Pobawmy się w wyszukiwanie różnic pomiędzy ekranizacją a powieścią-może pierwsza-kolor włosów Geillis-w książce była jak pamiętam platynową blondynką, dalej- Claire przeszła przez Krąg na wiosnę a w filmie jesienią, no i chociażby motyw wyjazdu Claire z druciarzem, tego w powieści też nie było. Tyle zwróciło moją uwagę w dwóch pierwszych odcinkach a co dalej? Liczę na Ciebie evo_33 bo też wszystkie tomy zaliczyłaś :)
Sceny gry w shianty, akcja z konwaliami i dzieckiem, wyobrażanie jak przyznaje sie Pani Fitz tego w książkach moim zdaniem nie było.
Zmiana pór roku jest celowa - podczas spotkania z Dianą, Rogerem i aktorami, scenarzysta powiedział, że po skonsultowaniu się z autorką, postanowili przenieść czas akcji z majowego Beltaine na jesienne Samhain, czyli Halloween, bo sceny z serialu zaczęli kręcić zeszłej jesieni. Książkowa "Obca" zaczyna się wiosną, a kończy zimą bodajże - w serialu jest odwrotnie. Dodał, że Beltane, i Samhain były magiczne, więc nie było większej różnicy z inną porą roku.
Jasne, że tak, masz rację ale to nie krytyka tylko zabawa w znajomość pierwowzoru czyli powieści. Ńajważniejsze jest zdanie Diany, jak ona się godzi na zmiany to my nie mamy nic do gadania :-) ale porównać i tak można :-)
Takie tam drobiazgi.
Różnica wzrostu między głównymi bohaterami. W książce Jamie miał około 196 cm, a Clair co najwyżej 170 cm. W ekranizacji nie ma tak dużej różnicy: 188 cm do 175 cm, ale na pocieszenie dodam, że Gerard Butler ma tyle samo wzrostu co Sam Heughan ;)
Kolor oczu Clair - miał być bursztynowy jak whisky, a jest niebieski, burza loków też puki co zawodzi, zawodzi również "szeroki tyłek" - za to charakter się zgadza ;D
Dougal miał mieć kasztanowe kędziory i brązowe oczy, a jest łysy, siwobrody i szarooki (ale i tak fajny z niego facet)
Clair na pewno nie dała Laoghaire sproszkowanych końskich odchodów w roli eliksiru miłości. Aż się boję, że panna L nie poprzestanie na posypaniu progu tym specyfikiem, tylko dorzuci to to jedzenia "obiektowi swoich uczuć".
Clair na pewno nie masowała Columa tylko Aleca - głównego stajennego i to od niego usłyszała porady na temat żony jaką powinien mieć Jamie. Murtagh Fitzgibbons Fraser w powieści to milczek, ale jest ważniejszy od Aleca, więc przejął jego dialogi i dialogi pani Fitz z ryzykownej przysięgi jakiej nie złożył Jamie na zjeździe.
W książce na pewno nie było sceny biegania z dziećmi i sondowania terenu wokół zamku - książkowa Clair bez przygotowania postanowiła uciec.
Nie było również powszechnego uznania po uzdrowieniu chłopaka opętanego w "czarnym kościele", bo nic takiego nie miało miejsca, a chory niemowlak "odmieniec" zmarł, co nie pomogło Clair.
Podejrzewam, że w procesie czarownic, główne skrzypce w oskarżeniu będzie grała Laoghaire wespół z ojcem Bianem.
Śledzenie Clair przez Ruperta i Angusa również nie było, aż tak wyeksponowane - książkowa Clair nie mogła uciec głównie przez nieznajomość terenu.
Oprócz wcześniej wymienionych, tyle różnic z 4 pierwszych odcinków udało mi się wychwycić.
Prawdę mówiąc obejrzałam dopiero dwa odcinki (pozostałe są nagrane), chcę dozować sobie przyjemność oglądania mojej ukochanej sagi, tym bardziej, że Diana na swojej stronie zapowiada wyemitowanie najpierw 8 odcinków a na kolejne 8 trzeba będzie poczekać do stycznia 2015. A kiedy druga seria...?A wracając do naszych bohaterów-to aktorka grająca siostrę Jamiego wydaje się być od niego młodsza gdy w powieści jest starsza, no ale kobiecie nie wypada liczyć lat ;) powinny być z Clair równolatkami. Brak szerokiego tyłka u Claire nie podpada tak bardzo w XVIII wiecznych ciuchach ale loków brak. Zobaczymy jak będzie dalej ,a swoją drogą -czy ktoś czytał już ostatnią część ? Tę nie przełożoną jeszcze na polski i może coś ciekawego szepnąć? Byłabym wdzięczna za wiadomości o "nowym małżeństwie " Claire i dalszym losie jej wnuczka Jammiego :))
Jest spora różnica, choć subtelna w sposobie ukazania Franka. Spojlery dalej !
Książki: nigdy nie miałam wrażenia że Claire-Frank to było bardzo kochające się małżeństwo. W książkach Frank jest nudnawy, sztywny, podkreślana jest różnica wieku oraz jest to że w zasadzie mało się znali z Claire ( rozłączeni wojną potem spotykają się żeby spróbować odbudować na nowo związek ). Owszem ona chce wrócić ale głównie z poczucia obowiązku. Frank przeciwstawiony na zasadzie kontrastu z Jamesem. Potem to już w ogóle jest katastrofa .... ja się wręcz cieszyłam jak facet miał wypadek bo tak był drażniący. Po powrocie Claire byli ze sobą na zasadzie "zacisnąć zęby i wytrzymać" no i dlatego żeby dziecko miało ojca.
Serial: wybrano aktora, który całkiem nieźle wygląda. Dodano sceny które w dobrym świetle pokazują Franka tak aby zwiększyć tragizm wyboru bohaterki. Wiadomo - będą dwie równorzędne racje. Historia prowadzona jest tak że duża część osób które nie czytały książek, kibicuje dziewczynie w powrocie do ukochanego męża (sic ! ) Kobitka w kółko tęskni, co podkreśla opowiadając swoją historię - Anglik wraca też w retrospekcjach ( co mnie akurat mocno drażni ). W książce to nie było tak bardzo po równo ...
Rzeczywiście też zwróciłam na to uwagę, ale akurat cieszy mnie to, że w serialu wyeksponowali postać Franka. W książce zupełnie nie rozumiałam Claire, która tak desperacko chciała wrócić do męża, mając pod nosem Jamiego. W serialu pokazane jest, że rzeczywiście kochała męża, więc jej późniejsze zachowanie jest bardziej logiczne.
No właśnie-chciała wrócić ale raczej z poczucia obowiązku a nie z miłości , takie mam wrażenie po przeczytaniu książki, natomiast w filmie nie jest to już takie oczywiste. Jeśli chodzi o Dougala to szkoda,że nie jest rudy, jego ojcostwo w stosunku do Hamisha nie jest wobec tego tak rzucające się w oczy (zarówno dla nas jak i przede wszystkim dla Clair )
To po co byłaby ta cała troska, o to żeby Frank w przyszłości zaistniał, nawet po tym jak Clair już całkiem była pochłonięta Jamiem?
Może książkowy Frank nie powala na kolana, ale Clair na pewno go kochała. Tyle tylko, że było to takie "standardowe, przeciętne uczucie".
Biorąc z nim ślub pewnie była "w miarę" zakochana ;)
No tak, ale to było dopiero w drugiej książce i ja to odebrałam tak, że po prostu nie chciała skazywać niewinnego mężczyzny na śmierć, bo jego diaboliczny przodek powinien umrzeć. I rzeczywiście przyznała, że nie chciała, by przez zabicie Randalla zginął niewinny i dobry człowiek, którego kiedyś kochała (akurat wczoraj do tego doszłam w książce :P)
Frank był jej pierwszą miłością, może bardziej nawet zauroczeniem niż dojrzałym uczuciem, z pewnością łączył ich gorący seks i takie sympatyczne wspomnienia spowodowały, że nie chciała pozwolić aby nie miał szans się urodzić-tak myślę :)