Najnowszy odcinek Mr. Robota bez Mr. Robota. Końcówka 7 odcinka pozostawiła mnie w napięciu z pytaniami, czekałem cały j@bany tydzień by dostać odpowiedzi. Oczywiście jak to już stało się standardem w 2 sezonie zamiast odpowiedzi dostałem odcinek kompletnie nie związany z tym na co się nastawiałem. 2 sezon jest w miarę fajny ale strasznie denerwujący i to nie w dobrym znaczeniu tego słowa.
2 sezon wygląda jak jakiś spin off pierwszej serii. Mało Elliota, mało hackingu, jakieś zaprzeszłe historie. Jesteśmy na 8 odcinku i nadal nic nie wiadomo nt Tyrella, kodowanie też nie robi wrażenia, może to ta obława FBI miała być sercem sezonu. Jeśli tak, to "winszuję", bo poza nudą i zbędnym gadaniem niewiele to wnosi.
Dokładnie, też jestem sfrustrowana. Generalnie odcinek nie był zły, ale całokształt tego sezonu mnie bardziej irytuje niż ciekawi ostatnio...
Ja tak nie narzekam i wcale mi nie przeszkadzało, że w tym odcinku nie było Elliota, mimo iż, oczywiście uwielbiam jego rolę. Jak dla mnie dobrze, że dali nam jeden odcinek oddechu i zajęli się resztą. Strasznie trzymał mnie w napięciu aż nawet zapomniałem na chwilę o Elliocie. Nie rozumiem narzekań na ten sezon. Jak dla mnie wszystko idzie bardzo pięknie :)
Dla mnie tak szczerze brak Elliota to małe zabójstwo dla tego serialu. Co jak co ale jego rola tak k****rewsko ciągnie ten serial w górę, że masakra.
Mi akurat spodobał się ten odcinek, chociaż mocno marudziłem na pierwsze 4. Mamy zabójstwo, dziwna historie z siostra Elliota i kolejne, bardzo konkretne elementy układanki. Serial na tym trochę polega, ze odpowiedzi się pojawiają dopiero w finałowym odcinku ;)
I przede wszystkim był to odcinek bez schizow Elliota, bez nudnych retrospekcji, logiczny i chronologiczny od początku do końca.
Tylko żeby teraz Darlene nam nie ześwirowała, bo będą schizy i Elliota, i Darlene jednocześnie :D