Hej
Serial zaintrygował mnie. Pomysł był może nie wizjonerski ale przyznam że trafił w moje gusta. Statek kosmiczny rozpada się i jego elementy spadają na ziemie. Możliwości nieograniczona ilość, jednak Fox zrobił wszystko by serial zepsuć.
Aktorsko jest dramat. Jonathan Tucker o aparycji gwiazdy porno lat 70 ma przez cały czas jedną minę. Chyba na więcej go nie stać, zaś Riann Steele powinna zapomnieć o aktorstwie i skupić na czymś łatwiejszym. Przez cały serial na przemian sapie jakby przebiegła maraton lub płacze.
Ok. Może czepiam się aktorów, ale na scenarzystę i reżysera czeka osobny krąg w piekle bowiem położyli wszystko. Dialogi były chyba pisane na kolanie, jednak boli brak logiki, sensu i przyczynowości:
Statek kosmiczny byłby najważniejszą rzeczą dla wszystkich państw świata. Wiec logicznie rzerz biorąc USA i UK wysyłają do akcji najgłupszych agentów. Bryan niby były wojskowy o taktyce nie ma pojęcia. Podczas zwiadu agenci rozdzielają się "Bo niby co się może stać?" Zachowują się naiwnie podobnie jak małoliczny zespół wsparcia. (Najwyraźniej zdobycie super technologii nie jest wysoko na liście priorytetów i skierowano tam najmniej potrzebnych ludzi). Czarę goryczy przelewa agentka Finola Jones, która zawsze w krytycznym momencie wyskakuje z jakimś genialnym pomysłem niepopartym żadnymi przesłankami. Ona nie jest naukowcem, a nagle od czapy rzuca po9mysł jak uratować wszystkich, na co nie wpadli najlepsi mózgowcy - dramat. Można by dodać jeszcze wiele niespójności ale po co kopać leżącego. Serial miał potencjał, świetny pomysł ale cóż... szkoda