Serial ogólnie od pierwszego odcinka oglądałam z wielkim zainteresowaniem i nie rozczarowałam się. Świetny motyw, dobra gra aktorska, montaż, muzyka... Przy zakończeniu kopara opadła mi do samej ziemi, więc element zaskoczenia się udał. To tyle o całości. Ale kilku rzeczy nie rozumiem i mam nadzieję, że ktoś pomoże mi rozwiać wątpliwości. Od razu piszę, że skupiam się tylko i wyłącznie na serialu, nie na książce.
Pierwsza kwestia: jak rozumiem, Camille udała chorą po to aby odciągnąć uwagę Adory od siostry. Dobrze wiedziała że to lekarstwo to trucizna, więc właściwie dlaczego je przyjmowała? Mogła jedynie udawać przed Adorą, a po jej wyjściu wypluć. A ona nie tylko połknęła wszystko, ale i chciała więcej, chociaż wiedziała że później nie będzie w stanie samodzielnie funkcjonować. Jaki w tym sens?
No i druga sprawa: scena w hotelu między Camille i Richardem. To wyglądało jednoznacznie na współżycie, ale później okazało się, że jednak do niczego takiego nie doszło. Nie wiem czy to ja jestem jakaś ślepa, ale to wyglądało jak normalny, oczywisty seks.
Help, bo te dwie kwestie nie dają mi spokoju.
Piła bo chciała mieć dowód jak jej sie pogorszy. Nikt by jej nie uwierzył pewnie bez tego. Przecież ta matka truła dzieci tyle lat i umiała to zakamuflować, dokumenty zablokować jak ciotka chciała obejrzeć itd. A co do seksu z tym chłopakiem, to czemu twierdzisz że nic nie było. Oczywiście że było tylko skłamała.
A.. pytałaś o Richarda a nie tego młodego chłopaka? Z tamtym też było, tylko w ubraniu ;)
Ale tutaj miała w sumie farta, że jej przełożony wezwał policję. Gdyby nie on, to mogłaby nawet tam umrzeć. W końcu ona nie była w stanie wezwać pomocy, a Amma celowo tego nie zrobiła. Jak dla mnie to dziwna postawa.
Tak, chodziło mi o Richarda. I też myślałam że właśnie tak było, ale w scenie po aresztowaniu Johna, okazuje się że do niczego poważnego nie doszło. Zresztą ktoś w temacie wyżej też o tym wspominał. Stąd moje zdziwienie.