To mój ulubiony serial. ;) Doskonała fabuła, genialna gra aktorska, zabawne postacie i
fenomenalne żarty. Kocham ten serial! Moja ocena to 10/10. To najlepszy serial Disneya.
Niektóre odcinki oglądam po kilkanaście razy, a i tak za każdym razem się śmieję. ;] A to
,,kilka'' zabawnych dialogów z pierwszego sezonu:
Ruszamy na morze [1.1]
London: Ale fale.
Moseby: To moja stopa!
London: To co robi pod moją walizką?
Moseby: Boli.
Carey Martin: O, Cody!
Cody: O, mamo!
Zack: O, proszę.
Zack: 15 lat w jednym pokoju i nadeszła chwila rozstania.
Cody: Będę tęsknił.
Zack: Wiesz, że ja też?
Cody: Cześć, jestem Co... Kurka wodna!
Woody: Miło mi Kokurka.
Woody: Fajnie nie? Umiem też wypierdzieć Stairway To Heaven.
Cody: To jest 10 minutowe!
Woody: Dlatego tylko jak zjem Meksykańskie. Właśnie jest dziś na kolację.
Bailey: Nie mogę uwierzyć, że się moja szczotką drapałeś w plecy!
Zack: Plecy? To były plecy?
Cody: Ten mój pierdzi klasykę rocka.
Zack: Super!
Zack: No już, jak długo siedzi pod prysznicem jeden facet?!
Bailey: Chyba wolno mi nałożyć balsam.... No wiesz, to konieczne po goleniu.
Zack: Co ty golisz?! Chyba że może pachy?!
Bailey: Wszystko wyjaśnię.
Zack: Błagam, tylko wyjaśnij, że jesteś dziewczyną, bo zaczynasz mnie pociągać i w
ogóle.
Bailey: Ty nigdy nie pukasz, wychodząc z łazienki?
Zack: Wychowała mnie kobieta, więc nie dziwi mnie takie irracjonalne zachowanie.
Woody: Mamy konflikt?
Cody: Niee, nie, nie... Tak.
Cody: Jesteś dziewczyną?!
Bailey: Dziewczyną? Taak, to wiele tłumaczy.
Cody: A mój referat o rozmnażaniu wąsonogów... Ilustrowany!
Woody: Dasz zerknąć?
Bailey: Nie zrezygnuję nawet za całą forsę świata.
London: Załatwię tyle!
Wyspa Papug [1.2]
Bailey: To moja wina, że London uciekła.
Zack: Wcale nie.Denerwowało ją tu wiele rzeczy, nie tylko ty... To mi nie wyszło.
Zack: Przepraszam, zaspałem.
Cody: Przecież mieliśmy teraz lekcję.
Zack: No właśnie.
Zack: Na którejś stopie masz 6 palców?!
Woody: Nie, 8 i 3.
Moseby: Szukam tu dziewczyny.
Simms: Jak my wszyscy.
Zack: Niesamowicie dobrze szkicujesz!
Bailey: Ja tylko rozpisuje długopis...
Cody: Wpadka...
Bailey: A skąd się tu wziął ten prosiaczek?
Woody: Mama mi to zawsze powtarza przy jedzeniu.
Woody: Ja czuję...Placek kokosowy.
Simms: Najlepszy na wyspie. 3 dolary za kawałek.
Woody: Tu jest martwa mucha!
Simms: To 2 dolary.
Cody: Byłem w porcie, wszedłem na szczyt góry, no i obiegłem całą tę wyspę dookoła.
Zack: No, w cukierni też nie siedzą.
Cody: To prosiak Bailey. I chyba chcę nam coś powiedzieć.
Zack: Nie, chcę moją watę cukrową. Kup sobie jak chcesz!
Cody: London, Moseby, Bailey i Woody siedzą w areszcie i musimy ich ratować?
Zack: Mówisz po świńsku?
Cody: Nie, czytam po angielsku. Przyczepili mu kartkę.
Cody: Słuchaj, sprawę z Bailey trzeba rozwiązać dojrzale i rozsądnie.
Zack: Ech, masz całkowitą rację. Kto plunie dalej?
Konkurs Jo-Jo [1.3]
Bailey: Nie chcę być niemiła, ale ten pokój w połowie należy do mnie.
London: To matematyka. Nie moja działka.
London: Jakiś homar poczyta Homera. Homar, Homer! Chwytasz?
Bailey: Tak, no jasne.
London: Fajnie, to mi wyjaśnij.
Cody: Wyczerpałeś środki na swojej karcie?!
Zack: Niee? Wyczerpałem środki na twojej. Moja poszła wczoraj.
Cody: Wziąłeś moją kartę?!
Zack: Jak ją zostawiłeś na wierzchu!
Cody: Była w moim portfelu. A on pod poduszką i jeszcze misiek wszystkiego pilnował!
Zack: Misiek wcale się nie stawiał.
Nerka oceanu [1.4]
Zack: Cztery owoce leśne. Malina, jeżyna, borówka, jagoda.
Ashton: Ja zamawiałem trzy.
Zack: To masz obleśnego fuksa.
Ashton: A ty nie dostaniesz obleśnego napiwku.
Zack: Wtedy będę obleśnie ryczał.
Violet: To jest pieprzyk czy coś z tortu?
Zack: Nie, akurat to moje oko.
Ashton: Masz podać ręcznik, a nie opowiadać nudy.
Cody: To nie nudy. Jak się zaczeka do końca.
Ashton: Jedzenie sztućcami będzie ciekawą odmianą.
Zack: Facet, co utknie pod paznokciem, zostaje na kiedy indziej.
Cody: Wiecie, że on nie żartuje?
Violet: Jestem Violet.
Zack: Jestem Zack.
Ashton: Jestem już spóźniony.
Zack: Czuję, że coś iskrzy.
Cody: No co ty, płynie pierwszą klasą. A ty wcale nie masz klasy.
Zack: Myślę, że laseczka minus ten osioł to szczęśliwy Zack.
Cody: Noo! To prawie matematyka. Brawo stary!
Wieczór gwiazdek [1.5]
Bailey: Miałam wykresy zrobione z ciasta.
Zack: Oj, mogę zaświadczyć, że wykresy są świetne.
Bailey: To powiedz pani Tutweiller, że zjadłeś mi piątkę.
Cody: Przez ostatnie 30 lat, Moseby całował tylko swoją matkę... I nawet ona nie była
zachwycona.
Zack: I jakoś nie widzę pani Tutweiller na randce. Jest taka sztywna. Spóźniłeś się! Zrób
zadania! Nie jedz kredy!
Zack: Ale mnie chodziło o wieczór gwiazdek.
Cody: Aaa, chcesz oglądać gwiazdy.
Zack: Nie, chcę oglądać tańczące laski.
Cody: Łouu, te cudowne ciała!
Woody: Nie wierzę.
Zack: Uwierz.
Woody: Nie wierzę.
Zack: Uwierz.
Woody: Nie wierzę.
Cody: Ja to załatwię... Uwierz!
Cody: No to Zacka, on jest głupi jak but.
Zack: Głupszy. But jakoś służy społeczeństwu.
Cody: Co wy tu robicie?
London: Bosko wyglądamy.
Cody: Jak nas tu znaleźliście?
Pani Tutweiller: Woody was wydał. Wyśpiewał wszystko za podniesienie oceny na dwa z
plusem.
Pani Tutweiller: Nigdzie nie wystąpisz, bo wtedy będziesz z całą resztą siedzieć w
szkolnej kozie.
London: Ale ja nie lubię kozy.
Zack: Czemu mówi o jakimś wozie?
Linia zmiany daty [1.6]
Pani Tutweiller: Czy ktokolwiek w tej klasie, słyszał o linii zmiany daty?
Woody: To chodzi o te poziome kreski w kalendarzu?
Zack: Jeżeli jutro znowu będzie dzisiaj, to dzisiaj tak właściwie jest wczoraj. A więc
wczorajsze zadanie nie jest na dzisiaj. To zadanie jest na jutro.
Pani Tutweiller: Czy to znaczy, że nie zrobiłeś zadania?
Zack: Jeszcze.
Pani Tutweiller: Schodzimy do najmniejszego wspólnego mianownika.
Zack: Jej! Zaraz to to jest matma? A sądziłem, że geografia.
Cody: Nie, a nasz bal szkolny?
Bailey: Ten, który będzie dzisiaj?
Cody: Jej! przeżywam jakieś dziwaczne deja vu.
London: Duże co?
Cody: Deja vu to po francusku „to wszystko już widziałem”.
Zack: Nie no zaraz, teraz francuski, a sądziłem, że matma!
To wszystko jest dla mnie greckie [1.7]
Moseby: (...) i prosi cię, byś przemówiła.
London: Dobra, to łatwizna. Umiem mówić od 9. roku życia!
Bailey: Ale piękna rzeźba! Ale wspaniała waza!
London: Ale przystojniak!
Opis: w muzeum.
Cody: Przewodniku! Masz nam chyba mówić, co tu jest co. Co to jest?
Adonis: To jest akurat gaśnica.
Cody: Dziękuje.
Zack: Zrobimy sobie z nią zdjęcie?
Milos: Ten pamiątkowy amulet Afrodyty, to ten prawdziwy!
Cody:' A niech to, jak to odkryłeś?!
Milos: Na tym w muzeum jest napis Made in China!
London: Pacnie i Pacnowie...
Moseby: Szykuj się do ucieczki z kraju.
Nie jestem boginią... Oficjalnie.
Postać: London
Zack: Słuchajcie! A ja muszę skorzystać.
Bailey: Rzeźby nie korzystają!
Zack: Ani nie robią małych kamyczków?
Pani Tutweiller: Panie Moseby, czy te rzeźby nie wydają się panu znajome?
Mosbey: Nie jestem aż tak stary!
Ogromny potwór morski [1.8]
Bailey: Wie pan, że tutaj człowiek docenia piękno i różnorodność przyrody...
Cody: Zack, na ręce usiadł ci świerszcz rzadkiego gatunku! Żyją tylko cztery takie.
Zack: Robal, robal, robal! Sio, sio, sio! (Zabija go).
Cody: No a teraz, żyją już tylko trzy.
Cody: Gdzie moja książka od biologii?
Zack: Jak wygląda?
Cody: Jak twoja. Tylko była otwierana.
London: No, skończyłam pracę naukową. Co ty na to?
Bailey: Ja na to... Że wkleiłaś stu dolarówki na każdą stronę.
Bailey: Za dużo czosnku.
Cody: No wiesz, robię to w ten sposób od dziesięciu lat, i ani razu nikt się nie poskarżył.
Bailey: Pewnie wszyscy krztusili się czosnkiem.
Kwiaty i czekolada [1.9]
Między wami nie byłoby żaru nawet w saunie, która się pali, w wulkanie, na słońcu.
Postać: Zack
Zack: Gdzie się podział ten Bob, który mówił, że się nie da uwiązać?
Bob: To było, kiedy mnie i tak żadna nie chciała.
Cody: Czy to znaczy, że to już koniec?
Bailey: Koniec? Nie było początku.
The mommy and the Swami [1.12]
Moseby: O Cody chodź! W Indiach na pokład wsiada ze 300 gości, a mój komputer co
chwila gaśnie.
Zack: Jak dziewczyny gdy Cody się odezwie.
Moseby: Cody to na prawdę cudownie, że chcesz szukać duchowego oświecenia. Zack,
a ty po co tam jedziesz?
Zack: On mówi, że to droga do Nirwany. Na pewno jest ładna.
Cody: Wyjaśnię mu, że Nirwana nie jest dziewczyną, kiedy już wejdziemy na tę górę.
Pojechała zwiedzać Tadż Mahal. Ja wolę centrum Mahandlowe.
Postać: London
Zack: Cześć Jogi, gdzie jest Bubu?
Swami: Jej, jeszcze nikt na to nie wpadł.
Gitanjali: Tak, tak, tak bujacie mnie coś czuję to.
London: To nie my to ocean.
Kiedyś w Rzymie [1.14]
Cody: Proszę pana, bo...
Modeby: Nie!
Cody: Nie zdążyłem powiedzieć.
Moseby: I co z tego? Jestem na wakacjach.
Zack: Proszę pana, ale...
Moseby: Dość! Zamknij dziób!
Cody: Właśnie zamknij... Dokładnie o to chodziło. Ma rozpięty rozporek...
Luca (do Bailey): Ha! Więc znasz włoski i umiesz udźwignąć sześć razy tyle, ile ważysz!
Cody: Ale ja na serio chcę zjeść tu obiad.
Moseby: Trzeba było zrobić rezerwację 15 lat temu.
Zack: Ale wtedy jeszcze nie umieliśmy mówić!
Moseby: Och, jakie to musiały być cudowne czasy...
Zastatkowani [1.15]
Oliwia: Tato, on tylko...
Monroe: A ty? Uoech...
Zack: A to dobre... Wszyscy dorośli mnie tak przezywają.
Cody: Pamiętajcie, tylko do 9:30. Pilnujcie czasu. Hej! Zack, czas!
Zack: Na zdrowie!
Oliwia: Dobranoc.
Cody: Do widzenia, Oliwio.
Zack: Narazie mała!
Cody: Przepraszam, paskudne drzewo. Tyle liści. Tak się narzuca...
Cody: Pana córka, cała i zdrowa.
Oliwia: Tato, przepraszam. Byłam w sklepie z pamiątkami.
Monroe: Cody twierdził, że w toalecie.
Oliwia: A, dlatego, że sklep jest w damskiej toalecie. Jest wielka!
Oliwia: (...) Cody to prawdziwy dżentelmen.
Monroe: Doskonale. Do 9:30. A co mi tam...35!
Zack: No to was zostawiam.
Cody: Zwariowałeś? Co ja powiem jej tacie? Napraw to!
Zack: Nie wiem jak! Nawet nie rozgryzłem butów na rzepy!
Bailey Pamiętasz jak rozmawialiśmy o zjeżdżalni wodnej?
Cody: Tak?
Bailey: I, że nie będe się bała zjeżdżając w czyiś ramionach?
Cody: Tak, tak?!
Bailey: Frank ze mną zjechał! Rzeczywiście to cudowne! Też zjedź ze swoją dziewczyną.
Cody: Nie znoszę Franka! (rozrywa ręcznik)
Rodzice na statku [1.16]
Carey: Cieszę się, że w końcu widzę swoje dzieci.
Zack: Mamo, jesteśmy facetami. Golimy się.
Cody: No, pierwszy poniedziałek miesiąca.
Carey: Zack, jak można zniszczyć kotwicę?!
Kurt: Jak można zniszczyć śrubę?
Zack: Proste, rzucasz w nią kotwicą.
London: Czego słuchasz?
Moseby: Wielkie nieba!
London: Słucha muzyki kościelnej. Zwierzątko?
Moseby: Zack!
London: To krzyżówka zebry i jaka.
London: Ulubiona sztuka?
Moseby: Idź stąd!
London: Ulubiony film?
Moseby: Idź stąd!
London: To ekranizacja?
Moseby: Proszę, idź stąd!
London: To część druga?
Zack: Przyzwyczajaj się. Jak ona zostanie, będzie nas tak szczypała codziennie rano. Przy
dziewczynach z całego świata!
Cody: Będą się nabijały w czterdziestu pięciu językach.
Zack: To wredne. Jak ty się do mnie upodabniasz!
Cody: Wiem, i to mnie martwi.
A tu ,,kilka'' dialogów z sezonu drugiego:
The Spy Who Shoved Me [2.1]
Cody: Nudzisz się tak jak ja?
Zack: Nudziłem się jak ty. Ale przylazłeś, i nudzę się jeszcze bardziej.
Zack: Ja nie widziałem niczego, właśnie sznurowałem sobie but.
Cody: Pomagałem mu. Na serio. On nie umie na kokardkę.
Abra-ka-dabra! [2.2]
Bailey: Gdzie twoja dziewczyna?
Zack: Sądziłem, że pasujemy do siebie z Sarą.
Cody: Na imię jej Tanya.
Zack: Nie nadążam już za tymi gierkami. Mam już dość tych kobiet. Zbyt wiele ode mnie
wymagają. Bądź punktualny, pamiętaj imiona... Co ja jestem, Superman?!
Smarticle Particle [2.5]
Bailey: Wiesz, myślę że w London siedzi mądra dziewczyna i chce się wydostać.
Cody: Tak, i krzyczy: Wyciągnijcie mnie z tej debilki?
Woody: Od kiedy lubisz Becky?
Zack: Odkąd żebra wbiły mi się w krtań.
Bailey: To taki smrodek na myślenie.
London: Znaczy, perfumek na rozumek?
Zack: Przepraszam, ale... czy bolało, jak spadłaś mi z nieba?
Woody: Niezłe.
Zack: Albo to. Czy jesteś z Alaski? Bo tam są takie laski... No teraz ty.
Woody: No cześć, czy bolało, jak spadłaś z Alaski?
Familly Thais [2.6]
Khun Yai: Jesteś taka podobna do mamy.
London: Ty na pewno też, gdy zdejmiesz ten talerz z głowy.
Khun Yai: To moje pole ryżu.
London: Że jak?
London: Co ja zjadłam?
Khun Yai: Świerszcza. Cyk, cyk.
Goin' bananas [2.7]
London (pisząc SMS): Cześć, Chelsea, SMS-y są extra! Robisz błędy i nikt się nie czepia.
Pani Tutweiller: Nie wolno używać telefonów bez konieczności. (Dzwoni jej komórka).
London, fakt, że uważasz mój makijaż za krzykliwy nie zalicza się do konieczności.
Zack: A wiesz co, mam tutaj komputer, włamię się do profilu Cody'ego i wezmę jego
stary referat!
Woody: Cody się ucieszy, popiera recykling.
Zack: Hm... Hasło... Chwileczkę... Bailey! Ha, ha, przynajmniej już nie ma „tęsknie za
mamą”.
Zack: A to nie pasuje do referatu o... Ludwiku Ksiw?
Pani Tutweiller Ludwiku XIV.
I wiele, naprawdę wiele innych... ;D