Wśród wielu absurdów ostatniego odcinka najbardziej nurtuje jedna sprawa. Jak pani detektyw wyjaśniła, że Katz zabił żonę Adama i jego sąsiada? Bo jakoś to musiała udowodnić aby ratować Adama. Sama balistyka wystarczyła? Przecież Tripp zginął z broni Katza kiedy ten był już aresztowany. Jak powiązała kolejne dwie ofiary z Katzem? I jak wyjaśniła w jaki sposób znaleźli ciało Corinne wraz z Adamem?
Cały scenariusz jest bez sensu. Nie ma co się zastanawiać nad takimi szczegółami, bo twórcy po prostu mają widza za debila (sądząc po średniej ocen to chyba tak naprawdę jest). Wszystko jest dziełem przypadku. Do samego finału czekamy, aż wszystko się ładnie ułoży w całość, a dostajemy coś tak bzdurnego i absurdalnego, że głowa mała. Okazuje się, że 3/4 wątków to tylko wypełniacze, które miały tylko sprawić, że widz będzie myślał, że historia jest bardziej zawiła niż jest w rzeczywistości. Wszystkich bohaterów wiąże sieć powiązań (ten jest synem tego, to jest przyjacielem tamtego) jakby akcja rozgrywała się na polskiej wsi, a nie wielkim mieście. Szkoda słów...