Dla mnie to był zdecydowanie najlepszy odcinek :D Aramis, naprawdę ciekawa fabuła, pochodzenie niemowlaka, Aramis, kardynał ze śmiertelną powagą pouczający króla (" Decapitating one's mother is rarely popular with the people, Sire"), jego sceny z matką króla- Capaldi wciąż potwierdza, że jest świetnym aktorem (doczekać się niemogę, aby zobaczyć go jako kolejnego Doctora), Aramis, nieco więcej Constance, gagi, dialogi, riposty, ARAMIS :D

"kardynał ze śmiertelną powagą pouczający króla (" Decapitating one's mother is rarely popular with the people, Sire")"
Haha, o tak, bezbłędne xD

Fajny tekst miał Atos: gdy 'Vincent' wykłócał się z Portosem <Atos oczywiście też tam stał> o jakieś duperele <chyba miał coś do muszkieterów w ogóle i jego królowej>, nagle miało chyba dojść do pojedynku V vs Portos, a Atos spokojnie i szybko sięgnął po mieczyk i stwierdził z powagą, że jeśli użyje siły to oni też użyją.. i dodał: i sprawi mu to przyjemność. Klawe.

Też uważam, że to najlepszy jak dotąd odcinek. W poprzednich coś się niby działo, ale jakoś nieciekawie.

Z ciekawostek : dopiero teraz zauważyłem, że afroamerykanin Portos nie używa rapiera jak reszta towarzystwa,
tylko schiavony.

Wydaje mi się, że w tym odcinku intryga, fabuła była bardziej rozwinięta. Nieco mniej pościgów i walk, ale więcej intryg, knowań, niedomówień, co stworzyło całkiem ciekawy obraz.
Widziałam filmik, gdzie wszyscy czterej opowiadają o tym, jak uczyli, a właściwie nadal uczą się, ćwiczą posługiwanie się bronią. Może po prostu aktor, który gra Portosa miał większe problemy w nauce i musieli znaleźć sposób, aby zatuszować jego nieporadność??
Co do jego pochodzenia.... Po ciemnoskórej Gwen w BBC "Merlin" nic mnie już nie zaskoczy :)