DLA JISBON!
Pike się oświadczy. Pike albo Jane. Stawiam jednak na szczupaka.
Dokładny Press Release brzmi tak:
"“Il Tavolo Bianco” – Jane’s freedom is at stake when a grand jury is empanelled to decide if he should be tried for the murder of Red John. Meanwhile, Lisbon tries to find out how Jane feels about the possibility of her leaving Austin with Agent Pike, and Cho and Abbott follow new leads in the human smuggling ring they recently uncovered, on THE MENTALIST, Sunday, May 4 (10:00-11:00 PM, ET/PT) on the CBS Television Network.
CHEAT TWEET: Has #RedJohn come back to haunt Jane? It may be time to face the music for murdering his nemesis! New #TheMentalist #CBS 5/4 @ 10pm
SERIES REGULARS:
Simon Baker (Patrick Jane)
Robin Tunney (Teresa Lisbon)
Tim Kang (Kimball Cho)
Owain Yeoman (Wayne Rigsby)
Amanda Righetti (Grace Van Pelt)
Rockmond Dunbar (FBI Agent Dennis Abbott)
Emily Swallow (Kim Fischer)"
Skąd tam Rigsby i Van Pelt? Przecież była mowa, że odpadają. Chyba ktoś się machnął.
Faktycznie mogliby uaktualnic liste aktorow.
Jestem ciekaw czy faktycznie sprawa Patricka wyladuje przed grand jury, a jak tak, to jaki werdykt uslyszy, bo jak go drugi raz uniewinnia to bedzie nuda.
Raczej uniewinnią, zważywszy na to, że przecież FBI dało mu słowo, całą podpisaną umowę, więc? Co kogo obchodzi zdanie sądu?
To jest skomplikowane, bo za oskarzenia odpowiada prokurator i on w USA ma duze pole manewru, moze isc na roznego rodzaju ugody, ale moze teraz zdecydowal o postawieniu Jane'a w stan oskarzenia, a grand jury ma zdecydowac czy dowody na wine sa wystarczajace. W sumie poprzednio Patricka chyba trial jury sadzilo, a teraz grand jury, to nie ma plagiatu;]
To spora niekonsekwencja. Najpierw uniewinniają, a teraz oskarżają? Niezdecydowani ci amerykańscy prokuratorzy. :D W sumie logiczne - poprzednia zbrodnia była raczej innego kalibru. Teraz dołożył sobie kradzież, napaść i inne tego typu rzeczy.
Ech, co z tego Jane'a wyrośnie... Przyznam, że gdyby Jane poszedł siedzieć, a Lisbon przyjęła oświadczyny Pike'a, to serial zakończyłby się całkiem ciekawie, zupełnie wbrew oczekiwaniom widzów. Cóż, bądź co bądź, Teresa, mówiąc, że też uważa, że między nią a Pikiem jest "coś poważnego", nie wyglądała na szczerą, choć może to ja mam jakieś przywidzenia. Tak czy owak, pewnie byłaby średnio zadowolona wychodząc za kogoś raczej z powodu splotu przypadków (bo Jane siedzi, a nikt inny, prócz nowego chłopaka, nie wydaje się ani chętny, ani właściwy) niż własnej, nieprzymuszonej woli. Jakby nie patrzeć, latka lecą, a ileż można być singlem? Co by się nie mówiło, człowiek jednak potrzebuje towarzystwa, nawet sam Jane. :)
Plus - SPOILER - zapowiada się, wg promo, na to, że będziemy mieć dłuższy wątek, związany z handlem ludźmi. Idę o zakład, że Jane pomoże złapać szajkę i zarzuty znów pójdą wniwecz.
*logiczne, że teraz Grand Jury, a wtedy tylko trial, przepraszam. Czasem dopowiadam resztę zdania w myślach i wychodzą niezrozumiałe bzdury.
Wiesz, ja to The Mentalist dla cold reading wzmocnionego goracym odczytem w wykonaniu Patricka ogladam, nawet nie ma znaczenia tak bardzo fabula jak te jego metody, ktorymi pokonuje wszystkie analizy behawioralne stosowane w innych serialach, na marginesie dodam - o cold reading jest ciekawa ksiazka - The Full Facts Book of Cold Reading” Iana Rowlanda.
Dlatego chcialbym zeby final The Mentalist byl zwiazany z mentalizmem Patricka, np. przejrzal Abbotta i wyprzedzil zerwanie umowy zamierzone przez agenta, przerwal w chwili gdy wiedzial ze grand jury nie stwierdzi, by dowody przeciwko niemu byly wystarczajace, a przy okazji ujawni cos co odkryl o niedobitkach o Blake Assciation,
Co do dylematow uczuciowych to dobrze, ze nie przytlaczaja serialu, proporcje w ostatnim odcinku dobrze dobrano, sprawa kryminalna wraz z metodami Jane'a 90 %, reszta 10 %, tym niemniej fani Jisbon sprawe widza tak http://imgur.com/dBz6qXa
Mi sie zdaje, ze Lisbon dalej sama nie wie czego chce i Patrick to wie, i robi teraz wszystko, zeby ona wreszcie sama doszla do tego na kim jej naprawde zalezy.
HAHAHAHAHAHA, z tym obrazkiem trafiłeś w sedno! :D
Co do to metod Jane'a, muszę Ci przyznać pełną rację, bo była to rzecz, przez którą - nie czarujmy się - byłam nim w pewien sposób zauroczona. Porwał mnie, oczarował, zachwycił i sprawił, że serial całymi dniami chodził mi po głowie. Dotknął jednej z najbardziej interesujących mnie dziedzin nauki - psychologii, wykorzystał ją w błyskotliwy, łapiąc mnie za serce (bo i za nic innego nie mógł).
Z jednej strony moje Jisbonowskie serce pragnie, by skupić się na tym wątku, z drugiej rozsądek podpowiada, że nie spodobałoby mi się to, bo to nie jest serial obyczajowy, a kryminał. Więc masz rację, proporcje odpowiednie. Choć może lepiej byłoby 80:20. I ciekawe spostrzeżenie w ostatnim zdaniu. W ten sposób jeszcze o tym nie pomyślałam! :D
Wreszcie znalazłam czas żeby obejrzeć na spokojnie 18 odcinek i myślę, że może to o czym rozmawialiście, o grand jury, ma związek z chwaleniem się Patricka, jak to jemu oddalono zarzut morderstwa. W końcu tego Griske i jego prawnika zamknięto i mogli w zemście zeznać podczas śledztwa te przechwałki Jane'a.
Nie na darmo tez byli przywoływani wpływowi ludzie, może ktoś wykorzystuje pretekst, by i Patricka i Abbotta " wysadzić z siodła".
Co do Teresy, to jakieś takie przesłodzone to jej mizdrzenie się do Pike'a, najciekawsze słowa to te, że Teresa lubi mężczyzn co źle kłamią, w takim razie musi mieć niezły dylemat przy Patricku :)
Ja też obejrzałam dopiero w tym tygodniu ostatnie dwa odcinki i w głowie kłębi mi się wiele myśli i uczuć na temat wątku Lisbon-Pike-Patrick!
Niezależnie od tego, co wydarzy się w następnych odcinkach, mnie ogarnia naprawdę duży podziw dla Bruna Hellera za to jaką ciekawą i prawdziwą (przynajmniej w moim odczuciu prawdziwą) stworzył fabułę na chwilę obecną.
W tych ostatnich odcinkach nie uszły mojej uwagi reakcje Lisbon na to, co mówi czy robi Patrick w kontekście jej "związku" ze Szczupakiem.
Otóż, nie wiem jak Wy, ale ja widzę u niej wobec Patricka jednak smutek, żal, pewną dozę złości, a też i cały czas niepewność czy on nie zdystansuje się od niej, bo tego by nie chciała. Widać też u niej duże rozdarcie wewnętrzne i początki takiego rozdwojenia (które dla człowieka nigdy nie jest dobre!), że kiedy jest z Marcusem, to wchodzi w ten "kontekst" całą sobą i szczerze cieszy się spędzanymi z nim chwilami, ale kiedy nie są razem, to jest znów tą samą kobietą, co wcześniej, dźwigającą te same problemy i te same wątpliwości.
I mam wrażenie, że Patrick doskonale wie co ona czuje i specjalnie zachowuje się w taki sposób, żeby cały czas rozdawać karty.
Na poparcie tych swoich odczuć mam takie obserwacje. Jak Lisbon weszła na koniec pracy w sukience, żeby w pośpiechu zabrać swoje rzeczy i jechać na kolację z Marcusem, to Patrick powiedział jej, że ślicznie wygląda i chyba nawet ze dwa razy ten komplement powtórzył. Kamera uchwyciła wtedy Lisbon tak, że Patrick nie widział jej twarzy, za to widz widział i ta mina, którą zrobiła Lisbon dla mnie wyrażała właśnie smutek, gorycz i rozdrażnienie, jakby chciała powiedzieć: "To teraz mi mówisz, że ładnie wyglądam? Nie mogłeś wcześniej?". Tak jakby ucieszyła się z tego komplementu, ale jednak na smutno.
O tym rozdarciu Lisbon świadczy też to, że stara się z lekka pomniejszać fakt, że ma związek przed Patrickiem, szybko kończy rozmowy z Marcusem (wprawdzie jest w pracy, no ale), pozwala mu wtrącać się w ich randki akcjami typu "weźmiemy helikopter, żebyś zdążyła na randkę", posłusznie pisze Marcusowi w smsie, że "Patrick pozdrawia" i tak dalej.
No i nie wiem czy zwróciliście uwagę na to, ale w chwilach, w których Patrick okazuje specjalnie jak to nie jest zazdrosny, jak to cieszy się jej szczęściem i mówi: "zasługujesz na dobrego człowieka" itp., Lisbon ucieka wzrokiem i jest jej po prostu smutno. Te wszystkie jego słowa i reakcje wskazujące na to, że tak sekunduje jej nowemu związkowi i lubi Marcusa są po prostu dla niej jak oświadczenie: "ja i tak cię nie chcę". Dlatego jest jej ciężko i smutno.
Przez to wszystko, kiedy już jest z Marcusem, to tym bardziej do niego lgnie, bo może nawet nie do końca uświadamia sobie, na świadomym poziomie, rozmiarów odrzucenia przez Patricka (odrzucenia przez pokazanie, że nie jest zazdrosny, i że jej nie chce, tak jak i nigdy nie chciał), tylko możliwe, że czuje po prostu, że jest jej dziwnie na sercu i źle i wtedy Marcus, który ją przytula itp. okazuje się chwilowo najlepszym lekarstwem. Ale jak Lisbon jedzie do pracy, to mam wrażenie, że znów czuje to podświadome cierpienie i zdezorientowanie i jakby to lekarstwo przestaje wtedy działać.
Tak interpretuję te jej zachowania i mimikę i tę (słusznie zauważyliście, myślę) pewną sztuczność w reakcjach i wobec Patricka i Marcusa.
A mój podziw dla scenarzystów zasadza się na tym, że to, co oglądamy wydaje mi się bardzo prawdziwe życiowo i naprawdę inteligentnie skonstruowane, w sensie, że nastawiałam się na to, że Patrick będzie jakoś zdradzał się z tym, że jest zazdrosny, że jest smutny z powodu straconej (pozornie lub nie) szansy na uczucie Lisbon, że nie lubi Szczupaka itp., a tymczasem zobaczyłam, że Patrick jest silniejszy psychicznie od Lisbon, jest przy tym mentalistą i potrafi zachowywać się w sposób chyba jedyny skuteczny w przypadku, w którym chciałoby się nie dopuścić, aby ta druga osoba jednak odeszła z rywalem. Jest to sposób, o którym wiem, że jest skuteczny, ale chyba nie dla wszystkich jest on osiągalny, bo nie każdy umie tak się zachowywać.
Mam nadzieję, że nie zamotałam za bardzo tego przekazu...
Zastanawiałam się jak alternatywnie mogłaby zachowywać się teraz Lisbon (lub jak mogłaby zachować się w przyszłości), żeby iść przede wszystkim w stronę tego, co DLA NIEJ zdrowe i dobre.
Myślę, że aktualnie Lisbon nie zachowuje się w sposób zdrowy, bo gdyby tak było, to by uszczelniła granice (żadnego "Patrick cię pozdrawia" itp.), a także byłaby prawdziwa w tym, że wie czego chce, i że chce Marcusa i ma centralnie gdzieś to, co Patrick na ten temat czuje, epatowałaby swoim szczęściem w sposób naturalny i bezwiedny, nawet jeśli bez ostentacji.
Możliwe też, że zdecydowałaby się na wyjazd ze Szczupakiem, o ile uznałaby, że to jest DLA NIEJ dobre, że spotkała swoją drugą połówkę, bo osobną sprawą jest to, że krótko się znają, i że w sumie nie wiadomo czy u niego to nie jest chwilowe zauroczenie, co by nie mówił. W każdym razie, po tym poznalibyśmy, że Lisbon postępuje w sposób zdrowy, że kompletnie nie sugeruje się sentymentami do Patricka przy swoich decyzjach i jest odporna na jego gry.
Tymczasem, według mnie ona nie jest na nie odporna i Patrick miesza jej w głowie.
Zastanawiam się czy gdyby Lisbon pod wpływem romansu z Pikiem wejrzała w głąb siebie i ustaliła, że jednak kocha i chce Patricka, to co byłoby wówczas zachowaniem w stronę tego, co zdrowe? Zerwanie z Pikiem, to tak, ale co wobec Patricka?
Czy Waszym zdaniem jest jakaś możliwość, żeby Lisbon mogła zachować się prawdziwie i adekwatnie do swoich uczuć, a jednocześnie nie stracic godności?
Gdyby podeszła do Patricka i powiedziała: "wiesz, jednak nie chcę być z Marcusem, bo to Ciebie cały czas kocham", to jak byście to odebrali (oczywiście w serialu na pewno tak nie będzie, ale gdyby to było prawdziwe życie)? Niestety Patrick zachowuje się tak, że odbiera jej raczej możliwość takiego wyznania, bo demonstruje, że jemu na niej nie zależy. Gdyby jednak to wyznała, mimo wszystko, tak zupełnie wprost, żeby przerwać wszystkie gry itp., to czy byłoby to czymś zdrowym i dobrym? Podobno mężczyźni lubią zdobywać, więc chyba Patrick by poczuł się rozczarowany i by mu uczucie przeszło. :(
Myślę jeszcze, że mogłoby wchodzić w grę jeszcze jedno zachowanie, ale ono jest lekko manipulujące jednak, a chciałabym, żeby Lisbon mogła "zrobić tak, jak czuje". No, ale Lisbon na pewno chciałaby przede wszystkim wyjść z godnością, więc to powyższe, takie wyznanie wprost, mogłoby jej tę godność nadszarpnąć (zależy jak ją pojmuje). To drugie wyjście, to wydało mi się takie, że Lisbon mogłaby powiedzieć Patrickowi, że jednak rozstali się z Marcusem, bo miała wrażenie, że on wciąż do ich związku miesza uczucia do byłej żony (nawet proponując jej wyjazd o niej wspominał), a ona potrzebuje mężczyzny, który potrafi przepracować co trzeba i naprawdę ruszyć dalej z życiem tak w pełni, żeby z nią móc zacząć prawdziwie nowy rozdział, i żeby w ich "tu i teraz" byli tylko we dwoje.
To powiedziawczy, Lisbon mogłaby odwrócić się na pięcie i sobie pójść czytać akta kolejnej sprawy czy coś. To by dało Patrickowi do myślenia, że nie jest tak, że Lisbon koniecznie chce Patricka i nie może bez niego żyć, tylko, że jest na niego otwarta, ale nic na siłę. Jeśli chce z nią być, to niech coś z siebie da i niech pokaże, że zaczął ten nowy rozdział i chce go przeżyć z nią.
To jest jedyne rozwiązanie, jakie potrafiłam wymyślić, po którym wczuwając się w Lisbon czuję jakąś ulgę.
Może macie jakieś inne propozycje jak mogłoby się to wszystko potoczyć?
Szkoda mi Szczupaka, ale trochę mnie zbił z tropu tym, że tak szybko wchodzi w ten związek, wyznaje Lisbon, że z nią to coś szczególnego, innego niż kiedyś z żoną itp., a przecież widzieli się zaledwie parę razy, zjedli naleśniki, tylko parę razy w sumie byli razem w łóżku itp. Wydaje mi się przez to kimś, kto nie obdarza swojego życia większą refleksją i kto być może zauroczenie bierze już za dozgonną miłość itp. A tak nie powinien robić, choćby z poczucia odpowiedzialności za Lisbon. Powinien dać im trochę czasu, być cierpliwy, poznać się lepiej, objawiać jakąś większą dojrzałość, czerpać z doświadczeń życiowych itp. Dlatego nie do końca przekonują mnie obrazki jaka to Lisbon z nim szczęśliwa, i że to fajny facet, który ją chcę, tylko jestem w tym ostrożna i raczej ma u mnie minusa za ten pośpiech i te "oświadczyny" tak szybko.
Z drugiej strony, moje widzenie tych spraw jest czysto subiektywne. Może Wy to widzicie wszytko inaczej?
Ja lubie czytac Twoje wypowiedzi, jednak zdaje mi sie ze nie doceniasz Patricka.
On dal Lisbon nie raz do zrozumienia, ze nie jest mu obojetna, powiedzial tez otwarcie jakie ma priorytety, wrocil dla niej i tez dal jej to do zrozumienia.
Gdyby ona byla pewna uczuc do niego to zamiast marudzic w samolocie powiedziala by mu, ze sie bardzo cieszy, ze wrocil i chce byc blisko niego i wtedy on by jej powiedzial co czuje.
Teraz na jego miejscu, ( widzac jak chetnie romansuje z Marcusem i jeszcze chce, zeby byl o to zazdrosny) tez zostawilbym jej wolna reke.
Wiesz, Lisbon w samolocie właśnie nie była pewna jego uczuć. :(
Najpierw ucieszyła się, że wrócił (padli sobie w objęcia - szkoda, że nie wykonał wtedy do niej żadnego gestu czy słowa, jak meżczyzna do kobiety, ale to szczegół), a następnie pojechała z nim do FBI ucieszona, że jej potrzebuje. I co zobaczyła? Zobaczyła mianowicie agentkę Kim, która leci na Patricka i okazuje się, że znają się z wyspy! Oboje ucieszeni, padają między nimi jakieś aluzje typu: "na wyspie nie byłaś tak służbowa, tylko zupełnie inna" (a skoro nie służbowa, tylko inna, to wiadomo: sympatyczna, kobieca, seksowna itp.). Na to Kim "udawałam", na to Patrick "ależ nie, to, co pokazałaś na wyspie, to jest właśnie Twoja prawdziwa natura". I takie tam.
Tym wszystkim przerzucają się nad głową Lisbon, której nagle runął domek z kart, tzn. z listów Patricka wysyłanych do niej przez 2 lata, i która zastanawia się co tu w ogóle robi.
Po czym wsiadają do samolotu, Patrick wyluzowany, Lisbon upokorzona, smutna i zła na siebie, że kolejny raz naiwnie uwierzyła, że on o niej myślał na wyspie jako o kimś więcej, niż tylko kumpelce, a jak wrócił, to może wrócił do niej itp., a tymczasem tak nie jest i oto znajduje się teraz w metalowej pułapce oddalającej się coraz bardziej od bezpiecznego domu i bezpiecznej pracy i przed nią jeszcze ileś godzin tortur z Patrickiem i agentką Kim przy prowadzeniu sprawy, zanim będzie mogła wrócić i wszystko przemysleć, wypłakać się w spokoju i poukładać sprawy.
I w tym to nastroju mówi do Patricka parę gorzkich słów w stylu dlaczego znów mną manipulujesz, dlaczego zakładasz, że zawsze zrobię to, co zechcesz? A może mnie już to zmęczyło? Może chcę spokoju i poukładania sobie życia? Dwa lata temu porzuciłeś nie tylko swoje dawne życie, ale też i mnie i to kolejny raz. Dla mnie to było ciężkie. Nic nie mam wzamian, nic mnie nie czeka z Tobą, bo traktujesz mnie tylko instrumentalnie, chcesz, żebym pracowała dla FBI, a pomyślałeś w ogóle po co mi ta praca, czy myślałeś tylko o sobie?
Ja tutaj Lisbon dobrze rozumiem. Co mu miała powiedzieć, jeszcze bardziej obnażyć się z uczuciami, kolejny raz, skoro i tak widział jak przykro jej się zrobiło tego dnia w FBI przy Kim?
I tym bardziej smutne, że Patrick widząc jej stan ducha i kontekst tych wszystkich lat (w tym ostatnich dwóch), nie powiedział jej niczego, co mogłoby jej to wszystko w jednej chwili rozwiać.
A mógł jej wtedy powiedzieć choćby: "wiesz, na wyspie myślałam tylko o Tobie i teraz też myślę tylko o Tobie, tylko Ciebie chcę, na Tobie mi zależy, kocham cię" plus mógłby dodać "a Kim to kompletnie się nie przejmuj. Jak zobaczyłem ją na wyspie, to od razu wiedziałem, że FBI ją nasłało, nic do niej nigdy nie czułem i nie przekroczyłem z nią żadnych granic intymności".
Czy coś w tym stylu mógłby powiedzieć.
A zamiast tego on tylko wymamrotał "I'm sorry" i "zrobisz jak zechcesz z pracą".
Mnie wydaje się właśnie, że jest inaczej niż piszesz, i że Patrick nie dał jej wcale do zrozumienia co do niej czuje! Jak niby dał jej to kiedykolwiek do zrozumienia? Ilekroć zrobił jakiś cieplejszy gest, to potem skrzętnie wycofywał się z tego. Jak do niej strzelił ze ślepego naboju to powiedział "kocham cię", ale potem wypierał się, że nie wiedział co mówi. Jak ją wziął za rękę po strzelaninie, wtedy przy drodze, kiedy zginął Weinwright, to też to wytłumaczył adrenaliną itp., bo nie minęła godzina, a trzymał Lorelei za ramiona i pocałował we włosy na oczach Lisbon w sali przesłuchań plus nie starał się w jakikolwiek sposób stonować wyznań Lorelei, że byli kochankami.
Moje doświadczenie z tym serialem jest takie, że łapałam się ciągle jak tonący brzytwy jakichś momentów, żeby je zinterpretować w taką stronę, że on ją kocha, a okazywało się, że nigdy nic jej jednoznacznie nie okazał, choć mógł i to tyle razy. :(
A teraz on okazuje jej: "ależ korzystaj z tego, że inny cię chce, cieszę się razem z tobą, to fajny facet".
Mnie to przypomina taką sytuację z życia. W dalszej rodzinie dziewczynę porzucił mąż i za pewien (dłuższy czas) ja plus parę osób pomagaliśmy jej przy przeprowadzce do innego miasta. Jej szwagier zaoferował się przewieźć do tego miasta trochę jej mebli i zażartował, że jak przyjedzie znów, za parę miesięcy, to jak na tej wersalce, co ją przewiezie nie będzie leżał jakiś nowy facet, to on tę wersalkę zabierze z powrotem. Było trochę śmiechu, a po chwili siostra tej dziewczyny powiedziała: "a wiesz, ciekawe co by twój mąż powiedział, gdybyś naprawdę kogoś poznała, może byłby zazdrosny i by wrócił?" Na co ta dziewczyna odpowiedziała: "nie tam, on mówił, że właśnie chciałby, żebym sobie kogoś znalazła, i że jak ten ktoś się pojawi, to on mu piwo postawi". I z tych żartów nagle zrobiło się jakoś smutno. Wszyscy zdali sobie sprawę, że ten mąż naprawdę jej nie chce i nie wróci. Życie to potwierdziło zresztą.
Dlatego mnie postawa Patricka kojarzy się jednoznacznie z czymś takim, że on jej nie chce. Jeżeli ją chce, a tylko uprawia taką grę, to też nie jest to ani uczciwe, ani zjednujące.
Z drugiej strony, rozumiem, że taka gra w stylu: "ależ proszę bardzo, idź sobie do niego i bądź szczęśliwa", może być skutecznym sposobem na to, aby ta osoba jednak nie odeszła. Umiejętność odgrywania przekonująco takiej roli, kiedy jest się zakochanym jest jednak, wydaje mi się, bardzo trudna, a dla wielu niemożliwa.
Jestem jednak zwolenniczką, tak jak Ty, upraszczania spraw, nie grania a mówienia sobie otwarcie co się czuje. Tylko żeby mówić otwarcie, to musi być chyba jakiś bezpieczny klimat, jakieś przeczucie wzajemności, wydaje mi się. A taki nieprzenikniony Patrick ani nie ułatwia sprawy ani sam nic nie wyznaje.
Zobaczymy jednak co przyniosą dalsze odcinki.
Trochę rozpisałam się za bardzo w wątku zadedykowanym innemu zagadnieniu. Przepraszam.
To tak na fali spekulacji o tym czy jest materiał na 7 sezon i na fali tego fajnego obrazka. :)
Postaram się już komentować życie uczuciowe bohaterów pod odpowiednimi odcinkami.
Dobrze, ze tu piszesz, temt o 7 sezonie jak najbardziej jest odpowiedni do watku Jisbon :]
W tym samolocie to ja jednak zupelnie inaczej odebralem scene miedzy nimi, Patrick byl szczesliwy, ze beda pracowac razem, kiedy ona zaczela podwazac czystosc jego intencji oskarzajac go o egoizm, Ty zreszta tez tak myslisz. A przeciez gdyby Patrick nie chcial byc blisko Lisbon z powodow uczuc ( inna sprawa, ze jeszcze nienazwanych dobitnie) to sie pytam, po co mu Lisbon w FBI, no nie oszukujmy sie, ze ona jest jakas niezastapiona wyrocznia detektywistycza.
Przed " wyspa" byl Red John i wyjawianie uczuc bylo nieuczciwe, Patrick wiedzial, ze moze zginac, lub siedziec w wiezieniu. Teraz tez tak jest, on wciaz jest oskarzony. Mysle, ze porownujesz dwie rozne rzeczy, ta z zycia wzieta byla o mezczyznie, ktory przestal miec uczucia, a Patrick szczerze chce zeby Lisbon byla szczesliwa.
Watek Jisbon podoba mi sie, bo mimo ze czasowo jest malo rozbudowany w serialu to jest ciekawy, nie ma takiego standardowego "zaliczania bramek" ;]
Boszsz, część odpowiedzi mi umknęła, tyle tego!
Zgadzam się z Tobą i nie, ponieważ dla mnie gra Jane'a to typowa obrona. Pozorną, choć niezaprzeczalnie lekko uszczypliwą aprobatą, Jane pokazuje, że boli go, że sam się spóźnił, że Lisbon wybrała kogoś innego - nie manifestuje zazdrości w sposób bezpośredni, bo jest zbyt dobrym aktorem (mentalistą), ale lekką złośliwością - niechcący, jak mniemam - to uczucie wymyka mu się i znajduje ujście. Nie wydaje mi się, żeby Jane był świadom uczuć Lisbon i nimi manipulował. A może inaczej - wie o nich, ale swoim zachowaniem sygnalizuje stan rzeczy ze swojej strony i daje jej wybór - wolną rękę.
Scena w samolocie ujawnia dawno chowany gniew Lisbon, która całkiem słusznie miała powyżej uszu bycia pomagierem Jane'a, grającego zwykle pierwsze skrzypce. Może to moje filologiczne zboczenie, ale jestem zdania, że odpowiedź "nie masz racji, że nie myślałem o tobie" ma drugie dno. :)
To samo z ofertą pracy w FBI. Jane pomyślał, że to będzie wyśmienita okazja, żeby znów z nią pracować, żeby było jak dawniej i tylko ona była w stanie "przekonać go" do powrotu. "Lisbon's there or I don't do it" - podkreśla. Myślę, że wiedząc o małej słabości Lisbon do niego, wiedział także, że koniec końców ona zgodzi się na współpracę, choć może nie spodziewał się takiej reakcji. Jakby nie było, spędzili z sobą dziesięć lat, więc są do siebie przywiązani - przy czym dla mnie przywiązanie nie jest czymś złym - a zatem jakżeby Lisbon miała odmówić? To tak, jakby umarł komuś najlepszy przyjaciel, a po dwóch latach zmartwychwstał: mamy inne życie, jesteśmy innymi ludźmi, ale to w końcu ON, jak moglibyśmy go nie przyjąć z powrotem w nasze ramiona?
A ja uważam Nastasjo, ze masz dużo racji, bo czy to o czym pisze kolega stanisga nie można zinterpretować jako ciepłe, przyjacielskie gesty? Teoretycznie przecież Jane i Teresa są przyjaciółmi i niewiele wskazuje na to (no, poza reakcjami Jane'a w ekstremalnych sytuacjach, typu "kocham Cię" ), że Jane jest szaleńczo zakochany.
Owszem, Lisbon nie jest niezastąpiona, ale to przez Jane'a straciła pracę, przez Jane'a rozsypało się jej dotychczasowe życie. Jane mógł się poczuć zobowiązany "naprawić" jej karierę (tak po ludzku doceniając, jak ona się dla niego poświęciła i jak wiele jej zawdzięcza).
Lub też po prostu świetnie im się pracowało wcześniej, są przyjaciółmi, dlaczego nie mają pracować dalej?
Czasem nie można oczekiwać, że ktoś się domyśli, jakie ktoś inny żywi uczucia, dopóki ten drugi ktoś tego nie okaże. A już na pewno nie można oczekiwać tego od Lisbon - nie ona jest tu mentalistką.
A Szczupak jest na prawdę "podejrzany". ;) Ja rozumiem jakbyśmy mieli przeskok czasowy, powiedzmy pół roku i on wychodzi z taką propozycją. A tu zaledwie parę randek, kilka naleśników, jakieś sms'y. Może i czasem dwoje ludzi spotyka się i po prostu wie, że to jest to, ale to pewnie rzadkie zjawisko, a już na pewno nie dotyczy tej dwójki (Lisbon wyraźnie ma wątpliwości). I jeszcze to wyznanie o żonie - kto wie, może Pike mówi tak każdej? ;)
Fajnie czytać dalej dyskusję. :) Mam wrażenie, że chyba dobrze to wyczuwacie - Stanisga i Boogie. Chodzi mi o te przyjacielskie uczucia. Możliwe, że tak się rzeczy mają, że Patrick jej nie kocha, tylko bardzo lubi jak koleżankę. :(
Czytając, co napisał Stanisga o tym, że Patrickowi zawsze coś przeszkadza wyznać uczucia - a to Red John a to sprawy po śmierci Red Johna - nabrałam trochę optymizmu, ale jak dotarłam do fragmentu, że "Patrick szczerze chce, żeby Lisbon była szczęśliwa" i do rozszerzenia, które napisałaś, Boogie, o jego przyjacielskich uczuciach do niej, to myślę sobie, że możliwe, że tak właśnie jest i jest to dla mnie jeszcze bardziej smutne, bo równoznaczne z tym, że on jej nie chce (tutaj już myślę kategoriami raczej serialu jako życia, a nie myślę o scenariuszu, który wymyśli Bruno Heller, a w którym wszystko może się zdarzyć).
Mnie wydaje się, że łatwiej jest znieść, kiedy druga osoba nas nie chce i jest obojętna albo kieruje się w stronę innej osoby i trzeba się z tym pogodzić (a najlepiej zerwać totalnie kontakt), niż kiedy "chce naszego szczęścia", jest przyjazna, sekunduje naszej nowej znajomości i ciągle jest w naszej orbicie i nasza podświadomość nie może zerwać z nią tej więzi, a nadzieja ciągle czymś się "podkarmia" mimo naszej woli.
Myślę sobie, że jeśli tak jest w istocie w przypadku Patricka, że naprawdę nic nie wykrzesze z siebie do niej poza przyjaźnią, to Lisbon najlepiej zrobiłaby zrywając z nim po prostu kontakt, przenosząc się do innego miasta (niekoniecznie ze Szczupakiem, bo to też niedobrze rzucić się w wir jednej zajomości, żeby zapomnieć o drugiej) i wtedy mogłaby całą swoją sytuację przepracować i zbudować swój świat na nowo, a wtedy może pojawiłby się ktoś kolejny, z kim by była szczęśliwa bez obciążeń.
Ja to widzę naprawdę tak kategorycznie: przyjaciel nie przyjaciel, ale skoro ona go pokochała, to najważniejsze jest czy on jej chce czy jej nie chce. I według tego algorytmu powinna decydować co ze sobą zrobić, oczywiście gdyby doszła do takiego punktu, że miałaby wgląd w siebie i siłę do takich radykalnych decyzji. Mam na myśli to, że jeśli Patrick ją chce, to Lisbon zostaje i pokonują razem przeszkody, budują wspólne życie, a jeśli jej nie chce, to Lisbon wyjeżdża i zrywa z nim wszelki kontakt, bo inaczej będzie na niewidzialnej uwięzi i zawsze w jakiegoś rodzaju cierpieniu i nie ułoży sobie z nikim życia.
Nie chciałam Cię zasmucać Nastasjo ;/
To co napisałam o przyjacielskich uczuciach, było pisane z perspektywy Lisbon. W takim sensie, że nawet jeśli jest jak kolega stanisga pisze, czyli że gest związany z załatwieniem pracy, był gestem romantycznym, to Lisbon mogła to odebrać, jako gest przyjacielski, lub gest wdzięczności. Ja na jej miejscu właśnie tak bym pomyślała. Dlatego Jane powinien być konkretniejszy.
A on ją na pewno chce, zdecydowanie świadczą o tym jego zachowania w ekstremalnych sytuacjach (często w takich sytuacjach człowiek mówi to co na prawdę czuje). :)
Może i masz racje, ale mina Patricka i jego smutne oczy, gdy Lisbon mówi mu o Waszyngtonie, mowią same za siebie :) Generalnie plączą się sami tym wszystkim, ale że się kochaja to jestem pewna. A akcja jak najbardziej słuszna, bo nie może byc tak, ze po prostu skonczą. Te 3 czy 4 odcinki, ktore zostały do konca to nie jest wystarczajaco dużo, zeby wyjaśnić wszystkie watki w porządny sposób. Chociażby watek Jisbon. No ale. Jakoś tli się we mnie nadzieja, że nawet jeśli skończy się na 6 sezonie, to zrobią coś espeszjali for fans :)
Oj tak, dwa ostatnie odcinki rzuciły więcej światła na to, co czuje Patrick... Oczy miał bardzo smutne, to prawda.
Ja też mam taką nadzieję jak Ty. :)
Ja to uważam, że oni są w takiej sytuacji jak para długoletnich przyjaciół damsko-męskich, którzy byli dla siebie wsparciem przez lata, przyjaźń przerodziła się niepostrzeżenie w coś więcej i oni na różnym etapie zaczynają sobie z tego zdawać sprawę i wypierają te uczucia. Robią to z różnych powodów, Patrick najpierw z powodów wiadomych, żył zemsta, teraz znowu nie wie czy naprawdę uniknie kary, dodatkowo nie wiem czy pamiętasz, jak ona weszła do aresztu, wtedy jej powiedział, " o , gość, ale postawa ciała wskazuje, że niechętny ", z wielu przesłanek Patrick wywnioskował, że o ile 2 lata rozłąki w nim utwierdziły uczucie, to w Teresie miało prawo coś się wypalić. Z kolei Teresę , o ile rozumiem że jej schlebia bezwarunkowy zachwyt nią nowego agenta, o tyle nie bardzo rozumiem to w jaki sposób reaguje, jak na mocno dorosłą kobietę to za mało jest zdecydowana, tylko usłyszała, że Pike ma propozycje pracy w DC już z łzami w oczach mu sugeruje rzucenie związku z nią w niepamięć i korzystanie z oferty, co świadczy że sama siebie stawia na drugim planie zanim mężczyzna zdąży cokolwiek powiedzieć, bardzo to jest zdradliwe, nie zmusza drugiej strony do wyrzeczeń, sama stawia się od początku w sytuacji, w której to ona musi wybierać, praca czy związek.
Co do Jane'a nie jest on oczywiście jakimś aniołkiem, ale nie sadzę żeby w wypadku Lisbon kierowały nim jakieś niskie pobudki typu chęci upokorzenia jej, czy rozdawania kart, faktycznie wygląda jakby chciał żeby znalazła dobrego człowieka, sam się za takiego nie uważa.
W dużej części się zgadzam :)
Dokładnie, to para długoletnich przyjaciół, dlatego tym bardziej jak nie postawią sprawy jasno, to ciężko się domyślić, czy czyny/gesty/itd jednego, czy drugiego są czysto przyjacielskie, czy coś w tym więcej.
To Jane zwłaszcza wszystko wypierał. Lisbon nie jednokrotnie ktoś zarzucał uczucia do Jane'a, więc ona pewnie zdawała sobie z nich sprawę, ale w sytuacji z RJ'em to nie był czas i miejsce + niepewność uczuć Jane'a ;)
"Co do Jane'a nie jest on oczywiście jakimś aniołkiem, ale nie sadzę żeby w wypadku Lisbon kierowały nim jakieś niskie pobudki typu chęci upokorzenia jej, czy rozdawania kart, faktycznie wygląda jakby chciał żeby znalazła dobrego człowieka, sam się za takiego nie uważa" - 100% racji.
Jeżeli scenarzyści rzeczywiście do końca kręcenia 6 sezonu nie wiedzieli czy powstanie 7 sezon to moim zdaniem jedynym wyjściem dla nich jest " otwarte zamknięcie" jak już pisałam kiedyś, teraz tylko pytanie czy będzie banalne np. Lisbon w ostatniej chwili rzuca Marcusa i stwierdza, że jednak tylko Jane, lub Pike okazuje się być bawidamkiem i Jane w porę ostrzega Lisbon po czym " pociesza" ją, czy niebanalne np. Lisbon wyjeżdża z Marcusem, a Jane trafia do wiezienia, lub Jane znów ucieka przed wymiarem sprawiedliwości, tym razem tam gdzie zwiała Erica i widzimy w końcówce jak obydwoje sączą drinki z palemką
Tak właśnie przypuszczam, że zakończenie będzie otwarte. Chyba, że będą odważni i wszystko zamkną, mając jednak jakąś koncepcję na kolejny sezon.
A może ten powrót Jane'a do sądu, będzie jakimś punktem zwrotnym. Lisbon na pewno nie zostawi go w potrzebie, a takie sytuacje często łączą ludzi, motywują do poważnych rozmów, wyznań: kto ile dla kogo znaczy itd.
Chyba, że rzeczywiście skończy się na drinkach z Ericą.
"Chyba, że będą odważni i wszystko zamkną, mając jednak jakąś koncepcję na kolejny sezon."
Takie salomonowe wyjście bardzo mi się podoba, chciałabym czegoś takiego właśnie.
Najbardziej to na dzień dzisiejszy obawiam się, że mnie rozczaruje fakt iż to jednak Haibach stał za zabiciem Ardillesa i LaRoche'a, bo póki co uparcie tkwię w przeświadczeniu , że to ktoś z BA jednak.
Bardzo też jestem ciekawa jak ostatecznie Patrick oceni efekty swojej zemsty, póki co mam sprzeczne obserwacje, sam o tym mówi w 18 odcinku jako o morderstwie, z kolei w którymś z poprzednich epizodów stwierdzał, że zemsta nie jest tak satysfakcjonująca jakby się z początku wydawało, więc istotne też będzie jak zamknie się serial od strony dla mnie najważniejszej, czyli dopełnienia osobowości Patricka Jane, pozostanie w strefie mroku czy odzyska swoje życie.
Brakuje mi reminiscencji w kilku sprawach i jak ich nie będzie to się zawiodę, Heller sprytnie na tę okoliczność już zapowiedział, że 7 sezon mu do tego potrzebny, na IMDb jest taki tekścik, wiec jednak oszczędzał motywy na przyszłość.
Jakby Mentalistę wzięła TNT, to dla kablówki można zrobić ciekawszą 7 serię, tam nie ma tylu obostrzeń , jakie nakłada CBS
Już niewiele odcinków zostało by to wszystko powyjaśniać. Być może rzeczywiście Heller zostawił sobie pewne rzeczy na 7 sezon - ryzykowne posunięcie, biorąc pod uwagę niepewność czy ten powstanie (choć wszystko wskazuje na to, że powstanie). Zatem pozostało oglądać i czekać i się przekonać.
Nie, ja też nie myślę, że on specjalnie ją chciał upokorzyć czy coś, ale po prostu on taki jest momentami niedelikatny. Z Eriką, Kristiną, Lorelei itp. też zachowywał się wobec Lisbon podobnie, a teraz z Kim znów tak mu wyszło i dla Lisbon, po tej rozłące, to było naprawdę ciężkie (wnioskuję z jej smutnego i zgaszonego zachowania).
Jeżeli nie uważa się za dobrego człowieka, odpowiedniego dla Lisbon, to może mógłby choć pomyśleć o tym, że jednak ona coś w nim widzi i spróbować zmierzyć się z tym i może to by gdzieś doprowadziło.
Ciekawą bardzo rzecz zauważyłaś, że Lisbon stawia siebie na gorszej pozycji w rozmowie z Pikiem. I tu też ukłon w stronę scenarzystów, że to jest wiarygodne życiowo (Lisbon jako DDA).
Z przyjaźnią między kobietą i mężczyzną tak faktycznie często jest jak piszesz, że z czasem pojawiają się większe uczucia. Z moich doświadczeń i obserwacji wynika jednak, że zwykle niestety u jednej tylko osoby pojawiają się te uczucia, a u drugiej nie. Na osłodę jednakże można przeczytać wiele historii o tym jak to inne pary, gdzieś w świecie, miały to szczęście, że z przyjaźni wyłoniła się u nich miłość i są razem, a więc, możliwe, że i tak moze być.
W naszym serialu cały czas jest to balansowanie na granicy pomiędzy "prawdziwym życiem" a scenariuszem tworzonym trochę sztucznie, bo w perspektywie siódmego sezonu te losy pisze się inne, a w perspektywie jego braku inne. Póki co mamy jednak dość życiowo zarysowaną fabułę i to mi się podoba u scenarzystów.
No to nie musi być Erica, w końcu ma paskudny charakter, Patrickowi życzymy kobiety wielkodusznej, interesującej i lepszej od niego :)
Do scenarzystów będę miała pretensje jak śmierć Ardillesa i LaRoche'a była faktycznie dziełem Haibacha, a już zlecenie na założenie podsłuchów agentom to całkiem nierealne, więc mam nadzieje, że to nie on, no i jeszcze w kilku sprawach oczekuję od nich ostatecznych rozstrzygnięć, bezwzględnie listy Bertrama, no i tego jak RJ odgadł listę 7 ( bo chcę zrewidować nasze domysły), tym niemniej elementy obyczajowo- psychologiczne są w tym serialu mocnym punktem, nie ma sztampy i takiego jednoznacznego zaliczania postaci do złych lub dobrych, i nie ma prowadzenia ich osobowości w przewidywalny sposób.
Wracając do Patricka to życie z nim byłoby dla Lisbon ciągłym uczuciem braku " gruntu pod stopami" choć zaufanie, że ją złapie jak już będzie blisko ziemi do niego ma, jednak Marcus, zdaje się jej kimś, kto nie będzie wystawiał jej na próby, kimś z kim będzie stąpać mocno po ziemi, tylko ja nie wiem jak można zamienić szansę na bycie z kimś niezwykłym na kogoś przeciętnego.
Ja myślę, że warto byłoby się zastanowić, co kto rozumie przez "miłość". Wiem, że nie dojdziemy tu do jednoznacznego porozumienia, bo w sprawach relacji międzyludzkich nie ma prawdy obiektywnej, ale wyłaniają się dwie główne tezy:
1) miłość interpretowana jako zauroczenie, a więc działanie pod wpływem silnych substancji chemicznych, wywołujących pociąg seksualny, będący dla większości mylącym sygnałem, dotyczącym mocy uczucia. Im większy pociąg - tym większa miłość. Niestety, to prowadzi do złamanych serc i obsesji, ponieważ druga osoba staje się dla nas rodzajem narkotyku, bodźcem pobudzającym działanie tych substancji chemicznych (hormonów). Ku własnemu niezadowoleniu, wiem coś o tym. Przyjemne, dopóki druga osoba nie zaczyna przejawiać zespołu "powoli mam cię w d*pie", wtedy jest panika, niepokój i uczucie walącego się świata. Taka miłość szybko przemija, ale większość interpretuje ją jako prawdziwą, ponieważ nas uskrzydla, daje chwilowe szczęście i najczęściej mocne wrażenia. Naturalnie, to nie zawsze tak się kończy, czasem ludzie płynnie przechodzą ze stanu zauroczenia w stałe uczucie, bo są także przyjaciółmi, rozumieją się i akceptują swoje wady. Wtedy wspomnienia z okresu zakochania są czymś przyjemnym. Najczęściej jednak po wygaśnięciu emocji zostaje szara rzeczywistość i rozczarowanie, bo hormony dziwnym trafem zamydliły nam oczy i pojawia się pytanie: "Gdzie jest osoba, którą poznałem?"
2) miłość jako przyjaźń, i po doświadczeniach jestem zwolenniczką tej teorii. Zawsze chciałam mieć wieloletniego męskiego przyjaciela, z którym mogłabym się w przyszłości związać. Znalibyśmy się na wylot, przeszlibyśmy wiele, ale nigdy siebie nie opuszczając. Takie osoby mają zapewnione od siebie wsparcie i troskę, ponieważ gdzieś w procesie naturalnej przyjaźni od dziecka (bo o takiej myślę) cechy te same przyszły. A pociąg to kwestia tego, jak bardzo ktoś do nas pasuje - a przyjaciele rzadko bywają różni od siebie. Tacy ludzie umieją dbać o siebie wzajemnie i darzą się szacunkiem, a przy tym mają przyjemne wspomnienia. Cóż, niezaprzeczalnym minusem może być tu fakt, że gdy któraś ze stron nagle się zakocha, to mamy poważny problem, bo przecież nie na taki układ się umawialiśmy... Wtedy górę biorą instynkty, które wolą pociąg seksualny od "przyjacielskiej" formy miłości. Dopiero z czasem zauważamy, jaki popełniliśmy błąd.
Starałam się zachować naukowy obiektywizm, ale ponoć pojęcie to jest fikcją literacką, a zatem pewnie mi nie wyszło. ;) Na pierwszą kategorię Jisbon nie mają szans się załapać, bo występuje głównie u ludzi, którzy ledwie się znają - wtedy podniecające wydają się ta niewiedza, nowość, świeżość, tajemniczość. Nie ma się co oszukiwać, że u ludzi, którzy znają się jak łyse konie, taki szalony romans to rzadkość. I nie będzie takowego u Jisbon, z czego się nawet cieszę. ;) Ale drugi rodzaj miłości jest jak najbardziej możliwy, u Jane'a i Lisbon jak dla mnie przejawiany i sygnalizowany przez twórców od co najmniej finału trzeciego sezonu. Zresztą czytałam wypowiedź Hellera z pierwszych trzech sezonów, że "przyznaje, że między Janem i Lisbon istnieje pewna chemia", co świetnie widać w niektórych momentach pierwszego i drugiego sezonu, w trzecim następuje chwilowe wyciszenie. Potem jest mnóstwo drobnych sytuacji, a następnie Lisbo niechcący odkrywa swoje karty: "And now you're really lying" - powiedziane do Jane'a, gdy ten uparcie zaprzeczał, jakoby żywił do Lorelei jakieś uczucia. Mam wrażenie, że Jane tłumaczy się trochę jak chłopak, bo podkreśla, że "jeśli przegiął, to nie ze względu na to, że ją lubi, ale po to, by zbliżyć się do Red Johna".
https://www.youtube.com/watch?v=WV-Yp55gMQs
Co do sceny na plaży, to jestem pewna, że Patrick powiedział prawdę - wystarczy spojrzeć na jego twarz - cierpiącą, bo wie, że zaraz ją bardzo zrani, ale nie wydaje mi się, żeby ją okłamał mówiąc, ile dla niego znaczy. Jak podkreśla w liście, "I've been meaning to apologize for ditching you on that beach", nie przeprasza za kłamstwo. :)
Ja bym nie przeceniała chemizowania miłości, w końcu cali jesteśmy " fabryką chemiczną", nasze myśli to bioelektryczność, a za wszystkimi uczuciami stoi jakaś reakcja na poziomie molekularnym. Tylko co tu jest następstwem czego. Da się wywołać sztuczne zauroczenie za pomocą feromonów, to co jednak u ludzi ma bardzo krótkotrwałą i płytką moc. Większe znaczenie ma nie do końca zbadane naukowo zjawisko podświadomego dobieranie się w pary osób różniących się diametralnie genotypem , ale tu rządzi tzw. " samolubny gen".
To jak podzieliłaś miłość to dla mnie raczej nie jej rodzaje , a stadia, i zakochanie opisane w punkcie 1 to jeszcze nie jest miłość, to preludium, jak za szybko się słyszy fałszywe tony to znaczy, że należy zmienić instrument :), czasem pomagają życiowe lekcje, ale najczęściej nie warto ryzykować, nauka taka bywa bolesna.
Co do przekształcania jednych uczuć w inne to nie ma żadnej reguły, nie ma gwarancji że nawet znający się od dzieciństwa przyjaciele o wspólnych zainteresowaniach stworzą udany związek jak już między nimi zaiskrzy. Bo się np. okaże, że ich osobowości zaczną rozwijać się w różnym tempie i jedno będzie szło naprzód , a drugie uparcie trzymało się tego co było kiedyś i klapa gotowa, a i o znudzenie też łatwiej.
Generalnie prawdziwa miłość objawia się stopniem odpowiedzialności za druga osobę i stopniem akceptacji jej wad i gotowością do kompromisów, a wszystko to koniecznie poparte wzajemną fascynacją.
Jane zdaje się być typem mężczyzny monogamicznego, oddanego drugiej osobie, jednak ma tendencje do wybierania ścieżek korzystniejszych dla niego. Weźmy chociażby fakt, że nie porzucił swego procederu oszukiwania ludzi choć żona go o to prosiła. Teraz też woli stłumić uczucia niż poświęcić jakieś swoje priorytety dla Teresy, mamy miedzy nimi fascynację ( teraz Teresa stara się ją znaleźć w innym ), mamy rodzaj przyjaźni, odpowiedzialność też jest, brakuje gotowości do kompromisów.
Faktycznie, na to nie zwrocilem uwagi, moze rzeczywiscie pierwszy raz prowokacja obrocila sie przeciw Patrickowi.
Oglądalność wcale nie wzrosła, trzyma poziom poprzedniego sezonu oraz jest niższa od reszty.
Z tą oglądalnością to na dwoje babka wróżyła. Oglądalność premierowa na stacji CBS leci po równi pochyłej od 1 sezonu, natomiast oglądalność DVB (bodajże) z odcinka na odcinek wzrasta, podobnie jak telewizja na życzenie. Oczywiście jest też kwestia oglądalności poza USA, która CBSowi zwisa jak kilo kitu na agrafce, bo nie mają z tego ani centa.
Warner Bros będzie szukać innej stacji dla emisji 7 sezonu, jeżeli CBS nie przedłuży kontraktu, może to będzie TNT.
Czyli należy rozumieć, że jak znajdą inną stację to będą kręcić 7 sezon,
http://www.spoilertv.com/2014/04/the-mentalist-season-7-warner-bros.html
Wiele źródeł o tym donosi, więc szanse na 7 sezon są coraz większe. Mentalista może nie cieszy już taką popularnością w USA, ale w wielu krajach ma wciąż wysoką oglądalność. Widocznie Warner Bros. musi sporo zarabiać na serialu.
Tylko pojawia się pytanie, czemu wytwórnia Warner Bros, skądinąd całkiem spora, pozwala na tak długie przeciąganie sprawy, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę, pewnie CBS chciało warunki finansowe renegocjować. Żeby się to wszystko na jakości finału nie odbiło, bo naprawdę głupie jest takie stawianie sprawy, że trzeba robić ostatni odcinek 6 serii, nie wiedząc czy będzie 7, ale my niestety zakulisowych rozgrywek nie poznamy.
No nie na darmo The Mentalist wygral w tamtym roku na festiwalu w Monte Carlo, dobrze ze CBS nie mialo w kontrakcie wylacznosci, teraz jest jakies pole manewru.